Zayn patrzył w ekran swojego iPhona. To zapewne kolejny żart jakiejś psyhofanki. Z każdym numerem tak było, obiecywali że nie dostanie się do bazy, ale przecież nie mogli obiecać niemożliwego. Każdy numer musi znaleźć się w bazie danych. Nie musi mieć wpisanego obok imienia i nazwiska, wystarczy że tam jest. Czasem miał wrażenie, że one to w jakiś sposób wyczuwają. Kto wie, może znalazła się taka co wpisywała każdy numer, byle trafić na jego.
Ostatnio, był obojętny na wszystko. Na koncertach się nie odzywał, śpiewał co musiał i czekał do końca tego cyrku. Po koncercie wracał prosto do pokoju, nie chciał siedzieć z chłopakami. Oni, a w szczególności Harry, działali mu na nerwy. Mówili, by nie brał co noc innej, by wreszcie otrząsnął się po rozstaniu z Perrie. Nie chciał tego słuchać. Chciał zapomnieć o bólu jaki mu zadała ta niska, drobna blondynka, która zasłynęła w większej części dzięki niemu. A bardziej, dzięki związku z nim. Kim ona była wcześniej? Nie wybiłaby się tak daleko, tylko dzięki X Factor. Przechyla butelkę i bierze spory łyk alkoholu. Już nawet nie wie co pije. Ważne, że kopie. Podchodzi do łóżka, wyciąga walizkę i wybiera ubrania na wieczór. Gdy jest już gotowy, pakuje do kieszeni paczkę papierosów, prezerwatywy i telefon.
Wychodzi. Pogrążony w żalu, że znowu zrobi to samo.
Znowu nowa kobieta, kochanka na jedną noc
zabiera duszę samca piękno to.
Nie mów, że mnie kochasz po tej zwykłej jednej nocy,
bo to puste słowa dogodne serce się mrozi.
CZYTASZ
✉klik ✉ Z.M ✔
FanficTo nie będzie kolejne opowiadanie o złym Zaynie, tak jak mam w zwyczaju pisać. Ten Zayn jest samotny i nieszczęśliwy. Potrzebuje lekarstwa na miłość.