13. Hogsmeade

147 13 0
                                    

Rozdział zawiera jedno przekleństwo.
________________________________
Tydzień minął naprawdę szybko i nim się odwróciła była już sobota. Jedynie kilka nudnych prac domowych i patroli podczas których jak zawsze nic się nie wydarzyło. Nowością była Mia, która znów jakby nigdy nic zaczęła z nią rozmawiać, ale tylko na zajęciach. Na przerwach wciąż unikała Michaeli, a większość tego czasu spędzała w towarzystwie Angeliny.
Spotkała się także dwa razy z Fredem w pokoju na siódmym pietrze by uwarzyć eliksir zmieniający kolor włosów, George nie zjawił się ani razu bo jak się okazało był niedysponowany. Fred tłumaczył to chorobą, jednak na zajęciach było widać, że to tylko dziecinna wymówka, bo George tryskał energią, a Krukonki udawał, że nie zna.

Michaela przerzuciła przez szyje niebiesko biały szalik i naciągnęła czapkę na uszy. Obejrzała się ostatni raz w lustrze bo to niecodzienny widok widząc siebie w czym innym niż szkolna szata. Sięgnęła po torbę, w której były najważniejsze rzeczy i wyszła z pokoju kierując się w stronę dziedzińca przed wieżą zegarową. Profesor McGonagal czekała przed wyjściem z długa listą odhaczając przybyłych uczniów, którzy wybierają się do Hogsmade. Michaela uśmiechnęła się do niej, gdy ją mijała, a profesorka bez żadnych słów zaznaczyła jej imię i nazwisko. Dziewczyna ruszyła znaną jej ścieżką samotnie. Pomimo dużej ilości ludzi na trasie znalazła odcinek, który był większa przerwą pomiędzy maszerującymi uczniami i odetchnęła z ulgą, że nikt już nie depcze jej po piętach.
Hogsmade było całkiem blisko Hogwartu, wystarczyło piętnaście minut by znaleźć się na mostku prowadzącym do miasteczka.
Przechodząc przez polanę, która graniczyła z Zakazanym Lasem dziewczyna usłyszała gwizdy i stukot kopyt. Mimowolnie odwróciła w tamtą stronę nieruchomiejąc na widok centaurów, które mimo swojej niezwykłej inteligencji uchodzą za stworzenia niebezpieczne i brutalne. Urządziły sobie jakiegoś rodzaju polowanie, bo trzymały liny i luki. A biegnąc skrajem lasu gwizdały za czymś.
W tym samym czasie ktoś podbiegł w jej stronę i położył rękę na ramie.

-Na co patrzysz?-Fred oparł się na jej ramieniu, tak, że ugięła się lekko pod jego ciężarem.

-A nic, nic to tylko...-machnęła ręką i popatrzyła na niego, a po chwili na Georga, który również stał obok nich patrząc w drugą stronę.-Centaury.-dokończyła po chwili, jednak trochę zdenerwowanym tonem.

George, aż się wzdrygnął i spojrzał na nią. Przez ułamek sekundy zauważyła błysk w jego oczach, który po chwili zniknął, zamieniając się w lodowate spojrzenie.

-Wyzdrowiałeś widzę.-mruknęła w jego stronę chłodno.

-Tsa.-mruknął i kopnął malutki kamień pod jego nogami.

Nastała drętwa cisza, w której każde z nich patrzyło w innym kierunku.

-No więc tego.-Fred zająkał się i zdjął ramie z dziewczyny.-Gdzie się wybierasz w Hogsmeade?

-Sama nie wiem-odpowiedziała i wzruszyła ramionami.-Kupię jakieś książki.-dopowiedziała szybko, chociaż tak naprawdę szła tam tylko po to by spotkać się z Syriuszem.

-Byłaś kiedyś u Zonka?-zagadał Fred, w wspominając o swoim ulubionym sklepie uśmiechął się od ucha do ucha.

-Ta, trafiłam tam raz czy dwa, ale nie moje klimaty.

George parsknął śmiechem.

-Coś cię bawi?-syknęła patrząc na niego wrogo.

-Jesteś najnudniejszą osobą jaką spotkałem, wiesz?-spojrzał na nią z chytrym uśmieszkiem.

-Naprawdę nie mam czasu słuchać twojego głupiego gadania. Śpieszę się.-wywróciła oczami i przyspieszyła kroku, jednak ktoś złapał ją za szalik i pociągnął.

Kruk z poczuciem humoru  •George Weasley•Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz