Rozdział 10 - A potem koniec

30 10 9
                                    

Wciąż jeszcze zaspany Kordian wpatrywał się w komórkę leżącą na blacie i rozmyślał, co dokładnie powinien napisać. Liczył na to, że Oliwii wystarczy sama godzina i miejsce, nie planował żadnych długich wiadomości. W sumie to jedynie potwierdzenie czegoś, co już ustalili, teraz należało tylko dogadać szczegóły.

Chyba utrafił z zagraniem na odpowiedniej strunie, by namówić dziewczynę na spotkanie. Poprosił ją o pomoc tak naprawdę nie dlatego, że miał problem z prezentem dla Jul, bo naprawdę ogarnąłby sprawę, ale by mieć sensowny pretekst. Pomysł na to wpadł do jego głowy dość spontanicznie, gdzieś przy graniu "Poison", i co ważne, zabrzmiał całkiem wiarygodnie. Przy tym Kordian liczył na miękkie serce Oliwii, bo na ile się orientował, większość osób w szkole lubiła dziewczynę. Bycie miłą i uczynną pasowało mu do ogólnego obrazu, który zdążył sobie wcześniej nakreślić w głowie.

Ziewnął i przetarł dłońmi twarz. Jak zwykle po koncercie miał problem z zaśnięciem, ale nie mógł się do tego przyznać matce, bo wtedy każe mu zawiesić występowanie z zespołem przynajmniej do matury. Rannym ptaszkiem też zdecydowanie nie był, więc dzisiejsze wstawanie należało do gatunku tych najgorszych. Miał nadzieję oprzytomnieć jakoś w miarę szybko, a już zdecydowanie przed lekcją z wychowawczynią.

Najchętniej glebnąłby się znowu na łóżko i został w domu, ale udawanie chorego nie wchodziło w grę, nie w tym domu. Poza tym wtedy musiałby odwołać zakupy z Oliwią, a pojęcia nie miał, czy później dziewczyna zgodzi się równie łatwo, co na koncercie. Swoją drogą, ciekawie było obserwować, jak z początku nieco spłoszona, na koniec szalała przy scenie. Nie miał pewności, czy inne osoby świetnie się bawiły, ale ona na pewno.

Cóż, zawsze mogą pogadać o wczorajszym wieczorze, jeśli rozmowa na inne tematy wybitnie nie będzie się im kleić. Tylko najpierw musi dać jej znać, o której się spotkają. A żeby to zrobić, powinien się zastanowić, co ma do zrobienia po szkole.

Westchnął i przeniósł spojrzenie z telefonu na podręcznik od matmy. Obiecał, że zanim gdziekolwiek wyjdzie, odrobi lekcje, które nauczyciele zadadzą na nadchodzący weekend. Matka miała jakieś plany. Wkopał się, bo zapomniał o nadciągającym sprawdzianie i ogólnym powtórzeniu całego działu, czyli jakichś dwudziestu zadaniach. Do tego pewnie dojdzie coś w trakcie dnia. Nie ma szans, by wyrobił.

– Kordian, zaspałeś? – Rozmyślania przerwało mu wołanie szanownej rodzicielki.

– Nie, już zaraz idę!

Chwycił plecak leżący przy niewielkim biurku. Wrzucił do niego zeszyty i coś do pisania, a w ramach udawania pilnego ucznia dołożył też ten nieszczęsny podręcznik do matmy. Może jakimś cudem uda mu się zrobić przynajmniej część zadań w szkole.

Po chwili wahania schował telefon. Chyba nic się nie stanie, jeśli napisze do Oliwii dopiero w drodze. W końcu raczej nie spodziewała się, że będzie chciał ją wyciągnąć do sklepu w środku lekcji, więc było jeszcze trochę czasu do spotkania.

W autobusie było tłoczno i głośno, jak zwykle o tej porze. Dostrzegł ze trzy osoby ze szkoły, jeden typek z drugiej klasy skinął ju nawet lekko głową, na co odpowiedział podobnym gestem. W końcu jednak odwrócił się do okna.

Może siedemnasta? Brzmiało najsensowniej, bo powinien zdążyć zrobić coś wcześniej, a nie chciał ciągać Oliwii wieczorem po sklepach. Byłoby mu łatwiej wymyślić coś sensownego, gdyby miał choć blade pojęcie o rozkładzie dnia dziewczyny, na przykład o porze obiadowej w jej domu.

Podrapał się po szczęce w zamyśleniu i w końcu doszedł do wniosku, że zamiast narzucać godzinę spotkania, powinien po prostu z Oliwią pogadać. Dzwonić nie chciał, ale przecież chodzili do tej samej szkoły, do cholery. Niepotrzebnie komplikował całą sprawę, wystarczyło rozejrzeć się za nią na korytarzu, w końcu budynek nie był aż tak duży.

Tylko nie randka!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz