Rozdział 18

1.8K 61 11
                                    

Metalowy długopis prześlizgiwał się przez opuszki moich palców. Przedmiot na początku dawał chłodne odczucie, jednak po dłuższym czasie czekania to się w nim zmieniło. Uderzyłem jedną końcówką o blat biurka. W jakiś sposób chciałem przyśpieszyć ty mijający czas. Obróciłem długopis w palcach i uderzyłem tym razem drugą końcówką.

Podniosłem głowę nie co wyżej, pozwalając oczom, rozejrzeć się po biurze. Po kilku pierwszych sekundach mogłem stwierdzić, że niczym się ono nie różniło od poprzedniego. Te same lniane zasłony ozdabiały ogromne okna, ograniczając tym samym dostęp do światła. Meble były czarne i matowe, gdzie na większości półkach stały równo poukładane segregatory. Skórzana kanapa, jak i jego fotel. Na biurku również znajdowały się te pióra, których używał zawsze.

Sięgnąłem ręką po ramkę ze zdjęciem. W dosyć klasycznej ramce znalazł się obraz nas wszystkich. Zdjęcie było wykonane jakieś pół roku temu. Każdy z nas był wystrojony w odświętne stroje, które w naszym życiu były jak druga skóra.

Charlotte jak zawsze szczerzyła się do kamery, stojąc obok mojego ojca. On za to wyglądał tak samo, jak na każdym zdjęciu wykonanym przez prasę. Caleb stał obok mnie, jego dołeczki, które były uwydatnione przez uśmiech, zasłaniały całą jego twarz. Patrząc tak na niego, wydawał się zupełnie innym chłopcem niż teraz.

Na koniec zostałem ja. Dłonie złożone przed sobą, złączone nogi i wyprostowana sylwetka. W pierwszej chwili można było stwierdzić, że zdjęcie zostało zrobione w idealnym momencie. To jednak były tylko pozory, bo gdyby tylko się lepiej przyjrzeć, można było zauważyć przekrwione oczy.

Jak zawsze miało to związek z moim ojcem. Dobrze pamiętałem ten wieczór, który z początku wydawał się idealnym zapychaczem czasu. Chwilę przed wyjście z domu, on poinformował mnie o tym, że za chwilę będę musiał się wyprowadzić z domu. Spędziłem tam swoje całe dzieciństwo i to tam zostały wszystkie wspomnienia z mamą.

Nie wiem, czy specjalnie poinformował mnie o tym tuż przed wyjściem, ale na pewno tego pożałował. Cały wieczór spędziłem na topieniu smutku w butelkach alkoholu. Na kilka metrów zapewne można było ode mnie odczuć tę specyficzną woń. Nie wspomnę już nawet o tym, jak wylądowałem na środku sali, tańcząc do melodii granej na fortepianie. Mnie to jednak nie przeszkadzało, bawiłem się niczym w najlepszym klubie nocnym. Trzymałem dłonie w górze, przeżywając właśnie najlepszy moment mojego życia.

Inne zdanie zapewne miał mój ojciec, który musiał wytłumaczyć wszystkim gościom moje skandaliczne zachowanie. Musiał zapewne też wykupić wszystkie zdjęcia zrobione przez prasę, tak aby jego pierworodny syn był nieskazitelny.

Oczywiście w domu mi się za to dostało, ale byłem chyba na tyle pijany, że nawet nie wziąłem tego na poważnie. Zapewne wtedy krzyczałem, rzucałem talerzami i wypowiadałem najgorsze słowa skierowane w jego osobę. Kiedy jednak byłem trzeźwy, zupełnie odpuściłem sobie ten temat.

- Nie jesteś spóźniony - jego głos mnie powitał.

Odłożyłem zdjęcie na swoje miejsce, po czym wygodniej poprawiłem się na fotelu.

- W przeciwieństwie do ciebie - odpowiedziałem, dalej będąc tyłem do niego.


Przeszedł przez całe pomieszczanie, siadając za biurkiem. Nasze oczy się spotkały.

- Jak idzie projekt hotelu?

- Wszystkie informacje są dostępne w elektrycznej wersji, do której masz dostęp - zabrałem dłonie z blatu, bawiąc się tym razem długopisem pod nim.

- Nie miałem czasu tam zajrzeć - spojrzał na swój komputer, gdzie pojawiła się prośba o wpisanie hasła.

- Masz od tego ludzi.

- Miller jest moim dobrym przyjacielem, chcę zrobić wszystko osobiście - jego dłonie przesunęły się po klawiaturze.

- Sam powtarzałeś, że w tej branży nie ma przyjaciół - zaśmiałem się cicho.

- Masz rację... - na jego usta wkradł się tajemniczy uśmieszek. Po moim ciele rozniósł się delikatny niepokój. Szósty zmysł zaczął pracować, w poszukiwaniu kolejnych dziwnych zachowań.

- Czy tylko po to mnie tu ściągnąłeś?

- Zaległe dokumenty czekają na ciebie w recepcji. Przydadzą ci się one zapewne w dalszej pracy - jego uwaga była już głównie skupiona na ekranie komputera.

Oparłem dłonie na zagłówkach, chcąc się podnieść.

- Jak w szkole? - opuściłem dłonie, pozostając dalej na fotelu.

- Tak jak to w szkole, nic specjalnego - odpowiedziałem zdawkowo.

- Jak oceny?

- Masz dostęp do mojego dziennika. Dyrekcja wysyła ci co miesiąc podsumowanie z moich ocen. Poleca przejrzeć maile - uśmiechnąłem się, wstając z krzesła.

On nic na to nie odpowiedział, a ja nie zamierzałem marnować więcej czasu. Stanąłem przy drzwiach, po chwili wychodząc na korytarz. Pracownicy krzątali się po cichu, zachowując tym samym swobodę pracy. Właśnie dzięki temu nie było widać, jak dużo ludzi pracowało w tej firmie.

Oparłem się o ściankę przy recepcji, czekając na kobietę, której obecnie tu nie było. Teraz, zamiast czekać na ojca, miałem na jego pracownicę.

Rozejrzałem się w poszukiwaniu jej. Czy ja zawsze musiałem mieć takie szczęście. Westchnąłem, poddenerwowany.

Przez korytarz przeszedł jeden mężczyzna razem z kobietą. Ich stroje były służbowe, idealnie pasujące do pozostałych. Nic ich nie wyróżniało, oprócz twarzy mężczyzny. Mógłbym przysiąść, że gdzieś go już wcześniej widziałem. Przyjrzałem się mu dokładniej, starając się, dowiedzieć kogo mi on przypominał.

Właśnie wtedy zdałem sobie sprawę, to był ten sam facet, którego widziałem tu. Ostatniego razu on również zwrócił moją uwagę.

Wstrzymałem oddech.

To był ten sam facet, którego widziałem pod blokiem Harper. Wtedy kiedy ją odwiozłem. On wszedł do tej samej klatki schodowej co ona. Nie byłoby w tym nic podejrzanego, gdyby nie ciemna aura otaczająca jego ciało.

Trust meOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz