9. Sen

218 13 6
                                    

Z wrażenia aż spadłem z krzesła. W progu mojego pokoju stał blondwłosy demon. Wyglądał na zmieszanego.

Cofnąłem się pod okno, wciskając się tak głęboko w kaloryfer jak tylko mogłem. Znowu będzie mi groził. Albo tym razem na prawde mnie zabije. Zacząłem płakać.

- Nie, Sosenko - kucnął jakiś metr ode mnie. Nie podobała mi się ta bliskość. - Nie płacz - otarł mi łzy z oczu, ale ciągle leciały nowe.

Trzęsąc się jak osika, odsunąłem jego rękę.

- Zo-staw mnie - głos mi się załamał.

- Dobrze - odsunął się kawałek. - Przyszedłem przeprosić - dodał znacznie ciszej, lekko czerwieniejąc.

Z zdziwienia na chwilę przestałem beczeć. Dokładnie przyjrzałem się jego twarzy doszukując się podstępu. Nic. Kłamał, wiedziałem o tym, ale nie widziałem na jego twarzy żadnych dowodów na to.

- Więc... - zaczął jakby nie pewnie. - Przepraszam. Za wszystko - potarł dłonią kark. - Wiem, że to nie cofnie tego co ci zrobiłem, ale przepraszam - wyglądał jakby też był bliski płaczu.

Wziął głeboki oddech i wstał. Wstrzymałem oddech.

- Ja już pójdę - stanął w drzwiach. - jakbyś czegoś ode mnie potrzebował to śmiało mów, okej?

Po kiwałem głową. Wolałem się zgodzić, żeby nie ciągnął tematu i wyszedł. I faktycznie, po chwili już zostałem sam w pokoju. Ogarnąłem się i wróciłem do mapy myśli leżącej na biurku.

***

Znowu wrócił zamyślony Bill. Mało mówił. Mało jadł. Nie utrzymywał kontaktu wzrokowego.

Dla czego on to robi? Jaki ma w tym cel? Zastanawiałem się nad tym dość długo, by dojść do wniosku, że... nie wiem. To było bez sensu.

Spędzałem kolejne dni próbując rozgryźć wszystkie zagadki tego miasta - portal, list i oczywiście Billa. Miałem wrażenie, że te sprawy się łączą. Nie wiedziałem jednak, w którym punkcie.

Po kilku dniach spokoju wróciły koszmary. Tym razem jednak były inne. Demon nie prześladował w nich mnie. Torturował dziesiątki innych istot i sam wyglądał troche inaczej...

Wszyscy dostrzegli wory pod moimi oczami. Jednak nikt nie mógł nic na to poradzić. Wujkowie dali mi leki na sen. Nie pomogły. A Mabs zaproponowała, że możemy znowu razem mieszkać, ale honor kazał mi odmówić. Newt Will zapewnił, że jakbym chciał to może pomóc mi swoją magią.

- Wolę nie - odpowiedziałem mu w tedy. Chciałem się trzymać jak najdalej od magii, od czasu dziwnogedonu. - Ale dzięki.

Któregoś dnia, gdy poszedłem zrobić sobie kakao - lubiłem je popijać czytając książkę - w kuchni zjawił się Bill. Oparł się nonszalancko, z skrzyżowanymi na piersi rękami, o lodówkę.

- Co robisz Sosenko - spytał przyjaźnie.

Kompletnie go nie rozumiem. Raz mnie unika, jest zamyślony i w ogóle, a kiedy indziej bije od niego taka pewność siebie jak w tamtej chwili.

,,Oddychaj" powtarzałem sobie w myślach.

- Ka-kao - głos mi się załamał. Mogłem udawać odwarznego, ale siebie nie oszukam. ,,Oddychaj".

- Czemu nie śpisz? - spytał podejrzliwie.

- Spał? - zdziwiłem się. - Jest południe.

- Nie teraz - prychnął. - W nocy - delikatnie chwycił moją twarz dłonią. Serce mi się prawie zatrzymało. - Masz straszne wory pod oczami.

Pierdolone Demony | Billdip | ZAKOŃCZONE✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz