Bill wrócił chwile później niż ja.
- Co porabia moja Sosenka? - spytał.
- Uzupełniam notatki - zamknąłem zeszyt i wsadziłem go do plecaka. Wolałem nie pokazywać, że tak na prawdę naszkicowałem na marginesie kilka bazgrołów, bo podsłuchiwałem jego rozmowy.
- Mam dla ciebie niespodziankę - wypalił demon.
- Niespodziankę? - szczerze się zdziwiłem. Nie wiedziałem, że tak zacznie temat.
- Tak, ale musisz iść za mną.
- Okej - entuzjastycznie wstałem z krzesła.
W ciszy przeszliśmy przez labirynt tuneli. Ja byłem podjarany. Bill wyglądał na zamyślonego.
- Sosenko? - spytał nawet na mnie nie patrząc.
- Tak? - byłem zaskoczony tym, że w końcu się odezwał.
- Słyszałeś kiedyś o ludziach, którzy uprawiają magie?
- Coś tam słyszałem, ale to głównie oszuści.
- Wiesz, jeżeli nie odbierze im się tej możliwości, to mogą na prawdę czarować.
Dotarliśmy do tej samej jaskini co ostatnio.
- Co znaczy odebrać?
Usidliśmy na ziemi.
- No wiesz, są różne rytuały na to - zaczął bawić się kamieniem, obracając go w dłoni . - Głownie te związane z religiami monoteistycznymi.
- Czyli Chrześcijaństwo... - nie dokończyłem.
- Prosze nie mów, że twoi rodzice cie ochrzcili - demon tak szybko zerwał się z miejsca, że aż się wzdrygnąłem. - Przepraszam - wrócił do poprzedniej pozycji.
- Tak i co z tego? - przekręciłem głowę w nie zrozumieniu.
- To, że nie moge cie odesłać - wstał, zaczął chodzić w kółko, nadmiernie gestykulując. - A trwa wojna, Sosenko - spojrzał na mnie zatrzymując się na chwilę - musisz się bronić.
- To co...? - znowu mi przerwał:
- Trzeba odblokować twoją magię.
- Jak? - również wstałem.
- Jest pewne zaklęcie... - zrobiłem krok w tył - Nie bój się - podszedł do mnie. Położył mi dłonie na ramionach i spojrzał prosto w oczy. Wyglądał na zmartwionego. - Nie skrzywdzę cię, obiecuję.
- Dobrze - zgodziłem się, choć tak na prawdę bardzo się bałem.
Bill wytrzasnął z kąś kawałek czerwonej - mam nadzieję - kredy. Namalował w okół mnie około, potem następne, większe i jeszcze jedno. Między nimi dorysował kreski oraz dziwne symbole. Wyciągnął w moją stronę rękę.
Zerknąłem na niego nie pewnie. Nie był tym samym potworem, co W TEDY, a przynajmniej taką miałem nadzieję. Miałem nogi jak z waty. Nasze oczy spotkały się.
- To nie jest umowa - wyjaśnił. - Wpuszczę cię do twojej podświadomości, żebyś sam uwolnił swoją magię.
Kiwnąłem głową i bez zastanowienia chwyciłem jego dłoń. Wolałem o tym za dużo nie myśleć.
Jaskinia rozmyła mi się przed oczami. Wszystko wirowało, zamazując się. Barwy tańczyły przed moimi oczami, aż nastała absolutna ciemność. To wszystko wydało mi się podejrzanie znajome.
Dopiero po chwili dotarło do mnie, że jestem we własnej głowie. Co ja miałem zrobić? I co ważniejsze; jak?
Powoli przemierzałem pustkę. Dziwne, w umyśle wujka Stanka były drzwi do wspomnień.
Jak na zawołanie w oddali pojawiło się światło. Pobiegłem w jego stronę. Wyciągnąłem dłoń i... wbiegłem do biblioteki?
Regały sięgające pod sam sufit, zajmowały starannie ułożone książki. Wziąłem jedną do ręki. ,,Ósme urodziny". Otworzyłem ją. W środku zaczęły poruszać się obrazki z tamtego dnia.
Grupka dzieciaków biegała po krytym placu zabaw.
- Dippi, popatrz! - krzyknęła Mabel. Zaczepiła się nogami o wystający pręt, obity niebieską gumą i odchyliła się do tyłu. Zawisła do góry nogami.
Uśmiechnąłem się na to wspomnienie. Byliśmy w tedy tacy mali i tacy radośni.
- Super! - ekscytowały się dzieciaki.
Podbiegłem i przybiłem jej piątkę.
- Jak stamtąd zejdziesz? - spytałem po chwili.
- Nie wiem - zaczeła płakać. - Nie umiem zejść! - szlochała.
- Zaraz wracam - rzuciłem, biegnąc po pomoc.
Potem przyszli rodzice i ściągnęli Mabs. Oboje tego dnia dostaliśmy wielki opierdol.
Zamknąłem książkę, zanim zaczęli na dobre swój wywud o naszj nie odpowiedzialności i o ,,niebezpieczeństwach takich zachowań"
Wziąłem kilka następnych; ,,Powrót do wodogrzmotów", ,,Początek liceum" i ,,Pierwszy raz"
Najwyraźniej każda z nich była jednym z moich wspomnień. To dziwne. U wujka Stanka był poskręcany tunel drzwi, więc czemu u mnie jest biblioteka?
Odłożyłem przedmioty na miejsce, pilnując kolejności. Wolałem nie mieszać sobie w głowie. Przeszedłem przez pomieszczenie podziwiając Grecką architekturę. Sufit podpierały bogate, białe kolumny.
Po długieeeeej wędrówce między regałami dotarłem do bardziej zniszczonej części księgozbioru - wyparte wspomnienia. Większość z nich dotyczyły Billa i TAMTYCH wakacji. Właśnie, Bill, nie powiedział mi czego tak na prawdę mam szukać. Wiedziałem tylko tyle, że musze odblokować swoją magię, ale co to znaczy?
Przeszedłem przez zrujnowaną zrujnowaną część biblioteki. Na końcu, w najciemniejszym koncie znalazłem postać. Wyglądał tak samo jak ja. No, prawie. Był ubrany w niebieską szatę, a jego oczy błyszczały na niebiesko, co dziwne, bo ja mam brązowe. Był związany i zakneblowany.
Kucnąłem przy postaci wyjmując knebel z jego ust.
- Kim jesteś? - spytałem. - I co robisz w mojej głowie?
- Jestem tobą. Manifestacją twojej magii.
Manife- co? Najważniejsze jednak, że jest moją magią. Teraz tylko go uwolnić i mogę wrócić.
Zacząłem szarpać za liny, ale nie puszczały. Przypomniałem sobie jak w umyśle wujka Stanka nasze wyobrażanie stałe się prawdą. Wyobraziłem sobie nóż myśliwski w swojej dłoni i faktycznie, szybko poczułem lekki ciężar przedmiotu. Przeciąłem liny, a drugi Dipper wstał. Nie świadomie zrobiłem krok w tył.
- Jestem tobą - powiedział, po czym wziął moją twarz w dłoń. Złączył nasze czoła.
Obudziłem się ciężko dysząc.
- Udało się? - spytał demon, na kolanach którego leżałem.
- Tak.
- W takim razie zaczynamy lekcję - wstał, czym mnie też do tego zmusił.
*825 słow*
Troche krótki wyszedł mi ten rozdział, ale mam nadzieję, że siw spodoba. Miłego czytania, Diabełki
CZYTASZ
Pierdolone Demony | Billdip | ZAKOŃCZONE✅
FanfictionJeżeli szukasz kolejnego ff, w którym Dipper nie ufa Billowi, ale dwie minuty później są best friends, w następnym rozdziale lemon, a historia zaczyna się od ,,hej jestem Dipper Pines"... To źle trafił*ś. Ale może od początku; od dziwnogedonu mija 5...