𝘉𝘭𝘰𝘰𝘥𝘺 𝘔𝘢𝘳𝘺

284 9 2
                                    

Pow. Rodrick

Przez całą noc, miałem w głowie jedynie to, co napisał mi Max. Nie dowierzałem w to, że ludzie mogą być aż tak okrutni, co do niektórych. Lecz zdziwiło mnie to, że Nicki nigdy mi o tym nie wspomniała i nawet nie zdawała się być osobą, która przeszła przez coś takiego. Nie wiem jak długo jeszcze będzie to ukrywać, jednak boję się, że gdy dowie się że Max wszystko mi powiedział, to cóż... W sumie teraz nie wiem co nawet o tym myśleć. Nie wiem czy powinienem o tym z nią porozmawiać czy raczej to ukrywać. To nie jest temat do zwykłej pogawędki, a ja raczej preferuję luźne rozmowy niż właśnie takie. Ale cóż, jak na razie Nicki jeszcze nie wróciła, więc nie powinienem teraz się o to martwić. Przynajmniej jak na razie.
Następnego dnia wstałem dość późno o ile mogę to tak nazwać, ponieważ zeszłej nocy położyłem się spać przed drugą. Ostatnie wydarzenia po prostu mnie dobijają coraz bardziej. Czuję, że muszę odpocząć, a najlepiej to gdzieś pojechać. Tylko gdzie? I z kim? Skoro mojej dziewczyny tu nie ma, czuję, że nie ma również części mnie, która tak naprawdę dawała mi energię do jakiegokolwiek działania. Ale to niestety muszę jakoś przeboleć. Nie będzie łatwo. Na początku nigdy nie jest. Lecz mam nadzieję, że odpowiednio zaplanowany czas, umili mi czekania na jej powrót. Jak na razie pragnąłem jedynie odpoczynku, jednak niestety kiedy chciałem się położyć na kanapie w salonie, moi ukochani rodzice, przypomnieli mi, że dziś jest święto niepodległości, a nasi sąsiedzi robią z tego powodu pseudo imprezę i musimy iść wszyscy. A już miałem plan na dzisiejszy dzień...
Lecz dzień wcześniej udało mi się podsłuchać rozmowę Grega z naszym tatą, gdzie chwalił mu się, że jakimś prawem zdobył robotę. Od tego czasu unika mnie, ale ja i tak postanowiłem wydobyć wszystkie informacje.

- Pracusiu! - zaczepiłem brata, gdy wszyscy oddalili się na tyle aby nie słyszeli naszej rozmowy. - Nie wierzę, że masz robotę!

- Jasne, że mam - odparł i odwrócił wzrok, a następnie odszedł gdzieś dalej. Ja jednak nie dałem za wygraną i po chwili znowu do niego podszedłem.

- Wiesz co, chyba powiem tacie co mnie gryzie.

- Rób co chcesz - rzekł pewnie.

- I zrobię... - powiedziałem i zabrałem mu ciasto z talerza.

- Okej, okej. No dobra, nie mam pracy. Jeżdżę do klubu aby widywać Holly.

- To ta co przeprowadziła się tu rok temu? I ta, w której się zabujełeś?

- Tak...

- Wiedziałem!

- Tylko tam mogę ją spotkać! Uczy dzieci grać w tenisa. Czasem przyjeżdża jej siostra.

- Jej siostra?

- Heather Hills. To ta, co przejechała ci po stopie na zakończeniu roku szkolnego.

- Aa... No tak... Wkręć mnie.

- Nie mogę. Rowley mnie zabiera. Jego mama należy do klubu.

- To ty weź mnie.

- Nie wolno mi, sam jestem gościem.

- Hmm... - odparłem, a w mojej głowie zrodził się pewny plan.

Pow. Max

-Czyli na pewno chcesz tam iść? Nie wolisz się nie narażać na tych debili?

- Nie. Oni nigdy nie odpuszczą i nie przyznają się do winy. Nikt im tego nie uświadomi oprócz mnie - odparła i wyszła ze swojego pokoju. - A poza tym... chcę się zemścić... - dodała i ruszyła do matki. Słyszałem jedynie jak rozmawiają odnośnie naszego wyjścia z domu. Na szczęście obyło się bez kłótni.

- A co jeżeli coś pójdzie nie tak? - zapytałem, gdy wychodziliśmy z domu.

- Nic nie pójdzie nie tak. Wszystko ułoży się idealnie...

- Jednak nadal cię nie rozumiem. Przecież mówiłaś, że masz ich gdzieś.

- A ty mówiłeś, że sam się zemścisz. To co w końcu wybierasz?

- Teraz sam nie wiem...

- W Ameryce byłeś twardy aż nadto. A teraz?

- Ale nie uważasz, że tym tylko pogorszysz sytuację?

- Nie odpuszczam. A im nigdy nie odpuszczę - rzekła stanowczo, kiedy znaleźliśmy się na miejscu. Przełknąłem ślinę i niepewnie wszedłem za Nicki na teren boiska.

~ To nie skończy się dobrze...

- Ooo! No proszę! A któż to raczył przyjść się spotkać!

- Właśnie! Myśleliśmy, że już tam zostałaś!

- I co, poznałaś może nowych przyjaciół, co?

- A może znalazłaś sobie chłopaka?

- Hahaha! - wszyscy wybuchli śmiechem, lecz Nicki stała twardo, nie mówiąc zupełnie nic. Widziałem jedynie jak zaciska palce z gniewu i chęci zemsty.

- No... To jak było w tej Ameryce? - odparł pewien chłopak podchodząc do niej od tyłu, a następnie wyszeptał jej do ucha. Nicki natomiast od razu odwróciła się i prawie uderzyła chłopaka. - Niech zgadnę... Dalej mnie nienawidzisz za to, co niby ci zrobiłem? - rzekł, po czym podniósł swoją głowę do góry poprawiając przy tym włosy.

- Nie, nienawidzę was za waszą podłość i fałszywość. Na prawdę nie mogę się doczekać wyjaśnienia z wami niektórych rzeczy. I nie obchodzi mnie to w jaki sposób to rozwiążemy...

- To ciekawie sobie ubzdurałaś, Nicki... - powiedział i zbliżył się do dziewczyny na bardzo bliską odległość. Lecz Nicki ponownie nawet nie drgnęła. Jedyne co zrobiła, to lekko podniosła głowę w górę. - Ale ciekawi mnie to... Jak chcesz to rozwiązać...

- Pozwolę wam wybrać... - zaczęła i przysunęła się do chłopaka tak aby jej usta prawie dotykały jego prawego ucha. - Waszą przegraną, Marco... - dodała z chytrym uśmiechem, po czym ruszyła w stronę ławek umieszczonych na poboczach boiska.

Gdy wszyscy zrobili jej korytarz aby mogła przejść, spojrzeli się następnie na mnie, próbując zniszczyć mnie wzrokiem i sprawić abym stąd uciekł. Jednak nie wiedzieli tego, że ja równie jak Nicki, nie zamierzam się poddać i tak samo jak ona, też ich nienawidzę.

- Wiesz co młody... - zaczął Marco, który podszedł do mnie i zagrodził mi drogę. Nie był wysokiego wzrostu, więc nasze wrogie spojrzenia spotkały się od razu. - Lepiej sobie stąd idź. Dobrze radzę - poradził, a reszta grupy zaśmiała się.

- Gdybym był na twoim miejscu, to raczej mnie by już tu nie było... - odparłem, a następnie poszedłem w stronę Nicki, czując na sobie ich niezadowolone spojrzenia.

Pow. Rodrick

Sprawy zaczęły się lekko komplikować. Nicki i Max byli stosunkowo cicho i nie odpisywali mi na żadne wiadomości. Martwiło mnie to, ale usprawiedliwiałem to różnicą czasu. Choć i tak to było dosyć głupie. Bo napisałem do nich od razu, kiedy wróciłem od sąsiadów. Więc teoretycznie nie było zbyt późno aby u nich była noc. Ale starałem się tym nie przejmować i tym razem poszedłem wcześniej spać niż ostatnio. W sumie to coraz mniej doskwiera mi nieobecność Nicki. Chyba nauczyłem się jak to w końcu zaakceptować.

Love & War | Rodrick HeffleyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz