Moje życie toczyło się tylko wokół matury. Każdy na mnie naciskał, lecz jedną osobą, która dawała mi otuchy, relaksowała mnie chociażby rozmową telefoniczną, był właśnie mój Cameron Chalamet.
Od rozmowy w moim miejscu pracy minęło kilka tygodni. Nie obchodziłam swoich urodzin, bo nie czułabym się z tym komfortowo. Co z tego, że właśnie wkroczyłam w świat osób dorosłych? To nie jest nic fajnego. Jestem już pełnoletnia i pomimo zastrzeżeń mojej siostry, że będę mogła liczyć na jej pomóc - to już nie będzie to samo. Zbliżają się wakacje, a co wtem idzie mój wyjazd do Finadelfii. Pomimo ubiegającego czasu nie rozmawiałam na ten temat z brunetem.- Nie spodziewałem się, że licealne mecze są aż tak huczne. - Krzyknął Logan zachowując się, jakby jego ostatni mecz był wieki temu.
- Wiesz... Od tamtego czasu nasze liceum się rozwinęło. Dostało więcej dobrych opinii, dofinansowanie oraz przybyło nowe grono uczniów, którzy na szczęście są kreatywniejsi niż my. - Odpowiedziałam wyczuwając delikatną nostalgie.
Zaczęłam się rozglądać po całym boisku słysząc głośną muzykę. Obracałam głowę w każdym kierunku świata, by ostatni raz ujrzeć to boisko całe rozświetlone, zobaczyć cheerleaderki rozgrzewające się i coraz większą ilość kibiców: rodzin, przyjaciół chcących obejrzeć ostatni rozegrany mecz naszej szkolnej reprezentacji. Podziwiając to wszystko do moich oczu naszły piekące łzy.
Ostatni raz stąpam po boisku i ostatni raz widzę kapitana drużyny bez czapeczki, biegającego w tę i spowrotem. Z szatni do trenera, od trenera do sędziego. Jeszcze nie był w pełni ubrany, a sam mecz miał się zacząć o dziewiętnastej.
Jeszcze kwadrans, aby zacząć początek końca.
Gęsia skórka obeszła mnie całą. Trybuny już były w większej mierze zapełnione przez ludzi. Sami przyszliśmy zająć jak najlepsze miejsca. Chłopaki trzymali popcorn, a Dain już w połowie zjedzonego hot-doga. Byliśmy przygotowani na kibicowanie, a słodkie napoje miały nam służyć do ukojenia gardła, gdy zacznie nas suszyć. Byliśmy ubrani w nasze barwy. Granatowo, biało, czerwone.
Odwróciłam się do Camerona, który rozmawiał z moją siostrą.
- Idźcie zająć nam miejsca. Ja muszę iść jeszcze w jedno miejsce.
- Do Michaela? - Zapytał będąc już poirytowany. Nie lubi, gdy ostrzegam go przed czymś nie dają mu jasno do zrozumienia do kogo lub czego idę. Czuje się wtedy okłamywany, chociaż to jest po prostu niedopowiedzenie.
- Chcę mu życzyć wygranego meczu. Myślisz, że to nie jest dla mnie ważne? - Retoryczne pytanie opuściło moje wargi - Jest. Bardzo. Więc dla niego tym bardziej. - Sunęłam swoją dłonią po jego barku w górę. - Kocham cię, wiesz?
- Wiem...
- To przestań być aż tak zazdrosny. - Stanęłam na palcach i chwytając jego zniesmaczoną minę moim stwierdzeniem, pocałowałam go przelotnie w usta. - Spotkaliśmy się z nim przecież nie raz i widziałeś, że mamy relacje czysto przyjacielskie. - Pomachał głową i tym razem on mnie chwycił, ale za biodra, i całując, zaczął iść w stronę trybun. Wymknęłam się mu odchodząc na kilka kroków i karcąc go palcem wskazującym.
Gdy stanęłam do niego plecami zaczęłam podążać szybko w kierunku szatni, bo tam widziałam podążającego Haynesa.
Odkąd złożyliśmy sobie deklaracje, postanowiliśmy się jeszcze chwilę ukrywać. Nie mieliśmy pewności czy nam wyjdzie, więc trwaliśmy w takim stanie do matury. Wtedy uczyliśmy się razem dzień w dzień.
CZYTASZ
Zatracona
Romance~ Jego spojrzenie było zbyt harde i warte zazdrości, którą posiadałam. ~ ~ 01.07.2022 ~