Rozdział 6 - Nagła sprawa i chodząca katastrofa

46 11 10
                                    

Na piątkowej próbie Kordian miał dla zespołu wieści, na które wszyscy czekali.

– Chcą nas – oznajmił, gdy tylko wszyscy się zebrali. – W "Zielonym goblinie".

– Żartujesz! – Jakub zrobił wielkie oczy. Z nich wszystkich to on bywał tam najczęściej, głównie jako słuchacz. – Kiedy mówiłeś o klubie, to jakoś mi umknęło, że chodzi o "Goblina". Kiedy? Jak?

– Jeszcze nie mam pewności, ale za około dwa tygodnie. Mają dopiąć swój terminarz do poniedziałku, ale menedżer mówił, że zwolniło im się jedno okienko, mogą nas tam wstawić. Nie będzie to weekend, bo nie ta renoma, no ale ja tam nie narzekam.

– Ja tym bardziej. Tam jest takie nagłośnienie, że wszystko brzmi z milion razy lepiej. Jul to się chyba posika ze szczęścia.

– Ej, bez takich – rzuciła dziewczyna. – Mogę się zachwycać i bez sikania.

– Usłyszysz, to zrozumiesz – odparł chłopak niezrażony. – Tam robią czasem coś w stylu otwartej sceny dla widzów i o ile ktoś potwornie nie fałszuje, to wypada dobrze.

– A kiedy ciebie będzie można tam posłuchać?

– Chwilowo nie planuję solo występów, więc tylko z naszym zespołem.

– Jaki chcą repertuar? – zapytał Sergio.

Wszyscy umilkli, zerkając na Kordiana. Mieli przygotowanych sporo coverów, jednak zawsze warto wiedzieć, co dokładnie dopracować.

– To też będę wiedział w poniedziałek, ale wstępnie szeroko pojęty rock. I tak, Kuba, mogą być również ballady, byle w ograniczonej ilości. Minusem jest to, że nawet jeśli byśmy chcieli, nie wstawimy nic naszego.

– Jakbyśmy tego dużo mieli. – Mikołaj wzruszył ramionami. – To akurat najmniejszy problem, bo jeśli mnie pamięć nie myli, gotowe są może ze dwa utwory, a i tak nie ćwiczyliśmy ich od czerwca. Mnie bardziej ciekawi, na ile pozostawiają nam wolną rękę w aranżacjach.

– Tu jest całkiem spoko, szczególnie proszą o ciekawą wersję "Paint it black". Co sądzisz, młody? – zwrócił się do kuzyna.

Dopiero teraz dotarło do niego, że Aleks jest dziś dziwnie milczący. Zwykle przypominał wulkan tryskający energią, obecnie bateryjki musiały się rozładować kompletnie, zostało tylko tyle, by funkcjonować na wersji minimum.

– Jestem za. – Uśmiechnął się blado. – Dobrze wiesz, że to jeden z moich ulubionych kawałków.

– Wszystko w porządku?

Chłopak westchnął.

– Chyba zjadłem coś nie teges, bo trochę boli mnie brzuch. Ale spoko, będę żył.

– Jeśli się nie czujesz dobrze, możemy skrócić próbę.

– Teraz, kiedy szykuje się koncert? – Aleks momentalnie się ożywił. – Mowy nie ma. To niepowtarzalna okazja, by dotrzeć do kolejnych osób, wywrzeć na nich dobre wrażenie i tak dalej, więc jeżeli mój brzuch miałby nam w tym przeszkodzić, to nigdy bym sobie tego nie darował. W ogóle nie przyjmuję do wiadomości, że miałbym jakoś nawalić.

– Brat, wyluzuj, przecież każdy ma prawo chorować. – Jul wydawała się mieć znacznie bardziej racjonalne podejście do sprawy. – Nikt cię nie zlinczuje.

– Sam bym to sobie wypominał przez długi czas. Wolę być osobą, na której można polegać.

– Przecież wszyscy to wiemy – wtrącił Mikołaj. – Jeżeli chcesz, to zostań, ale jak nas wszystkich zarazisz jakimś paskudztwem...

Tylko nie randka!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz