Dam radę

102 7 9
                                    

O mój boże, Bruce został porwany - wypowiedziała opierając się o ścianę.
~~~

Minęły dwa dni od zaginięcia azjaty, mulatka bezustannie próbowała go znaleźć, nawet była raz na komisariacie za wtargnięcie na teren prywatny, ale ta akcja wcale nie wywarła na niej żadnego wrażenia. Była zdesperowana, aby znaleść swojego chłopaka a przy okazji porywacza i była nawet gotowa w myślach na zabicie go.

- Nina to zły pomysł - wypowiedziała Donna opadając na łóżko.

- Jak to zły pomysł! Gwen spróbujesz ? - zapytała pełna nadziei nastolatka

Blake bez żadnych emocji położyła się koło Donny, próbując zasnąć. Te wydarzenie miało na celu znalezienie Bruce i może pozostałych zaginionych nastolatków. Gwen wyglądała na bardzo skupiona i słodką ze względu na to że spała.

Nagle na dole rozbrzmiał dzwonek do drzwi, z racji tego że nikogo oprócz dziewczyn nie było w domu, Arellano musiała iść otworzyć, jej oczom ukazali się rodzice jej chłopaka.

- Hej Nina, możemy wejść ? - zapytał spokojnym głosem ojciec zaginionego chłopaka.

- Jasne proszę - wypowiedziała łagodnie dziewczyna pozwalając Yamadą wejść do środka.
- Chcecie państwo coś do picia ?

- Nie dziękujemy, nie zajmiemy ci dużo czasu, przyszliśmy zapytać, jak się trzymasz po tej okropnej stracie, nie łatwo jest nastolatce przeżyć taki cios - wypowiedziała rodzicielka Bruce. Dziewczyna popatrzyła na nich z wielkim bólem w oczach, widać było po nich że nie spali bardzo długo, że są zmartwieni a już nie wspomnę że byli mega zestresowani.

- Trzymam się jakoś, codziennie chodzę po ulicach szukając domu w którym może być Bruce, mam ciągłą nadzieję na to że pewnego dnia odnajdę go całego i żywego a państwo jak sobie radzi ? - zapytała mulatka siadając na kanapie, to samo zrobili rodzicie.

- Żyjemy z dnia na dzień, codziennie tak jak rodzice mamy ciągła nadzieję że nasz kochany syn wróci do nas cały i zdrowy, gdybym tego dnia wiedział że on już nie wróci nie pozwolił bym  mu w życiu iść samemu, policja nic nie robi udają że szukają, w dzień w dzień chodzimy po laskach, po domach,  nieustannie wydzwaniamy do różnych stacji telewizyjnych aby nagłaśniali sprawę, ale to na nic - wypowiedział ojciec chłopaka, wycierając pojedyncze łzy które mu spłynęły, dziewczyna podeszła do małżeństwa i czule ich przytuliła tego właśnie potrzebowali, wsparcia którego nie dostawali od mieszkańców miasteczka jak i od policji. Kobieta uśmiechnęła się do dziewczyny.

- Nina słuchaj przyszliśmy w jeszcze jednej sprawie, ostatnio byłaś na komisariacie z powodu Bruce, proszę cię zostaw tą sprawę narobisz sobie problemów jesteś młoda, zostaw to nam.

- Proszę panią ja nie..- nie dokończyła, ponieważ kobieta nie dała jej skończyć.

*******
Pov: Nina

Wstałam jak codziennie rano z myślą, że dzisiaj odpuszczę sobie szkole, po sprawie z chłopakiem, każdy teraz  postrzega mnie w szkole jako zagubioną i zdruzgotaną nastolatkę, dość mam tych kondolencji, współczucia, pomocy, tych spojrzeń pełnych żalu ja po prostu chce żyć.

- Nina kochanie czemu się nie ubierasz ? - zapytała moja rodzicielka stojąc w progach drzwi.

- Mamo czuję się dzisiaj kompletnie źle, nie mam ochoty wysłuchiwać tych wszystkich rzeczy - wypowiedziałam patrząc na reakcję kobiety.

- No dobrze jeśli, nie chcesz nie idź, zaraz wychodzę do pracy na dole masz śniadanie gotowe- wypowedziałam kobieta podchodząc do dziewczyny, przytuliła ją i kontynuowała:

- A jak przyjadę, co ty na to żebyśmy zamówili, pizzę i coś oglądnęły we dwie ?

Posłałam jej szczery uśmiech, moja mama była cudowna kobieta zawsze mi doradzała, w sprawach miłosnych, ubraniowych i innych. Kochała mnie bardzo jak i też mojego brata i uważała na nas na każdym kroku.

- Kocham cię mamo - odpowiedziałam składając buziaka na jej policzku policzku. Kobieta uśmiechnęła się i postostawila mnie w pokoju.

~Bruce~

Od trzech dni jestem w piwnicy jakiegoś psychopaty, nie wiem jak tutaj trafiłem, nie umiem sobie przypomnieć.

- Dzień dobry, przyniosłem ci śniadanie - wypowiedział mężczyzna wchodząc, do pomieszczenia i kładąc, tace z jajecznica i woda gazowana na podłodze.

- Na pewno zatrute - powedziałem nie pewnie. Facet w masce opar się o framugę drzwi i przyglądał się mi.

- Nie mogę cię zabić, jesteś tutaj bezpieczny - odpowiedział zamykając za sobą wielkie żelazne drzwi.






Ja nie chcę umierać Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz