Rozdział 21 - Romantyczne popołudnie

17 6 6
                                    

Omawianie w klasie projektów o romantycznych miejscach ciągnęło się niemiłosiernie. Oliwia miała nadzieję, że zanim nadejdzie jej pora, zostanie uratowana przez dzwonek. Nie chciała opowiadać, dlaczego wybrała się do parku.

– Oliwia, jeśli chodzi o twój projekt...

Westchnęła w myślach i spojrzała na nauczycielkę. Na szczęście pani Małecka musiała w międzyczasie sprawdzić godzinę, bo mówiła znacznie krócej niż przy wcześniejszych pracach. A może po prostu nie wiedziała, co powiedzieć? Oliwia wcale by się jej nie dziwiła, sama nie potrafiłaby teraz uzasadnić swojego wyboru miejsca. Właściwie to było prawie pewne, że jej projekt zostanie uznany za przyzwoity, ale nic więcej.

– I chciałabym go również zaprezentować na tablicy.

Dziewczyna zamrugała, próbując przetrawić informację. Rzeczywiście, wcześniej była mowa o wywieszeniu kilku prac, by reszta szkoły mogła je podziwiać, ale jakim cudem jej miała się załapać?

– Gratki – usłyszała szept Leny, lecz i on ledwo przebił się do jej świadomości.

– Zaprezentować mój projekt? – powtórzyła półgłosem.

– Tak. Jest naprawdę ciekawy, tylko chciałam cię prosić o jedną rzecz.

A jednak. W czymś musiała nawalić.

– Chodzi o zdjęcia. Zrobiłaś ich tak mało, bardzo szkoda, bo masz oko do całkiem ładnych kadrów. Dałoby radę, żebyś dodała jeszcze jakieś?

Oczywiście, zdjęcia. Kompletnie nie miala wtedy do nich głowy, dlatego po przejrzeniu tych kilku ujęć na telefonie, ostatecznie większość usunęła. Teraz zaczynała tego porządnie żałować.

– Na kiedy musiałabym je przynieść? – zapytała z bladym uśmiechem.

– Najlepiej na pojutrze, bo wtedy mam okienko i mogłabym zająć się wywieszaniem projektów. I dziękuję. A teraz następna praca... – Nauczycielka sięgnęła po kolejny projekt leżący na jej biurku. – Ida, bardzo interesujące spojrzenie na temat.

Oliwia już nie słuchała. Pojutrze było tak przeraźliwie blisko, a przecież musiała jeszcze wydrukować zdjęcia w jakimś punkcie, bo w domu nie miała kolorowej drukarki. Zresztą odpowiedniego papieru też nie. Mogłaby tam pojechać jutro po szkole, raczej zdąży, ale w takim razie do parku musiała jechać dzisiaj. Niby nie miała większych planów, tylko że nagłe zmiany planów wprawiały ją w lekką panikę.

– Masz czas po szkole? – zapytała błagalnie Leny, gdy tylko wyszły na przerwę.

– Niezbyt. Pomagam Agacie z matmy, bo ma jutro sprawdzian. Jutro tak, dzisiaj nie.

– Jutro też mi się przyda towarzystwo, ale do parku muszę jechać dziś, bo inaczej nie mam kiedy. – Przygryzła na chwilę wargi, a jej wzrok błądził po okolicy, jakby w poszukiwaniu natchnienia. – Ej, a może zaproszę Bartka? – rzuciła nagle pół-żartem, pół-serio.

– Serio mówisz?

– W sumie to mój mały crush jeszcze z rozpoczęcia roku. I wyjątkowo się przed nim jeszcze nie zbłaźniłam. Może nie wzdycham do niego po nocach, ale do odważnych świat należy i takie tam. Chyba lepiej mieć złamane serce teraz niż łudzić się do matury... Jak mi odmówi, zawsze pozostanie opcja romantycznej śmierci przez utonięcie w stawie.

– W tonięciu nie ma nic romantycznego – mruknęła Lena, kręcąc głową. – I jasne, zaprosić możesz. Ale po co tak właściwie? Żeby samej nie jechać autobusem? Czy żeby liczyć na magię romantycznego miejsca, która sprawi, że nagle zakochacie się w sobie? Och, widzę wyraźnie ten moment, gdy wasze spojrzenia się krzyżują, lekki wiaterek bawi się twoimi włosami, wokół cisza, wszyscy przystanęli, spoglądają na was i boją się nawet drgnąć, bo może właśnie szykują się oświadczyny, jak nie w najbliższej to w dalszej przyszłości. Oni nie wiedzą, że tak naprawdę nic się nie dzieje, może poza odrabianiem lekcji, przecież któż by się mógł spodziewać czegoś innego. Więc scena trwa, wszystko zamarło i wtedy on pyta się ciebie namiętnym głosem, czy już skończyłaś i czy Małecka będzie zadowolona, bo on jednakowoż chciałby wracać już do domu na obiad.

Tylko nie randka!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz