13|Chapter 13

131 7 0
                                    

_________________________________________

I don't want this to end. Not now. Not ever.
_________________________________________

13|Stalker
_________________________________________

Jasper Hale był mordercą i nie mógł tego zaprzeczyć. Zabijał ludzi, zabijał wampiry. Dziesiątki i setki. Pozbawiał życia niewinne istoty. Zabił zapewne więcej ludzi niż pozostali członkowie jego rodziny razem wzięci.
Żałował tego każdego dnia. Żałował życia jako bestia i morderca, jako zwiastun śmierci.
Pamiętał twarze swoich ofiar, ich emocje, ich oczy mętniejące pod jego dotykiem.
Żył z poczuciem winy każdego dnia. Źle czuł się ze swoją przeszłością i myślał, że to szczyt cierpień. Był pewien, że życie z wyrzutami sumienia na temat swojego morderczego epizodu będzie najgorszym, z czym będzie musiał się zmagać.
Ale nie mógł mylić się bardziej.
Gdy Alice powiadomiła całą rodzinę o kolejnej wizji rodzeństwa Swan, Jasper był podekscytowany, myśląc, że wreszcie stanie się coś dobrego. Ale sam siebie oszukiwał. W końcu czuł jej przerażenie, widział jej wystraszoną twarz. Wiedział, że ta wizja będzie okrutna. I była.
Isabella i Tristan mieli zginąć z rąk wampira, choć nikt nie wiedział którego.
Dlatego postanowili, że nie będą się więcej zadawać z tymi ludźmi.
Jasper myślał, że to będzie proste, a przynajmniej nie tak trudne. W końcu niezbyt się znali. Rozmawiali może ze trzy razy.
Ale blondyn po raz kolejny się pomylił.
Gdy zobaczył te piękne, czarne, błyszczące oczy, gdy poczuł ten uzależniający zapach miał wrażenie, że się rozpływa. Czarnowłosy przywitał się z nim radośnie, jego emocje były tak przyjemne, że wampir musiał z całej siły powstrzymać się, żeby nie odpowiedzieć chłopakowi, a potem nie przytulić się do niego i nigdy nie puszczać.
Dopiero myśl o tym, że ten cudowny człowiek może umrzeć przez niego wróciła mu zmysły.
Przybrał obojętny wyraz twarzy i nawet nie otworzył ust, żeby się odezwać.
Mina Tristana zrzedła, a jego pozytywne emocje oklapły jak niepodlewana roślina.
Gdyby serce Jaspera wciąż żyło, w tym momencie obróciło by się w kupkę pyłu. Miał wrażenie, że cały świat zwala mu się na głowę.
Musiał ostatkiem sił powstrzymywać się, żeby dotrzymać postanowienia.
Myślał, że każdy kolejny dzień będzie prostszy. Ale nie był.
Po kilku dniach Tristan przestał się z nim witać. Nie zwracał na niego uwagi. Rozmawiał z tą atencjuszką Leith i jej pseudo chłopakiem Aidenem. Zajmował się innymi znajomymi, a Jasper siedział, słuchał, myślał, patrzył dobrze wiedząc jaki ból mu to sprawia. Niczym masochistyczny świr wciąż zwracał się do bruneta. Jak ostatni psychopata uznał, że nie może go tak zostawić. Czuł się z tym okropnie, ale nie mógł przestać. Zwłaszcza, że raz gdy wracał z polowania poczuł ten dobrze mu znany zapach. Wiedział, gdzie Swan mieszkał, więc nie trudno było znaleźć ten dom.
Brunet siedział w oknie z czarnym kotem na kolanach. Głaskał jego sierść, wpatrując się w drzewa, za którymi stał wampir.
Jasper był pewien, że chłopak go nie widzi, więc mógł bezkarnie na niego patrzeć.
Tristan wyglądał jak widmo. Jego jasna skóra wydawała się niezdrowo szara. Oczy miał zmęczone, podkrążone fioletowymi workami. Czarne włosy były splątane, brudne i przyklejały się do czoła chłopaka. Wydawał się chudy, półprzejrzysty i drobny, jakby silniejszy podmuch wiatru mógł wywiać go z okna.
Wampir po raz pierwszy widział chłopaka w koszulce na krótki rękaw i dopiero teraz mógł zauważyć, że brunet nasi na ramionach ochraniacze sportowe.
Ten Triss różnił się od nastolatka, który przychodził do szkoły. Tamten Tristan był uśmiechnięty, pogodny, zdrowo wyglądający, a ten tu był wrakiem człowieka, pustym naczyniem na zbolałą duszę.
Jasper musiał się powstrzymać przed wejściem na dach i wzięciem nastolatka w ramiona. Czuł jego smutek, jego ból. Słyszał jego oddech i bicie serca.
Dopiero teraz zobaczył jaki błąd popełnił, ale nie mógł go naprawić. Teraz Triss był smutny, ale przynajmniej wciąż żył.
Jednak blondyn nie mógł tego tak zostawić, więc często przychodził w nocy pod to okno. Nie patrzył w nie, tylko siedział odwrócony do niego plecami w głębi lasu tak, żeby nikt go nie zauważył.
Słyszał jak czarnowłosy rozmawia z Bellą, jak nuci pod nosem teksy nieznanych piosenek. Czuł jego strach, gdy budził się w nocy z kolejnym koszmarem, więc posyłał w jego stronę falę spokoju. Czekał, czuwał, bo to jedyne co mógł robić.
Niedługo potem zamordowano ochroniarza w Mason. Jasper wiedział kto to zrobił. Inne wampiry.
Dlatego Cullenowie postanowili, że znajdą ich i każą się wynieść. Jednak łatwiej powiedzieć, trudniej zrobić. Polowali częściej, byli bardziej czujni niż zwykle, ale najwyraźniej to niewiele dawało.
Od tego momentu, nie wiedzieć czemu, Tristan zaczął się zachowywać inaczej. Z nikim nie rozmawiał. Cały dzień spędzał w słuchawkach. Wyglądał jakby od dłuższego czasu trawiła go choroba. Nosił w sobie tylko emocjonalną pustkę.
Gdy Jasper pojawiał się pod oknem jego domu w nocy, okazywało się, że nastolatek już nie spał. Nie rozmawiał ze sobą, co zwykł robić, nie czytał, nie słuchał muzyki, nie siadywał w oknie. Jasper słyszał tylko jego oddech, bicie serca i szum pościeli, gdy Triss przewracał się z jednej strony na drugą.
Raz, gdy blondyn i Emmett wrócili do domu z polowania, zastali w salonie, odziwo, Edwarda.
Rudzielec od dłuższego czasu biegał do domu Belli, podobnie jak Jasper. Dlatego zazwyczaj nie było go w domu.
Teraz jednak przechadzał się w tę i z powrotem wokół salonu z zamyśloną miną. Wyglądał na zaniepokojonego.
- Co jest? - spytał Emm.
Ed gwałtownie zwrócił głowę w ich stronę, tak jakby dopiero co zorientował się, że wrócili. Posłał Jasperowi smutne spojrzenie.
- Ten twój chłopak - zaczął powoli I łagodnie, najwyraźniej chcąc jakoś ugłaskać blondyna. - naprawdę jest chory psychicznie.
Wampir warknął zdenerwowany i zaczął kierować się w stronę rudowłosego.
- To nie miała być obraza - wytłumaczył się szybko, podnosząc ręce do góry w geście poddania. Cofnął się o krok. - Staram się tylko stwierdzić fakt. Chyba ma depresję.
Jasper podejrzliwie zmrużył oczy.
- Słyszałem jego destrukcyjne myśli i to, jak sam ze sobą rozmawia. Mówił, że powienien był się zabić, albo z tego co zrozumiałem, że powinien znaleźć się na miejscu kogoś, kto już nie żyje... - zrelacjonował Edward drżącym głosem.
Blondyn złapał go za kołnierz koszulki i przysunął do siebie. Musiał się kontrolować, żeby nie puścić Majora wolno.
- I zostawiłeś go z tą myślą? - wycedził z wściekłością, posyłając w stronę rudzielca falę przerażenia.
Edward zatrząsł się i starał cofnąć.
- Nie - wyszeptał. - Sprawdziłem, czy nic sobie nie zrobił. Gdy wrócił do pokoju, uspokoił się. Poczekałem trochę, ale nie usłyszałem już niczego niepokojącego, więc tu wróciłem.
Jasper mimo wszystko nie chciał go puścić. Wierzył w słowa Edwarda. Wiedział, że to prawda, ale wciąż myślał, czy nie powinien się na nim wyżyć.
W końcu gorące dłonie zacisnęły się na jego drugim nadgarstku.
- Jazz, puść go - poprosiła Celia, odciągając blondyna od Eda.
Chłopak posłuchał i odszedł kawałek dalej, wplątał dłonie we włosy i odetchnął głęboko.
Tristan naprawdę chciał się zabić? Czy to przez Jaspera? Czy to zrobi? Czemu tak o sobie myśli? Czemu chce być martwy?
Te i setki innych pytań przypłynęły do umysłu wampira jak tsunami. Powinien pobiec teraz pod dom chłopaka i upewnić się, że nic mu nie jest, ale było już dobrze po 7. Zbyt duże prawdopodobieństwo, że ktoś go zobaczy.
Zwrócił się do Carlisle'a, który stał teraz przy kanapie i ze współczuciem wpatrywał się w syna.
- Wiedziałeś - stwierdził sztywno Jasper. - Czemu nic nie mówiłeś?!
- Obowiązuje mnie tajemnica lekarska i dobrze o tym wiesz.
Blondyn z irytacją fuknął pod nosem jakieś przekleństwo. Czuł się zdewastowany. Przez niego Triss chciał się zabić. Przecież Jasper robił to wszystko tylko dla jego dobra, tylko po to, żeby chłopak żył długo, szczęśliwie i bezpiecznie.
- Wciąż o tobie myśli - powiedział Ed, który stał teraz przy oknie. - Wciąż ma nadzieję, że to tylko kolejny koszmar, a gdy się obudzi, przestaniesz się na niego gniewać.
- Nie jestem na niego zdenerwowany - zauważył Jasper. - Robię to dla jego dobra.
- Ale on o tym nie wie...
Wampir z frustracją przeczesał włosy, po czym zaczął chodzić w tę i z powrotem po salonie. Musiał znaleźć rozwiązanie tego problemu. Jeśli spróbuje znów wkupić się w łaski Tristana, chłopak może zginąć i to nie tylko przez samego Jaspera, ale też przez jego rodzinę i Volturi. Jeśli jednak blondyn raz na zawsze pożegna się z chłopakiem, też zacznie sobie układać nowe życie. Jasper wciąż mógłby mu pomagać z ukrycia. Nastolatek będzie bezpieczny.
Złotowłosego bolała ta myśl. Bał się, nie chciał tego robić ale nie było innego wyjścia.
Zrobił scenę. Trochę zbyt poważną, ale to był jedyny moment dnia, w którym mogli na spokojnie porozmawiać.
Zabrał go ze stołówki.
Czuł pod palcami tętno chłopaka, słyszał chrzęst butów, ocierających się o trawę.
Tristan był wściekły, a przynajmniej przez pierwsze kilka minut. Wyglądał pięknie, ale niezdrowo, tak jakby od miesiąca nie spał.
Gdy Jasper przycisnął go do ściany, miał wrażenie, że zapada w trans. To był pierwsze raz, gdy byli tak blisko siebie. Wampir, pomimo tego, że miał doskonały wzrok, teraz zauważył, jak czarnowłosy jest śliczny. Ogarnęło go pragnienie, którego nidgy dotąd nie odczuwał. To nie była rządza, a przynajmniej nie cielesna. To było coś więcej, coś co sprawiało, że blondyn miał wrażenie, że jego dusza zostaje przywiązana do tego dygocącego, kruchego człowieka.
Dopiero gdy z ust Trissa wydobył się błagalny szept, wampir się odsunął. Skrzywdził go. Jedyną osobę, którą miał kochać.
Powienien był błagać o wybacznie ale w tamtym momencie jedyną myślą, jaką krążyła w jego głowie było: jeśli przy nim zostaniesz, skrzywdzisz go. O ile go nie zabijesz.
Może to był radykalizm Majora, ale Jazz w tamtym momencie nie miał głowy, żeby się nad tym rozwodzić.
Musiał się rozstać z Tristanem. Dać mu szansę na normalne życie.
Wytłumaczył mu to w taki sposób, by nie zdradzić mu prawdziwego powodou tej decyzji.
W głosie Trissa słyszał desperacje, rozpacz i ból, ale zignorował to. Był pewien, że czarnowłosy przyjmie to gorzej ale ku jego zdziwieniu wytarł łzy i zaczął odchodzić. Wyszeptał tylko jedno ostatnie: żegnaj Jasper, a potem zniknął za węgłem szkoły.
Złotowłosy został tam dłużej, po czym wyszedł na parking i wrócił do domu. Zostawił samochód na podjeździe i wbiegł do lasu. Biegł tak długo, jak tylko mógł, a gdy się zatrzymał, każde drzewo w promieniu 25 metrów zostało przez niego strzaskane lub wyrwane z korzeniami.
To była najgorsza decyzja, jaką kiedykolwiek podjął. Nawet odejście od zabijania ludzi przy tym wydawało się czymś trywialnym.
Został na stworzonej przez siebie polanie tak długo, jak tylko mógł wytrzymać. Wyładował swoją frustrację, więc zaczął kierować się z powrotem do domu.
Przez całą drogę rozmyślał, a gdy w końcu wrócił do rzeczywistości zauważył, że wcale nie stoi na podjedzie swojego domu. Nogi poniosły go wprost pod okno pokoju Trissa.
Jasper powinien był zawrócić, ale nie potrafił. To było jedyne wyjście, by mieć jakiś kontakt z chłopakiem, więc wampir podszedł bliżej do linii drzew.
Zaniepokoiło go to co zobaczył.
Tristan leżał na mokrym dachu, plecami oparty o ścianę domu. Był ubrany tylko w koszulkę z długim rękawem i dresowe spodnie, a noc była mroźna, więc trząsł się jak galareta. Na twarzy miał ślady łez i rozpaczy. Krople deszczu moczyły jego wyciągnięte na bok ręce. Spał.
Jakim cudem zasnął w takich warunkach? Przecież może w każdej chwili stamtąd spaść - pomyślał wampir.
Przeklął pod nosem i posłał w stronę bruneta falę silnego spokoju. Nie słyszał żadnych samochodów, nie czuł żadnych ludzi na ulicy, więc najciszej jak to było możliwe wskoczył na dach.
Wzmocnił płynący od niego spokój, by upewnić się, że Triss się nie obudzi, a potem bardzo powoli podszedł do nastolatka. Uważnie wsunął dłonie pod jego ciało i podniósł go z mokrych dachówek.
Był lekki jak piórko.
Jazz spojrzał na niego z góry i uśmiechnął się. Chwilę potem zastygł w miejscu, gdy usłyszał jak czarnowłosy mruczy przez sen.
Tristan wtuił się w wampira, a jedną dłoń zacisnął na jego bluzie, wciąż coś mamrocząc.
- Zabierz mnie do siebie Tee - wyszeptał ospale chłopak.
- Słucham?... - spytał oszolomiony blondyn.
- Tym razem mnie zabij, Tee...
- Nie jestem Tee...
Czarnowłosy zaczął się wiercić. Gdyby nie to, że Jazz wciąż manipulował jego emocjami, zapewne byłby przestraszony.
- Więc kim jesteś?...
- Kimś, kto chce Ci pomóc - odpowiedział spokojnie, kierując się do okna. Uważając, by nic nie stało się brunetowi w jego ramionach, wszedł do pokoju.
Nie miał teraz czasu, by się rozejrzeć, nawet jeśli bardzo tego chciał. Zobaczył tylko porozrzucane na podłodze ubrania i książki oraz zmierzwioną pościel.
- Zabijesz mnie?
- Nie, Tristan - szepnął, kierując się w stronę łóżka.
- Czemu?
- Bo chce cie ochronić przed śmiercią i wszystkim co niebezpieczne - delikatnie ułożył chłopca na materacu. Brunet zwinął się w kulkę i uśmiechnął blado. Wciąż nie otwierał oczu. Spał, ale mimo to mówił tak, jakby wciąż był przytomny.
Wampir klęknął przy łóżku.
- Jestem swoim największym wrogiem - wymamrotał pod nosem.
- Myślisz się. To ja nim jestem - sięgnął po kołdrę i powoli przykrył nią chłopaka. Tristan przekręcił się. Wciąż trzymał bluzę wampira w dłoni.
- Zostań...
Jasper uśmiechnął się. Pochylił się nad nim, odgarnął mu włosy z czoła i pocałował jego skroń.
- Czyli nie chcesz mnie bronić?
- Chcę i dlatego odchodzę. Jestem dla ciebie zagrożeniem.
- Jestem dla siebie zagrożeniem - szepnął chłopak.
Jakim cudem mówi tak logicznie przez sen?
- Muszę już iść - wyznał Jazz, obawiając się, że Tristan tak naprawdę nie śpi, albo za chwilę się obudzi.
- Zanim pójdziesz, możemy zawrzeć umowę?... - zaoferował, obracając się na drugi bok. Puścił bluzę wampira i objął rękoma poduszkę.
- Jaką? - dopytał wampir, oddalając się w stronę okna.
- Ja ochronię siebie przed tobą, a ty ochronisz mnie przede mną... - głos chłopaka zdawał się rzednieć tak, jakby cała ta rozmowa była kawałkiem przebudzenia, a teraz chłopak wrócił do silnego snu. Jego serce odrobinę zwolniło, a oddech stał się równy i spokojny.
Tristan teraz napewno spał.
Jasper westchnął. Popełnił błąd, oddalając się od bruneta. Byli sobie przeznaczeni. Nie powinni się rozdzielać, tylko zostać razem do końca świata.
Podszedł do łóżka i pocałował czubek głowy nastolatka, po czym wybiegł z pokoju.
Musiał to wszystko odkręcić.
_________________________________________

Scarred Skins | j.h.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz