Pow. Rodrick
Cóż, następnego dnia na moją głowę spadł kolejny problem. Mianowicie tuż po spotkaniu, mój tata przywiózł do domu psa. Tak, psa, którym ja i Greg mieliśmy się zajmować. Podobno miał uczyć odpowiedzialności czy coś. Lecz ja i tak zrzuciłem wszystko na brata, a tata nawet nie protestował, bo pokochał psa bardziej niż kogokolwiek z rodziny. Padło nawet imię dla niego: "Słodziak", że też nie lepsze. Ale tata zgodziłby się na wszystko żeby go zatrzymać. Ale jak na ten moment dla mnie liczyła się tylko wycieczka do tego klubu, do którego jeździ Greg.
- Hej, tylko o mnie nie zapomnij! - wyszeptałem chowając się w krzaku przy wejściu.
- Idź na tyły! - odparł, a ja pobiegłem za budynek. Po dość długiej chwili, przyszedł do mnie Greg.
- Rodrick? Rodrick?! - wykrzyknął, a ja wyszedłem w końcu ze śmietnika.
- Dzień doberek! Ej którędy do wychodka? - zapytałem, ale ten tylko pokiwał głową i kazał mi iść za nim.
- Jeszcze napojów? - zapytał kelner, kiedy weszliśmy na teren klubu.
- Nie, nie trzeba - odparł Greg.
- Ja poproszę.
- Oh, tylko żartuje.
- Ani trochę. Podwójne frytki, waniliowego shake i coś z bekonem - powiedziałem, a kelner zdziwił się lekko i odszedł.
- O! Wyszedłeś! Już myślałem, że cię nie znajdę - rzekł grubcio w basenie, a ja położyłem się na leżaku. - Co tu robi Rodrick?
- Zaprosili mnie. Fikasz?
- Nie! W życiu - odparł przestraszony, a ja ściągnąłem koszulkę.
- Skąd masz tatuaż? Mama cię zabije!
- Wiele o mnie nie wiesz... - wyjaśniłem. Po chwili przyszło moje upragnione jedzenie, które jak się okazało, było najlepszym jedzeniem jakie do tej pory mogłem zjeść.
Lecz to nie było najlepszym co mnie dziś spotkało. Bo kiedy leżałem sobie spokojnie na leżaku, zobaczyłem znajomo wyglądającą mi postać. Gdy się jednak przyjrzałem, dostrzegłem, że jest to nikt inni niż Heather Hills. To ta, która przejechała mi kilka dni temu po stopie. Lecz nie czułem do niej złości, ale coś zupełnie innego. Coś, co nie pozwalało mi odwrócić od niej wzroku. Dziewczyna robiła tu za ratownika, a na swoim krześle wyglądała dziwnie pięknie. Od kiedy się przeprowadziła nawet jej nie rozpoznawałem, ale teraz poczułem do niej coś innego. Coś trochę podobnego, gdy spotkałem Nicki, ale coś słabszego niż tamto. Nie wiedzieć czemu, ale postanowiłem odwalić coś głupiego. Mianowicie wszedłem do wody i zacząłem udawać, że się topie. Jednak dziewczyna miała to gdzieś i zamiast mi pomóc, rozmawiała z jakąś dziewczynką. Nie przewidziałem tego, że ktoś inny może wziąć to na poważnie i zechcieć mi pomóc. Gdy udawałem, że się topię, zauważył to jakiś koleś, który tak po prostu zaczął mnie wyciągać z wody, a następnie zaczął robić sztuczne oddychanie, które było ohydnie przerażające. Na prawdę nie wiem, co mnie skusiło do tego.
- Ani się waż mówić o tym co się stało Nicki lub Maxowi, jasne - odparłem do Grega już po całym zajściu będąc nadal w ciężkim szoku.
-J-jasne.
Pow. Max
- Więc rozegrajmy to meczem - stwierdził Marco po dłuższej chwili.
- Meczem chcesz wyjaśnić takie rzeczy? Co ty sobie w ogóle myślisz?!
- Nie wiem co w tym jest dla ciebie takie niejasne.
- To, że takie sprawy wyjaśnia się rozmową, a nie czymś takim!

CZYTASZ
Love & War | Rodrick Heffley
Fanfic"- 𝘊𝘰 𝘤𝘪 𝘱𝘰𝘸𝘪𝘦𝘥𝘻𝘪𝘢ł𝘦𝘮, ż𝘦 𝘴𝘪ę 𝘴𝘵𝘢𝘯𝘪𝘦, 𝘫𝘦ś𝘭𝘪 𝘸𝘦𝘫𝘥𝘻𝘪𝘦𝘴𝘻 𝘥𝘰 𝘮𝘰𝘫𝘦𝘨𝘰 𝘱𝘰𝘬𝘰𝘫𝘶? - 𝘊óż... 𝘡𝘢𝘸𝘴𝘻𝘦 𝘮𝘰ż𝘦𝘮𝘺 𝘴𝘪ę 𝘱𝘳𝘻𝘦𝘬𝘰𝘯𝘢ć." ♡ "𝘐𝘧 𝘢𝘭𝘭 𝘪𝘴 𝘧𝘢𝘪𝘳 𝘪𝘯 𝘭𝘰𝘷𝘦 𝘢𝘯𝘥 𝘸𝘢𝘳 𝘐 𝘤�...