Pow. Rodrick
Nie mogło być gorzej. Rodzice byli wkurzeni i za karę ja i Greg musieliśmy spędzić weekend w domu spokojnej starości. W nudnym domu spokojnej starości wraz z naszym dziadkiem, który podobnie jak cały ośrodek, nie był zbyt ciekawy.
- Przestań! - krzyknął Greg, gdy wlekł się przede mną po korytarzu ośrodka, a ja niechcący i wcale nie specjalnie deptałem mu po piętach.
- Poskarż się mamie - odparłem bluźnierczo.
Dziadek nie znosi zwykłej telewizji. Zamiast tego, woli oglądać obraz z kamer umieszczonych w całym domu spokojnej starości. Uważa, że telewizja to bujda, a to co ogląda jest "prawdziwym życiem" czy tam "prawdziwym reality show". Choć tak naprawdę to jedno i to samo. Tak czy siak, jak sam kiedyś powiedział, nie zamieniłby za nic w świecie swojej telewizji.
- Powinienem być na próbie... - odparłem siedząc na kanapie w salonie dziadka.
- Dziadku, a możemy obejrzeć coś normalnego? - zapytał również nieszczęśliwy Greg, siedząc obok mnie.
- Hmm... Może zejdziemy do salonu gier? Lubicie gry? - spytał, a jego pomysł wydawał mi się na początku bardzo interesujący, lecz później sam przekonałem się, że to kolejna nudna rozrywka lub raczej zapychanie czymś czasu, gdyż gry pochodziły z przynajmniej osiemnastego wieku, a dziadek wyłącznie lubi te planszowe...
- Eh... - siadłem przy małym stole wraz z dziadkiem i bratem i starałem się jakoś zaakceptować sytuację.
- Pamiętajcie, jeden zawodnik czyta żart, a reszta stara się nie roześmiać. Powodzenia! Niektóre są naprawdę dobre! - oznajmił rozradowany, a w tym czasie Greg zaczął czytać.
- Przekładanie polityki ekonomicznej na podatkową, jest jak zaprzęganie konia za wozem... - przeczytał Greg, nie rozumiejąc z tego ani słowa. Ja w tym czasie wziąłem łyk mleka i poczekałem aż dziadek nie wytrzyma i zaśmieje się jako pierwszy.
- Hahahaha! - roześmiał się starszy, a ja udając śmiech, wyplułem mleko na koszulkę brata.
- Przezabawny! Czytaj kolejny - powiedziałem z wyższością, patrząc na wkurzonego Grega.
- Pójdę się przebrać... - odparł i wstał od stołu.
Przez resztę tej jakże nudnej soboty, nie działo się nic nadzwyczajnego. Greg zaraz po wspólnym graniu, wyszedł gdzieś i wrócił podobno dopiero pod wieczór, kiedy ja już spałem, gdyż nic innego nie przyszło mi do głowy, co mógłbym zrobić...
- Rodrick? - wyszeptał znany mi głos tuż do mojego ucha. - Hej, wstawaj już śpiochu. Chłopaki czekają na ciebie! Są już gotowi do występu, a ty nadal w łóżku...
- Co..? - odparłem zaspany i zdezorientowany całą sytuacją.
- Rodrick, skarbie... Masz dziś występ za dwie godziny, a za chwilę miałeś być na próbie wraz ze swoim zespołem - wyjaśniła sylwetka dziewczyny, która stała nade mną. Przetarłem swoje zaspane oczy, a owa postać wyostrzyła się na tyle, abym mógł ją bez problemu rozpoznać.
- Nicki? - wyszeptałem niepewnie.
- Tak, głupku... - dziewczyna uśmiechnęła się promiennie i pocałowała mnie w policzek.
- Twój zespół czeka. Może do nich zejdziesz? - ponownie zadała pytanie, jednak nie wiedzieć czemu, moje ciało nakazało mi przyciągnąć dziewczynę do siebie i zamknąć ją w mocnym uścisku. - Rodrick? Co ty robisz?! - krzyknęła oburzona, gdy moja ręka wędrowała coraz niżej wzdłuż ciała dziewczyny.
- Nic takiego... - odparłem i przerzuciłem ją tak aby teraz ta leżała pode mną.
- Rodrick... Twoi przyjaciele są na dole... Usłyszą wszystko - oznajmiła, gdy zacząłem całować jej szyję i obojczyki.
- Spokojnie. Nie usłyszą... - powiedziałem i zostawiłem kolejny czerwony ślad na jej szyi. Skorzystałem z faktu, że Nicki miała na sobie tylko krótkie spodenki i jak się przekonałem, moją koszulkę z logiem mojego zespołu, która była na nią trochę za duża, co tylko dodawało jej uroku. Nie czekając ani chwili dłużej, zdjąłem jej i swoje ubrania.
- Jeśli nie jesteś gotowa to po prostu powiedz.
- Nie, Rodrick, ja...
- Tak?
- Ja chciałam tylko powiedzieć, że cię kocham - oznajmiła, jej oczy zaszły mgłą. Moje ciało zwiesiło się, a myśli totalnie zniknęły. W końcu jakiekolwiek wątpliwości zostały rozwiane.
- Ja... Ja ciebie też kocham... - odpowiedziałem, a dziewczyna przyciągnęła mnie do siebie i...
I nagle obudziłem się będąc nadal w salonie dziadka, w domu spokojnej starości. Rozglądnąłem się po pokoju. Był poranek około godziny ósmej, może dziewiątej. Greg jeszcze spał na fotelu obok mnie. Postanowiłem założyć coś na siebie, a następnie skorzystać z łazienki.
- O! Rodrick! Nie śpisz już? - zapytał dziadek poprawiając swoją koszulę w lustrze, w przedpokoju.
- Też się dziwię... - odparłem i wszedłem do łazienki. Oparłem się o umywalkę, a następnie spojrzałem w lustro.
~ Mokry sen o Nicki? Nie... Nie mogę o tym myśleć! Muszę jakoś o tym zapomnieć. Jakoś... się od tego odciąć. Tylko jak?
Pomyślałem, a po skończonych czynnościach, postanowiłem wrócić do salonu, w którym jeszcze spał Greg. Zauważyłem jednak bardzo ciekawą rzecz na komodzie znajdującej się obok niego. Chwyciłem za książkę, która okazała się być dziennikiem, po czym usiadłem na kanapie i zacząłem czytać na głos.
- Do dziś nie wierzyłem w przeznaczenie. Moje marzenia nareszcie zaczęły się spełniać!
- Rodrick, pogadaj przez telefon gdzieś indziej... - rzekł zaspany, lecz ja kontynuowałem dalej.
- Wizyta u dziadka miała być karą, a okazała się przeznaczeniem. Koło fortuny się obróciło. Aww... Hahaha! - zaśmiałem się i rzuciłem do ucieczki, gdy ten się obudził.
- Oddawaj!
- Nic z tego! - odparłem i przytrzymałem brata za głowę aby ten nie mógł nic zrobić. - Wiesz... Chyba naprawdę oddam. Ale Holly! Niech to przeczyta.
- Oddaj to! - krzyczał Greg, który biegł w samych gaciach za mną.
- Nie! - szybkim krokiem wszedłem do windy, a ta zamknęła się tuż przed nosem Grega.
Gdy zjechałem na dół, zobaczyłem Holly i już miałem do niej podejść, gdyby nie Greg biegnący z ogromnym kwiatkiem, który zapewne miał zasłonić jego brak ubioru. Chłopak wyrwał mi dziennik z ręki, lecz ja wpadłem na lepszy pomyśł. Pobiegłem na górę do salonu dziadka i pierwsze co zrobiłem, to kliknąłem przycisk do nagrywania na telewizorze. Po dłuższej chwili, Greg wrócił do pokoju cały zdyszany.
- Hejj, Greg. Patrz co mam - zacząłem i pocałowałem kasetę z nagraniem jak mój brat lata w samych gaciach po całym ośrodku.
- Eh... - odparł bezradny i odszedł w głąb mieszkania. Ja zaś oparłem się o kanapę, ciesząc się zwycięstwem.
~ Dobrze, że chociaż na chwilę mogłem zapomnieć o tamtym śnie... Cóż, jednak weekend u dziadka w domu spokojnej starości nie był aż taki zły.
Pomyślałem z uśmiechem na ustach, przytulając kasetę do siebie...
CZYTASZ
Love & War | Rodrick Heffley
Фанфик"- 𝘊𝘰 𝘤𝘪 𝘱𝘰𝘸𝘪𝘦𝘥𝘻𝘪𝘢ł𝘦𝘮, ż𝘦 𝘴𝘪ę 𝘴𝘵𝘢𝘯𝘪𝘦, 𝘫𝘦ś𝘭𝘪 𝘸𝘦𝘫𝘥𝘻𝘪𝘦𝘴𝘻 𝘥𝘰 𝘮𝘰𝘫𝘦𝘨𝘰 𝘱𝘰𝘬𝘰𝘫𝘶? - 𝘊óż... 𝘡𝘢𝘸𝘴𝘻𝘦 𝘮𝘰ż𝘦𝘮𝘺 𝘴𝘪ę 𝘱𝘳𝘻𝘦𝘬𝘰𝘯𝘢ć." ♡ "𝘐𝘧 𝘢𝘭𝘭 𝘪𝘴 𝘧𝘢𝘪𝘳 𝘪𝘯 𝘭𝘰𝘷𝘦 𝘢𝘯𝘥 𝘸𝘢𝘳 𝘐 𝘤�...