16|Chapter 16

134 8 0
                                    

_________________________________________

Silence is the most powerful scream.

_________________________________________

16|Paranoid

_________________________________________

Rzeczywistość stała się dziwna. Wampiry krążyły po lasach wokół Forks, ci niedoszli gwałciciele wciąż swobodnie sobie żyli, a wszyscy ludzie, rozsiani po całym miatseczku rozpaczali - płakali, ocierali łzy z twarzy i byli zszokowanymi, że ich przyjaciel nie żyje.
Szczerze mówiąc Jasper nie mógł się tym mniej przejmować. To był tylko kolejny martwy człowiek, po prostu kolejne zwłoki - oczywiście tym razem zabite przez jego gatunek, ale nie był to jedyny taki przypadek, prawda?
Cóż, Jasper wiedział, czym jest śmierć - był u jej bram, umarł i zabił. Wkońcu był zimnokrwistym mordercą i dobrze o tym wiedział.
Ale tym razem było inaczej. Ta śmierć była tak pospolita, a jednak tak tragiczna - ale wydawało się, że tylko Jasper z klanu Cullenów czuł się w ten sposób.
Waylon był typem osoby, którą znali wszyscy w mieście - trochę introwertykiem, trochę nieśmiałym, spokojnym, znanym z wlewania za kołnierz oraz odrobinę przerażającego wyrazu twarzy.
Jasper był tego świadomy. On, ku niczyjemu zdziwieniu, właściwie nigdy z nim nie rozmawiał. Cóż, prawdopodobnie nigdy nie rozmawiał z nikim poza rodziną, kilkoma osobami w szkole i oczywiście z Tristanem (oraz jego rodziną).
Myślał, że być może z opowieści, które usłyszał od innych i stworzył obraz Waylona w swoim umyśle i było mu przykro z powodu jego śmierci, niemal tak jakby go znał. Chciał w to w pełni uwierzyć.
Ale w głębi duszy, może nawet nie tak głęboko, wiedział, że był w tym smutnym nastroju z powodu nikogo innego jak Tristana Swana.
Bardzo kochał tego chłopaka. Jego głupie uśmiechy, jego miękkie włosy, dźwięk jego kojącego głosu, jego brązowe oczy, jego historie, jego uczucia - kochał jego całego od momentu, w którym Alice mu o nim powiedziała, aż do teraz i do końca świata. A przynajmniej taką żywił nadzieję.
Rozmawiali więcej, odkąd pogodzili się po „zerwaniu". Dzień po incydencie z krwią Triss usiadł na tych samych betonowych schodach na tyłach sali gimnastycznej. Nie był rozmowny, ale po długim milczeniu zapytał Jaspera:
- Myślisz, że przeprosiny mają sens, jeśli nie uważasz, że powinieneś przeprosić?
Blondyn westchnął, krzyżując nogi w kostkach i zakładając ręce na piersi.
- To zależy od tego, czy musisz być z kimś w dobrych stosunkach.
Chłopiec skinął głową.
- Gdybyś kogoś obraził, po tym, jak on obraził ciebie, przeprosiłbyś czy pozwolił drugiej osobie wykonać ruch?
Wampir wiedział, co Triss miał na myśli - incydent z Leith, więc odpowiedział z lekkim uśmiechem.
- Myślę, że mądrzejszy powinien wykonać pierwszy ruch.
Tristan zachichotał i parsknął pod nosem:
- To byłbym ja.
Od tego momentu Triss co drugi dzień siedział na lunchu z Bellą i przyjaciółmi. Resztę dni spędzał z Jasperem na tych samych betonowych schodach - żartując, rozmawiając i słuchając muzyki.
Wszystko dobrze się układało, aż do momentu, w którym Alice dostała wizji na temat młodych Swanów.
Ani Edward, ani Jasper nie zastanowili się dwa razy nad tym, co powinni zrobić. Zanim ktoś im przemówił do rozsądku, pędzili po szutrowej drodze w stronę Port Angeles, błagając świat, by nic złego się nie stało.
Na całe szczęście przyjechali zanim ta banda skurwieli zdążyła coś zrobić.
Jasper naprawdę bardzo chciał wyrżnąć w pień wszystkich, którzy w ogóle pomyśleli by skrzywdzić chłopaka, ale miał swoje priorytety.
Gdyby nie fakt, że Tristan wyglądał jak siedem nieszczęść, gdyby nie drżał z szoku i gdyby nie krzywił się na głośniejsze dźwięki czy dotyk, wampir zawrócił by i pourywał głowy tym ulicznym szczurom.
Dopiero w restauracji zorientował się, że cała ta akcja miała podejrzany wydźwięk. W końcu jakim cudem Cullenowie wiedzieli co się wydarzy?
Nie powinni byli nawet o tym myśleć, a mimo to Edward i Jasper zmaterializowali się w srebrnym Volvo dokładnie w miejscu, w którym byli potrzebni.
Dlatego blondyn nie zdziwił się, że Triss był podejrzliwy. Zaskoczyło go dopiero to, że chłopak bał się, że kogoś zabił.
Wampir uznał to za absurd. Tristan mordercą? Wolne żarty!
Jednak gdy zobaczył twarz chłopaka, jego przerażone oczy, zadał sobie jedno pytanie - skąd Triss mógł nawet sądzić, że jego cios kogoś skrzywdzi?
Wtedy właśnie Jasper zdał sobie sprawę z tego, że obawy bruneta mogły się okazać prawdziwe - mężczyzna dostał w miejsce gdzie biegła aorta - kawałek szkła pod nieodpowiednim kątem mógłby go spokojnie zabić.
Tristan wiedział, co robi. Znał możliwe konsekwencje swoich czynów. Pewnie sporo się naczytał. Jednak tym co najbardziej przeraziło wampira, było to pełne bólu, wstydu i strachu spojrzenie, mówiące tylko jedno - to nie była pierwsza taka sytuacja.
Jasper w tamtym momencie chciał wziąć go w ramiona, wycałować jego zmartwioną twarz, uspokoić jego szamotające się serce, a potem trzymać go i nigdy nie puszczać. Ale nie mógł tego zrobić. Tristan może był mu przeznaczony, ale wciąż tak naprawdę nie był jego. Wampir musiał się więc zadowolić niezręcznym przytulasem i zapewnić nastolatka, że jego przypuszczenia są nieprawdziwe.
Choć wiedział, że kawałek nieba, który został mu oferowany niedługo zostanie mu brutalnie odebrany, trzymał się go kurczowo i nie chciał puścić.
Tristan przysunął się do niego bliżej, pozwalając, by Jasper położył dłoń w miejscu jego rany. Ze spokojniejszym wyrazem twarzy popijał swoją herbatę, mrucząc pod nosem jakąś piosenkę.
Wampir rozluźnił się pod wpływem tego przyjemnego ciepła, pozwalając by spokój chłopaka przyćmił emocje innych gości, a słodki zapach jego skóry owinął mu zmysły plątaniną jedwabnych nici.
Czarnowłosy mimo tego, że w samochodzie zachowywał się jak potulny kotek przed komisariatem był jak kłębek nerwów. Jego paniczne zachowanie, słowa zlewające się niezrozumiały zlepek dźwięków i jego paranoiczny wzrok, wypatrujący czegoś wokół były niepokojące.
Jasper równie dobrze mógł umierać. Świadomość tego, że Triss przeżył w życiu coś podobnego była jak trucizna, wdzierająca się do jego mózgu.
Stan chłopaka nie polepszył się przez następne dni, choć trzeba przyznać, że Tristan naprawdę dobrze wszystko ukrywał.
Gdyby nie nadludzko wykształcone zmysły Jazz nigdy by nie zauważył tych drobnych oznak złego samopoczucia: podkrążonych oczu, łatwej irytacji, gwałtownych reakcji na głośne dźwięki i kontakt fizyczny, nerwowych spojrzeń wokół, braku apetytu, a nawet zaprzestania słuchania jakiejkolwiek muzyki.
Największym problemem w tej sytuacji był fakt, że wampir niewiele mógł zrobić. Nie powinien był się zorientować, że coś jest nie tak. A jako zwykły człowiek, którym był dla Trissa, nie miał nawet szansy by mu pomóc. Zwłaszcza, że nie miał zielonego pojęcia co tak naprawdę się dzieje.
Starał się tego dowiedzieć, ale z marnym skutkiem. Zadawał nastolatkowi dyskretne pytania, na które nie dostał jednoznacznej odpowiedzi. Zdecydował jednak, że za wszelką cenę dowie się o co chodzi.
Czarnowłosy jeszcze mocniej starał się ukrywać, że coś jest nie w porządku. Co niestety mu się udawało, gdyż wszyscy zwrócili się w stronę zupełnie innej sprawy: mianowicie Edwarda i Belli.
Fakt, cała szkoła widziała, że są razem. Natomiast Cullenowie, mimo iż życzyli im jak najlepiej, wciąż mieli niemałe opory przed ich związkiem.
Jednak nie mieli innego wyjścia niż zaakceptowanie dziewczyny. A ściślej mówiąc Jasper nie miał innego wyjścia - w końcu gdyby to zrobił, byłby skończonym hipokrytą, a z tego co wiedział, takich właśnie ludzi nienawidził Triss.
W końcu wszystko stało się oficjalne: Bella poznała Cullenów i nie było już możliwości powrotu do przeszłości.
Z tego wszystkiego wynikał tylko jeden plus: Jasper i Tristan mieli większe szanse, że będą zaakceptowani przez rodzinę.
_________________________________________

Scarred Skins | j.h.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz