10|Chapter 10

127 8 2
                                    

_______________________________________

For Beatrice -
I cherishes, you perished,
The world's been nightmareished.

- Daniel Handler/Lemony Snicket, Seria niefortunnych zdarzeń

_______________________________________

10|Przełamać pierwsze lody

_______________________________________

Chłód otulił ciało chłopca, gdy ten stał przy wejściu. Sweter wisiał luźno na jego ramionach, dając mu namiastkę ciepła. Chłopak nerwowo przesuwał koniuszki palców po skórze na szyi, próbując zdecydować, czy zrobić krok do przodu.
Wspomnienia z przeszłości wypełniły jego umysł, odbierając mu jakąkolwiek motywację. Był zdenerwowany.
Dopiero po chwili na jego twarzy pojawił się cień uśmiechu. Usłyszał słaby głos wołający go z daleka. Wiedział dokładnie, kto to był i czego chciał. Dokuczliwy strach, który pochłaniał jego odwagę, zniknął, gdy chłopiec wyskoczył z miejsca, w którym właśnie stał.
Metal pozostawił długą fałdę na lustrzanej powierzchni. Uszy chłopca wypełnił dźwięk drapanego lodu.
Odetchnął z ulgą, gdy ruszył do przodu. Jego umysł zaczął przypominać sobie przeszłe doświadczenia, a jego ciało poruszało się samo, podczas gdy umysł chłopca skupiał się na zaakceptowaniu swojej przeszłości.
Odprężył się, pozwalając dłoniom luźno opaść na biodra. Odwrócił się i spojrzał na chłopaka stojącego przy wejściu.
Uśmiechał się miękko, zielone oczy lśniły dumą.
Czarnowłosy ponownie odwrócił głowę do przodu. Powrócił do niego obraz blondyna. Szybko potrząsnął głową, żeby wyrzucić tę myśl z głowy.
Odszedł, Triss. Musisz dać mu odejść.
Czarne łyżwy kontrastowały z bielą lodu. .
Czarnowłosy przyspieszył. Świat zamazał się pozostawiając go w stworzonej przez siebie rzeczywistości. W pobliżu nie było żadnych ludzi, nie było w nim strachu. Był tylko on, lodowisko i relaksujący dźwięk drapanego lodu.
Mięśnie bolały go od przesadnych ćwiczeń, jego płuca paliły się przy każdym wdechu, zmęczenie delikatnie odbierało mu przytomność.
Zatrzymał się nagle i położył ręce na bandzie lodowiska. Pochylił głowę, próbując uspokoić kołatanie serca i szybki oddech.
Poczuł, jak ktoś złapał go za dłoń. Czyjeś Palce przeczesały jego rozczochrane włosy, wywołując dreszcze wzdłuż kręgosłupa chłopca. Do tej pory byłby dotknięty, gdyby nie fakt, że wiedział, kto stoi przed nim.
- Świetnie się spisałaś, Triss - powiedział Roderick - Jestem z ciebie naprawdę dumny.
Chociaż Tristan nie widział twarzy brata, był pewien, że Rod się uśmiecha.
- Tak, Tannie. To było takie super - wyjaśniła dziewczynka z podekscytowaniem. - Jak królowa lodu.
Tristan zaśmiał się cicho.
Minął ponad rok, odkąd jeździł na łyżwach. Ponad rok odkąd usłyszał dźwięk drapanego lodu, odkąd poczuł adrenalinę i serotoninę, które zawsze czuł, gdy jeździł. uwielbiał to robić, aby oderwać się od chorych myśli. za bardzo za tym tęsknił.
- Rok. Minął już prawie rok - pociągnął nosem, podnosząc głowę.
- Najwyższy czas żebyś wrócił do treningów. Dobrze by było poprawić twoją podupadłą kondycję - zasugerował zielonooki mężczyzna. - Ale wolałbym, żebyś poczekał, aż zdejmą Ci gips.
Tristan roześmiał się lekko. Wyszedł z lodowiska i usiadł na ławce, a Madeline w mgnieniu oka zasiadła koło niego.
Roderick zaczął opowiadać wszystko, co Triss musi wiedzieć, aby opiekować się dziewczyną, jakby po raz pierwszy miał zająć się swoją bratanicą.
Niedługo potem Rod zostawił ich i poszedł prawdopodobnie odebrać Meredith z pracy.
Tristan rozwiązał sznurowadła, wsłuchując się w opowieść Maddie o dzisiejszej lekcji tańca.
- Nauczysz mnie jeździć na łyżwach, Tannie?
- Oczywiście, gołąbku. Jak tylko wrócę do formy razem pojeździmy - powiedział chłopak, łaskocząc dziewczynkę w brodę.
- Obiecujesz? - zapytała Maddie, podnosząc rękę z wyciągniętym małym palcem w kierunku swojego wujka.
- Obiecuję - splótł ich palce i złożył krótki pocałunek na czole dziewczynki.
Wrzucił łyżwy do torby, po czym szybko założył swoje trampki i wstał z plastikowej ławki. Wziął plecak dziewczyny i wrzucił go do swojej torby na ramię, po czym zapiął zamek.
- Gotowa, gołąbku?
Madeline pokiwała głową i zachichotała. Złączyła ich ręce i pociągnęła Tristana do drzwi wyjściowych.
Wciąż opowiadała o swoim dniu z ogromnym uśmiechem na twarzy. Wyszli i zaczęli kierować się do wyjścia centrum handlowego, dopóki Tristan nie usłyszał, jak ktoś wymawia jego imię.
Odwrócił się, by zobaczyć rodzeństwo Cullenów, stojące kilka metrów dalej. Wydawali się jakby byli rzeźbami, które podczas "nocy w muzeum" magicznie uciekły ze swojej ekspozycji. uśmiechali się do Trissa i Maddie.
Tristan pomachał im ręką, nie spodziewając się, że się zbliżą.
- Cześć, Tristan! - prawie krzyknęła Alice. - Nie spodziewałam się, że cię tu zobaczę.
Reszta Cullenów spojrzała na nastolatkę dziwnie, jakby dziewczyna dokładnie wiedziała, że ​​Triss będzie w centrum handlowym.
- Również miło cię widzieć.
- kto to jest? - Rosalie uśmiechnęła się patrząc na dziewczynkę stojącą obok Tristana.
Madeline trochę się zawstydziła. Podeszła bliżej do chłopca i przytuliła się do jego boku. Zaczęła bawić się palcami bruneta, starając się coś powiedzieć.
- To moja kochana bratanica, Madeline - wyjaśnił. - Maddie to Cullenowie. Alice, Celia, Jasper, Emmett i Rosalie, o ile się nie mylę.
Wszyscy skinęli głowami.
Tristan nie miał szansy poznać Emmetta i Rosalie, ponieważ byli w różnych klasach, ale na pewno pamiętał ich imiona.
- Cześć, jestem Rosalie - powiedziała dziewczyna, kucając i uśmiechając się do Maddie.
Mała dziewczynka sapnęła nieśmiało.
- Nie wstydź się. Nie gryzą - zażartowała Triss, delikatnie odgarniając włosy z twarzy dziewczynki.
Cullenowie spojrzali na niego, jakby był szalony, ale nie mieli wystarczająco dużo czasu, żeby cokolwiek powiedzieć.
- Wszyscy jesteście piękni - szepnęła Maddie. - Jak królowie i królowe.
Rodzeństwo uśmiechnęło się. Jasper ukląkł obok swojej siostry bliźniaczki. Ujął dłoń Maddie w swoją wielką rękę i pocałował knykcie dziewczynki.
- Miło panią poznać. Jestem Jasper - powiedział ze swoim południowym akcentem.
Maddie poczerwieniała i chociaż te słowa były skierowane do dziewczynki, Tristan również poczuł, że jego twarz się czerwieni.
Jasper ze swoimi nonszalanckimi manierami był jak rycerz w lśniącej zbroi i od tej chwili Triss nie mógł wymazać ze swojegi umysłu wizji jasnowłosego chłopca jeżdżącego wszędzie konno i wyglądającego jak książę Czaruś.
Wszyscy pozostali Cullenowie przedstawili się Maddie, a ci, którzy nie mieli jeszcze szansy, również przedstawili się Triss.
- Więc co tu robicie? - spytał Jasper, gdy znów wyprostował plecy.
- Byłam na lekcji tańca, a Tannie pojechał na łyżwy - odparła wesoło dziewczynka.
- Nie wiedziałem, że jeździsz - zaczęła Celia.
Tristan nerwowo przeczesał włosy ręką.
- To popularny sport w Minnesocie, więc trudno się dziwić.
Jasper posłał mu dziwne spojrzenie.
- Jeździsz ze złamaną ręką? - spytał.
- To nie jakiś wyrafinowany trening, więc nie specjalnie ma to znaczenie - wytłumaczył spokojnie, ograniczając informacje najbardziej jak mógł.
- Coś Ci się stało? - dopytywał blondyn. Na jego twarzy malowała się troska. Tristan nie mógł się pozbyć wrażenia, że może powiedzieć Jasperowi wszystko.
- Kontuzja - skłamał.
Jasper kiwnął dla potwierdzenia, choć nie wyglądał jakby wierzył w to kłamstwo.
- Jak się czujesz? Potrzebujesz czegoś?
Tristan poczuł, że znów się czerwieni. Nie przywykł, że ktoś pyta go o samopoczucie, a zwłaszcza ktoś taki jak Jasper. Przygryzł wargę nerwowo, zastanawiając się nad tym prostym pytaniem. Ścisnął mocniej pasek torby w dłoni.
Jasper patrzył się w oczy Trissa przez chwilę, a potem spuścił wzrok na jego usta. Jego oczy zdawały się ciemnieć. Kryło się w nich coś dziwnie przyciągającego i niebezpiecznego. Tristan nie mógł oderwać wzroku od twarzy chłopaka.
Chwilę później poczuł zimny dotyk na swojej twarzy. Palce Jaspera przesunęły się po jego skórze, zatrzymując się na jego ustach. Opuszkami palców blonyn przejechał po dolnej wardze Trissa, powodując tym samym, że czarnowłosy zaprzestał jej gryzienia.
Ten dziwny, miękki gest spowodował, że Tristan dostał ciarek, a jego policzki i szyja zarumieniły się jeszcze bardziej. Nie wiadomo czemu, ale chłopak nie czuł się niezręcznie. Wręcz przeciwnie, to było tak naturalne i swobodne. Triss czuł się, jakby nie było nikogo w okół.
Tylko on I Jasper.
Nie mógł się powstrzymać przed pragnieniem dotyku blondwłosego chłopaka.
Jasper powoli przesunął palce po policzku czarnowłosego, uważnie przypatrując się swoim dłoniom. Tristan przymknął oczy, wtulając się w delikatny dotyk. Nie myślał już o tym, że stoją w centrum korytarza. Nie przywiązywał uwagi do Cullenów i ludzi dookoła. Oddał się chwili spokoju.
Blondyn powoli zaczesał kosmyk włosów Tristana za jego ucho i przejechał palcami wzdłuż białej blizny.
Nigdy wcześniej Tristan nie myślał, że będzie pragnął takiego gestu. Nawet dla swoich bliskich ograniczał możliwość dotykania jego włosów, uszu i szyi, ale teraz to nie miało znaczenia. Chciał by Jasper nie zabierał ręki z jego skóry. Chciał żeby byli blisko, bliżej niż teraz. Stali od siebie w takiej odległości, że wystarczył jeden drobny ruch, by się do siebie przytulić. Tristan jednak stał w miejscu, prosząc w duchu by Jasper się od niego nie odsuwał. Jego prośby jednak nie zostały wysłuchane.
Blondyn cofnął rękę, trochę tak jakby się opamiętał. Przez chwilę patrzył na Trissa z paniką w oczach, ta jednak szybko uleciała.
- Więc jak się czujesz? - spytał ponownie.
- Spokojnie - uśmiechnął się niezręcznie i zwrócił wzrok z powrotem na podłogę.
Jasperowi ten gest najwyraźniej się nie spodobał, bo chwilę później uniósł brodę Tristana do góry tak, by znów patrzyli sobie w oczy.
Czarnowłosy bezwiednie przysunął się w stronę blondyna, łamiąc wszystkie zasady utrzymywania przestrzeni osobistej. Poczuł słodki zapach wyższego chłopaka i jego chłodną, spokojną aurę. Pragnął zostać w tym miejscu do końca swojego życia.
- Odwieźć was?
- Nie dzięki - odpowiedział Triss, choć wcale tego nie chciał.
- Chyba nie można prowadzić ze złamaną ręką.
- Bella nas odbierze. Tak właściwie to pewnie już na nas czeka - oznajmił chłopak uśmiechając się.
Jasper kiwnął w zrozumieniu.
- W takim razie do zobaczenia, Tristan - powiedział łagodnie blondyn i znów poprawił włosy chłopaka, nie odrywając wzroku od jego twarzy.
Tristan znów pokrył się rumieńcem, a jego serce zaczęło kołatać w jego piersi.
- Do zobaczenia, Jasper - ospowiedzial czarnowłosy cicho.
Maddie pożegnala się z resztą Cullenów. Tristan wciąż czując dotyk Jaspera na swojej skórze ruszył szybkim krokiem do wyjścia.
Nie wiem co ty ze mną robisz, Jasper - pomyślał Tristan. - Nie wiem, ale błagam, nie przestwaj.
_______________________________________

Soo, kolejny rozdzialik. Ten powyżej i jeden następny będą trochę mniej ważne, w senie że są mi potrzebne bardziej w kontekście całej historii więc nie za wiele się w nich dzieje. Rozdział pewnie będzie gdzieś w pon, bo moja ocka - Tristan - ma urodziny w Halloween lol

Dobra, to tyle jeśli chodzi o moje lanie wody.

Miłego dzionka i smacznej kawusi :33

-akkizu

Scarred Skins | j.h.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz