Zayn otwiera oczy, nie wie co się dzieje i gdzie jest. Ostatnie co pamięta to długi melanż w jego mieszkaniu. Przyciskiem na pilocie obok szpitalnego łóżka delikatnej unosi się by zobaczyć pokój.
W sali na krześle śpi jego matka, jej głowa odchylona jest delikatnie w stronę chłopaka, wygląda na zmęczoną. Co znowu się stało? Nie rozumiał co tak właściwie tu robi. Spróbował się poruszyć ale ogromny ból w okolicy nerek, położył go do pozycji w której był. Zayn szybko wcisnął przycisk i wezwał pielęgniarkę.
Do sali weszła kobieta, przy okazji budząc panią Malik, gdy obie zobaczyły że chłopak nie śpi ta pierwsza pobiegła po lekarza a Patricia podeszła do łóżka.
- Hej malutki - odgarnęła włosy z jego czoła i pocałowała w sam środek. Normalnie Zayn by coś powiedział, ale był w szoku po przebudzeniu, poza tym matka wyglądała na szczęśliwą i nie chciał jej tego zabierać.
Do sali wszedł wysoki, siwowłosy mężczyzna po pięćdziesiątce ubrany w biały kitel.
- Dzień dobry panie Malik, jak się czujemy? - zapytał
- Nic nie pamiętam, co się stało?
- Wziął pan bardzo silne tabletki przeciwbólowe, chciał pan odebrać sobie życie - Zayn otworzył szerzej oczy - lewa nerka całkowicie odmówiła posłuszeństwa więc musieliśmy ją wyciąć, prawa prawie nie działała ale ją zostawiliśmy i zrobiliśmy przeszczep lewej - krople potu zebrały się na czole chłopaka, co on najlepszego narobił. Zamiast odszukać Lunę ten próbował popełnić samobójstwo.
- Kto był dawcą? Chcę podziękować.
- Dawca właśnie czeka na wypis, jeżeli będzie chciał się z panem zobaczyć na pewno to zrobi, ja niestety już nic tu nie poradzę. Lekarz zaczął sprawdzać wszystkie parametry na urządzeniach do których był przypięty Malik.
- Myślę, że za tydzień dostanie pan wypis, jestem myśli że organizm przyjął obcy organ. Lekarz wychodzi a Zayn zostaje ze swoją matką. Łapie jej dłoń i delikatnie unosi do swoich ust.
- Przepraszam mamo, nie wiem co sobie wyobrażałem, czy Luna się odezwała? - jego matka wybucha płaczem. Nigdy nie będzie w stanie podziękować dziewczynie za to co zrobiła dla jej syna. Okazała się mieć wielkie, szlachetne serce. Udowodniła tym swoją ogromną miłość do chłopaka i uratowała jego życie.
- Co się z nią stało? - w tym momencie do sali weszła powoli blondynka. Lekarze jednak nie dali jej wypisu, postanowili że jeszcze dwa dni ją poobserwują, jedyne co jej pozwolili to pójść do Zayn'a, dlatego właśnie stała w sali , ubrana jedynie w szpitalną koszulę i patrzyła na chłopaka, który wtulał się w matkę.
- Masz gościa - na te słowa chłopak spojrzał w stronę drzwi i wszystko w ciągu sekund sobie ułożył. Dziewczyna podeszła do niego bliżej i chwyciła jego dłoń, pochyliła się nad nią i ucałowała jego palce.
- To ty - wyszeptał, a pierwsze łzy spłynęły po jego twarzy zostawiając mokry ślad.
- Nie płacz, już jest w porządku, już wszystko będzie dobrze.
I wtedy już nic się dla nich nie liczyło, prócz tej chwili. Nie rozmawiali - słowa nie były potrzebne. Patricia po cichu się wymknęła i zostawiła syna z dziewczyną. Oni poprostu cieszyli się tym co w danej chwili mieli i tylko to było ważne.
- Kocham Cię Luno - wyszeptał w jej miękkie pachnące wanilią włosy.
- Kocham Cię bardziej Zayn - zamknął oczy na te słowa. Był teraz szczęśliwszy niż kiedykolwiek.Chwilo trwaj, trwaj, trwaj chwilo,
Wszystko z siebie daj, by cię nic nie zabiło...Smutno mi, że to już ostatni rozdział :( No ale w miejsce tego opowiadania będzie nowe - 'Chłopak numer siedem' na które Was zapraszam :*
CZYTASZ
✉klik ✉ Z.M ✔
FanficTo nie będzie kolejne opowiadanie o złym Zaynie, tak jak mam w zwyczaju pisać. Ten Zayn jest samotny i nieszczęśliwy. Potrzebuje lekarstwa na miłość.