Rozdział jest krótki i obejmuje tylko jeden wątek. W nim cała akcja przede wszystkim odbywa się w opisach.
Gdy zobaczyłam go całego pobitego, przeraziłam się bardziej niż sądziłam. Uświadomiłam to sobie, gdy wracaliśmy do domu podczas jego przysypiania na miejscu pasażera. Najśmieszniejsze jest również to, że nie przestraszyłam się go w postaci napastnika pomimo niewidoczności jego twarzy, a tym, że gdy go rozpoznałam, zobaczyłam w takim stanie. Nigdy bym nie sądziła, że zobaczę go takiego i że znajdzie wyjście służbowe przy którym musiał spędzić kilka godzin.
Jechałam samochodem co chwilę na niego zerkając. Chciałam się dowiedzieć dlaczego tak skończył. Przecież jeszcze kilka godzin temu byliśmy razem w parku rozmawiając jak ludzie, a teraz siedzi z ledwością oddychając. Pomimo miesiąca jaki jest, na dworze w nocy nie jest za ciepło, a jego bluza i dresowe spodnie, które są mokrawe nie dają mu upragnionego ciepła.
Był w tych samych ubraniach, w tym cholernym parku! Byliśmy w nim oboje, ale później... na sam koniec...
Kurwa.
Gdy podjechaliśmy pod nie oświetlony od środka dom od razu wyskoczyłam z samochodu i podbiegłam do niego z drugiej strony. Znowu zaczęło padać, a z moich oczu zaczęły lecieć łzy. Nie tylko ja ubolewałam nad tym chłopakiem, bo cały świat.
- Cameron, proszę cię, ocknij się. - Mówiłam do niego jakby miał się zaraz nie obudzić.
Dlaczego ja tak myślę? Nie powinnam nawet płakać. Dlaczego jestem jednym wielkim problemem? Kulą u nogi, która sprawia zbyt dużo problemów, która zamiast pomagać, wszystko rozpierdala. Nie wiem co się z nim stało, dlaczego ktoś mu to zrobił. Może i wyciągam nikłe wnioski, ale każdemu przyszło by do głowy to samo co mi.
- Jesteśmy pod domem. Proszę cię. - Gdy uchylił delikatnie oczy, uśmiechnęłam się płaczliwie - Pomogę ci przejść do domu, ale musisz mi pomóc. Nie dam rady sama. Jesteś za ciężki.
Gdy mi się przyglądał widziałam, że może i mnie słyszy, ale nie rozumie ich przekazu. Jego twarz puchnęła, z łuku brwiowego leciała mała stróżka krwi, warga rozcięta. Nos oraz polik spuchnięty, ale z tego pierwszego ciekła krew, która zostawiała odznaki już nawet na szyi. Oczy sine. Ciało sztywne.
Chwyciłam obiema rękoma jego jedno kolano i wystawiłam do wyjścia kontrolując drugie. Jak brałam jedną część ciała, musiałam zwracać uwagę na resztę. Widziłam jego starania do pomocy mi, bo zrobił największą pracę wtedy gdy wychodził z samochodu. Stanęłam pod jego pachą zarzucającą jego ramię na mnie, a swoim objęłam jego talię. Odchodząc od samochodu na kilka kroków zamknęłam je nogą i zaczęłam kierować się na werandę. Samochód stał na naszym podjeździe, więc nie powinno się nic złego stać.
Gdy wchodziliśmy na schody było mi jeszcze ciężej. Całym ciałem opadał na mnie, co powodowało moje zawahania równowagi. Nieraz przechyliłam się do tyłu, ale dzięki chociaż takiej koncentracji chłopaka, nie zrobiliśmy fikołka. Dom był zakluczony, musiałam grzebać w spodniach, by je odnaleźć, a gdy wreszcie to zrobiłam od kluczyłam je i zaczęłam instynktownie iść do swojego pokoju.
Pokazałam mężczyźnie, że musi być cicho przez co kiwnął głową. Nawet nie można było tego nazwać kiwnięciem. Był cały chwiejny i się nie kontrolował. Robił to co wiedział, że musi lub to, co ja robiłam. Wchodząc z nim do swojego pokoju posadziłam go, na co chciał się osunąć na materac, lecz powstrzymałam go, klękając przed nim i trzymając za barki. Zerkałam co chwilę, na drzwi na przeciwko mojego pokoju, ponieważ nie chciałam, by Rozalin nas nakryła.
- Zaraz pójdziemy się wykąpać, dobrze? - Zadałam mu pytania, aby wiedział co mam w planach. Wiedziałam, że mi nie odpowie więc to teoretycznie nie miało jakiegoś znaczenia, lecz dla mnie ma. Ma dla mnie znaczenie jego zdrowie i samopoczucie. - Opatrzę cię, a później będziesz spał w moim łóżku. Będziesz w moim domu tak długo dopóki ja cię stąd nie wyproszę, rozumiesz?
CZYTASZ
Zatracona
Romance~ Jego spojrzenie było zbyt harde i warte zazdrości, którą posiadałam. ~ ~ 01.07.2022 ~