27.06.2021 godz. 11:13, Gdańsk
Wszystko zepsułem. Znowu.
Miałem idealną szansę, by u niego zaplusować, a wyszedłem na kompletnego idiotę.
Podnieciłem się na śniadaniu, patrząc na jego zwinne palce w ustach. Po prostu... argh! Zabrał mnie na górę, a ja poryczałem się! JAK KOMPLETNY IDIOTA KTÓRYM JESTEM DO KURWY NĘDZY. Mam dość. Nie potrafię niczego zrobić dobrze, wszystko zjebałem... ale jestem coraz bliżej podjęcia ostatecznej decyzji. Dzisiaj moją karą będzie 27 kresek.
Uwielbiał to robić. Wyzwalało go to. Pisanie było czymś, co wręcz ubóstwiał.
Trochę mniej lubił samokaranie się, ale to było potrzebne. Pozwalał, by ból psychiczny przeminął. Wolał cierpieć fizycznie, w końcu już przyzwyczaił się do tego. Usiadł pod ścianą i skulił nogi. Zawsze nosił przy sobie trzy. Gdyby któraś uległa zniszczeniu. Wyjął z kieszeni jedną żyletkę i scyzoryk. Naostrzył IDEALNIE, po czym spojrzał na przedramię. Było obrzydliwe. Całe poharatane. Ale już za późno na odwrót.
Jedna.
Druga.
Trzecia.
Czwarta i piąta.
...
Dziewiętnasta.
Zaczęło boleć. Krew jest już wszędzie. Płacz Remusa zagłusza ciszę. Ktoś dobija się do drzwi. Zamknięte.
Dwudziesta.
Brak sił na podniesienie ręki. Ale jeszcze tylko siedem. Da radę.
NAPISZ W PAMIĘTNIKU, ŻE TO KONIEC! DASZ RADĘ!
Tak zrobił. Ostatkiem sił „podpisał" zakrwawioną stronę.
KONIEC. DZIĘKUJĘ.
Dwudziesta pierwsza.
Oczy zaszły mu mgłą. Z trudem łapie kolejny oddech. Słyszy Syriusza zza drzwi. Pewnie zauważył krew. Jest jej tyle, że w końcu musiała popłynąć przez dziurę w drzwiach.
Dwudziesta druga
Ktoś próbuje wyważyć drzwi, ale przez to, że zamknął na dwa zamki, jest trudno. Chociaż, to chyba nie przez to. Ciężko jest mu teraz myśleć.
Dwudziesta trzecia.
Ma mroczki przed oczami. Pozwala sobie na przerwę. Patrzy w dół. I nie widzi nic. Tylko krew. I nic więcej.
Dasz radę. Potwory się tępi i zabija, robisz im przysługę.
Dwudziesta czwarta.
Decyzja zapadła. ZABIJ SIĘ.
Dwudziesta piąta.
Przestaje oddychać. Nie może.
Dwudziesta szósta.
Syriuszowi w końcu udało się wyważyć te przeklęte drzwi. Wbiegł do środka, a za nim Lily. Na całej podłodze była krew. TYLKO krew. Remus siedział skulony. Cały we krwi, z żyletką w drugiej dłoni. Zapłakana twarz nie wytwarzała już żadnych łez. Podbiegł do niego i wyciągnął z bezwładnej dłoni narzędzie „zbrodni". Położył Lupina na plechach. 10s. Nie oddychał.
-Kurwa, Evans, dzwoń po karetkę! Szybko! – sam zaczął RKO. Nie mógł w to uwierzyć. Dlaczego chłopak chciał się zabić przez ten incydent? Rozumiał, że był dla niego niekomfortowy, ale żeby aż tak? Chyba że to wcale nie chodziło o to. Może ten incydent dolał po prostu oliwy do ognia.
CZYTASZ
Pamiętaj, że cię kocham || WOLFSTAR, jegulus
FanfictionZmiana otoczenia nie zawsze pozytywnie wpływa na nasze losy. Niekiedy żałujemy tej decyzji, nie mogąc poradzić sobie z nowymi problemami. A jak będzie z Remusem? W końcu nie radził sobie przez parę lat, czy nie doprowadzi to do tragicznych skutków...