10. Łapa

176 14 0
                                    

-Michaela wstawaj!-siostra klękając przy dziewczynie mocno ją szturchała.-Podnoś się!

Dziewczyna uniosła sennie głowę patrząc na swoją siostrę. W tle ujrzała swoich rodziców, którzy pośpiesznie pakowali dwa plecaki.

-Dora...co się dzieje?-zapytała po chwili siadając na skraju łóżka.

Dookoła ich namiotu było słychać wybuchy i krzyki, ktoś nawet wpadł na ich namiot odbijając się od niego.

-Nie ma czasu na wyjaśnienia.-powiedziała pospiesznie podając Michaeli jej torbę.-Ubieraj się szybko! Musimy uciekać.

Dziewczyna założyła na piżamę bluzę i spodnie patrząc na rozmowę swojej rodziny z przerażeniem.

-Mamo, muszę tam iść.-Dora zwróciła się do ich matki chwytając za kawałek materiału, by wyjść na zewnątrz.

-Musimy trzymać się razem.-odpowiedziała jej niemal natychmiast upychając ostatnie ubrania.-Nie ma mowy, żebyś tam szła samo.

-Pracuje w ministerstwie, muszę im pomóc!-krzyknęła i wyszła z namiotu patrząc na przerażoną Michaele przez ułamek sekundy.

-Nimfadora!-krzyknęła ich matka i podbiegła do miejsca gdzie jeszcze przed chwila stała jej siostra.-Nimfadora stój!-i wybiegła za nią.

Krzyki dookoła stawały się jeszcze głośniejsze, w powietrzu dało się też wyczuć zapach dymu, także namioty dookoła musiały stać już w płomieniach.

-Tato co się dzieję?-jej głos drżał lekko, a ona sama lekko dygotała.

-Śmierciożercy.-odparł krótko i złapał ją za ramię.-Musimy iść, teraz.

-Ale co z mamą? Co z Dorą?-patrzyła na niego przerażona.

-Poradzą sobie, obiecuje.-uśmiechnął się do niej blado i wyciągnął z namiotu.

Namioty stały w płomieniach, a ludzie przepychali się nawzajem. Ted Tonks chwycił rękę Michaeli i zaczął kierować się w stronę  najbliższego lasu. Dziewczyna musiała wręcz za nim biec, bo ciągnął ją ile sił za sobą, by jak najszybciej znaleźć się w bezpiecznym miejscu. Michaela potykała się o coś co chwilę, nie widząc dokładnie co przed nią jest, bo kłęby dymy stawały się coraz gęstsze. Zdawała sobie jednak sprawę z tego jak sytuacja jest poważna. Była nią przerażona i jeszcze bardziej przerażał ją śmiech, który dochodził do niej ze wszystkich stron. Śmiech, który po chwili był zagłuszany przeraźliwym krzykiem.  Dziewczyna znów o coś się potknęła, jednak teraz zauważyła pod stopami czyjeś ramię. Zacisnęła powieki i przyciągnęła się bliżej do ojca.

-Jeszcze chwila.-szepnął.-Już niedaleko.

Coś powaliło ich na twarze z takim impetem, że Michaela słyszała jak jej okulary łamią się pod ciężarem jej głowy. Odwróciła się gwałtownie i spojrzała ponad siebie. Przed nimi, w odległości pięciu metrów stała zakapturzona postać z wyciągniętą przed siebie różdżką.

-Dwie pieczenie na jednym ogniu.-mruknął chłodnym tonem mężczyzna, stojący przed nimi.

Ted Tonks zerwał się na równe nogi stając przed swoją córką i trzymając różdżkę w gotowości.

-Nie waż się jej tknąć Lucjuszu.-odparł ojciec dziewczyny spluwając krwią w bok.

-Chyba, nie uważasz, że jesteś w stanie mnie pokonać Edwardzie.-rzekł, ale przeraźliwy śmiech gdzieś z prawej strony zagłuszył jego słowa na co Michaela spięła się jeszcze bardziej.

Kruk z poczuciem humoru  •George Weasley•Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz