Stałem naprzeciw automatu z ciepłymi napojami. Nawet zwykła maszyna postanowiła się zbuntować przeciwko mnie. Więc w ramach zemsty uderzałem palcami we wszystkie przyciski, czekając na swoją kawę.
To zdecydowanie nie był mój dobry dzień, a nic nie pomagało to zmienić. Wszystko było jeszcze bardziej irytujące niż zazwyczaj. Oczy same zamykały się ze zmęczenia. Myśl, że dawka kofeiny w jakiś sposób pomoże, utrzymywała przy życiu. Siedziałem dopiero w tej budzie dwie godziny, a już dostawałem pierdolca.
Westchnąłem jeszcze raz, klikając przycisk do kawy, którą wcześniej wybrałem. Mały ekran dalej pokazywał ten sam komunikat.
- Te automaty chyba w całej historii szkoły nie wydały nawet jednej kawy - męski głos obił mi się z tyłu głowy. Powstrzymałem moje nachalne walenie w maszynę.
- To ustrojstwo zżarło mi cztery dolary - zirytowany odkręciłem się w stronę nieznanej mi postaci.
O ścianę opierał się wysoki chłopak, ubrany w ten sam mundurek co ja. Jego skóra była w odcieniach gorzkiej czekolady. Jeszcze bardziej ciemne oczy i włosy ścięte na krótko. Z założonymi rękami przyglądał mi się, nie ukrywając swojego lekkiego rozbawienia.
- Pełnią raczej rolę ozdoby - nie było na niej żadnego zadrapania ani kropli rozlanej kawy, co mogłoby zaprzeczyć jego słowom. - Ulicę dalej podają dobrą kawę - po chwili dodał z delikatnym uśmiechem. - I nie jest ona z automatu.
- Brzmi jak wybawienie.
- Idziesz? - poprawiłem plecak wiszący na moim ramieniu i pokierowałem się za chłopakiem.
Jeszcze niezbyt orientowałem się co i jak jest w tej szkole, więc posłusznie szedłem obok niego.
- Tak w ogóle to jestem Aiden. Chodzimy do tej samej klasy - w ułamku sekundy w moim mózgu otworzyły się wszystkie komórki, aby przypomnieć sobie czy wcześniej go widziałem.
- A tak... trzecia ławka po prawej stronie - przyglądałem się jego reakcji, by dostrzec czy mam racje.
- Czwarta - podsumował na skraju śmiechu.
- Było blisko. Tyler - po korytarzu rozniósł się dzwonek symbolizujący koniec przerwy.
- Nowy w Portland?
- Taa... - w ułamku sekundy do mojej głowy napłynęły te wszystkie wspomnienia, ten jeden dom. Jeden dom, który chociaż przez chwilę mogłem tak nazwać z czystym sumieniem. Ukosem spojrzałem na Aidena, który z przejęciem wpatrywał się we mnie. Otrząsnąłem się, przypominając o całym świecie. - Mój ojciec dostał tu pracę, to była spontaniczna decyzja.
Było to w jakimś stopniu prawda. Przynajmniej w małym stopniu. Nie chciałem wszystkim na wejściu opowiadać o hierarchii w swojej rodzinie. Nie była w żadnym stopniu, więc może dlatego chciałem się od niej ogrodzić tak wysokim murem.
- To musiało być trudne. Jednak nie masz się czym martwić. To bardzo spokojne miasto. Szybko ogarniesz co gdzie się znajduje.
- Jak na razie to ledwo wiem jak dojść do własnej szkoły. Mimo to nie jestem przekonany, aby w ogóle zapamiętywać tę drogę - wyszliśmy na zewnątrz, kierując się w stronę parkingu. - Poza tym jedno już moje wyjście skończyło się na tym, że jakaś wariatka wjechała w mnie samochodem - od razu usłyszałem jak wybucha śmiechem, zginając się w pół.
- Bardzo zabawne - zmrużyłem oczy patrząc na niego z mordem kiedy on wsiadał na miejsce kierowcy. - Kobiety naprawdę nie umieją prowadzić. Jeszcze smarkula chciał zwalić winę na mnie.
- A może jesteś taki zły, że ci to w żaden sposób nie odpłaciła - poruszył dwuznacznie brwiami, dalej się śmiejąc.
- Wolę nie mieć z nią nic wspólnego - zapieliśmy pasy, a brunet zaczynał wyjeżdżać ze swojego miejsca.
CZYTASZ
Trust me
Teen FictionBo byliśmy tylko dziećmi, które nie zasłużyły na życie w takim świecie. Ty wolałabyś mnie nigdy nie spotkać, a ja wolałbym nigdy cię nie skrzywdzić. !Opowiadanie może poruszać różne problemy psychiczne jak i zaburzenia. Może przedstawiać, lub opisyw...