Awantura wisiała w powietrzu.
Kordian wyczuł to gdzieś pomiędzy otworzeniem drzwi do mieszkania, a myciem rąk w łazience. Nie potrafił sprecyzować, skąd wiedział, że matka jest w paskudnym humorze, ale wchodzenie teraz do dużego pokoju miało wiele wspólnego z włażeniem do klatki lwa.
Mimo wszystko postanowił to zrobić. Będzie, co będzie, a już lepiej zmoknąć od razu niż siedzieć w napięciu, czekając na burzę.
– Wróciłem – oznajmił, zaglądając przez drzwi.
Nawet na niego nie spojrzała. Sprawdzała coś na laptopie, by po chwili zapisać kilka słów na leżącej obok kartce. Przyglądał się jej w milczeniu, próbując odgadnąć, co siedzi w głowie rodzicielki. Poza Słowackim, naturalnie, bo uwielbienia dla twórczości poety był akurat pewien.
Spokrewniony z Aleksem i Jul był przez ojca. Rodzina matki mieszkała w okolicach Krakowa, ona sama studiowała na "ujocie", ale potem uciekła na drugi koniec Polski z sobie tylko znanych powodów i tam wyszła za mąż. Nie była towarzyska. Znajomości ograniczała do minimum, z rodziną męża utrzymywała wprawdzie kontakt, lecz szczególnie ostatnio nie chciała się z nikim spotykać, znajdując kolejne wymówki. Kordian miał czasem wrażenie, że całą uwagę poświęca jemu, jego życiu i jego przyszłości, zwłaszcza gdy siedzieli w mieszkaniu tylko we dwoje, bo ojciec znów służbowo wyjechał.
Rodzice tęsknili za sobą podczas rozłąki, więc rozmawiali prawie codziennie, ale nie pomagało to zbytnio w przegonieniu ponurej atmosfery, jaka czasem rozlewała się po domu. Zupełnie jakby życie wtedy niemal zupełnie zamierało, ograniczając się jedynie do kwestii szkoły i nadchodzącej matury. Matka zawsze miała czas i siłę, by zapytać o naukę, nawet gdy siedzieli właśnie nad zamówioną na obiad pizzą. Kordian wiedział, że to wszystko jest zupełnie nie tak, że coś złego się dzieje, ale nie potrafił nikomu o tym powiedzieć.
Przesunął wzrok na wiszącą w pokoju paprotkę, która wymagała podlania, a potem wrócił spojrzeniem na matkę. Mamę. Potrafiła go wkurzać z tym ciągłym wtrącaniem się do nauki, a jednocześnie ilekroć widział ją skuloną w fotelu z laptopem na kolanach, w zamyśleniu odgarniającą z twarzy kosmyki włosów, które uciekły z krótkiego kucyka, marzył jedynie o tym, by ją przytulić i zapewnić, że będzie ok. Tak po prostu ok.
Odłożyła wreszcie pióro - rzadko używała czegoś innego do pisania - i przeniosła wzrok na syna. Kordian momentalnie poczuł się jak na dywaniku u dyrektorki. Odruchowo przestąpił z nogi na nogę, lecz szybko przywołał się do porządku i podszedł do kanapy. Nie zamierzał stać, jak na przesłuchaniu.
– Gdzie byłeś? – zapytała wreszcie. – Na próbie?
Uważała, że marnuje czas z zespołem, a jednocześnie często zachęcała go do grania, gdy uznała, że przyda mu się chwila przerwy od nauki. Zawarli kiedyś umowę. Dopóki nie będzie problemów w szkole, ona nie widzi problemów z Firestarterem. Bardzo rzadko miała pretensje o próby, zwykle tylko w gorszych momentach.
– Nie. Na zakupach.
– Na zakupach? – powtórzyła. – Po co?
– Kupowałem prezent dla Jul.
– Trochę za wcześnie...
Miała pamięć do dat. Zazdrościł jej tego, gdy uczył się historii czy nawet polskiego. Bez problemu pamiętała o urodzinach i imieninach każdej osoby w bliższej czy dalszej rodzinie, nawet jeśli sam Kordian nie kojarzył, o kim w ogóle mowa.
– Wiem, ale wolałem mieć już coś w zanadrzu, bo potem na ostatnią chwilę... – Wzruszył ramionami, jakby to miało zamknąć temat.
– Mogłeś iść do sklepu w inny dzień, wiesz? A dzisiaj pouczyć się więcej. Miałeś poprawić tamtą jedynkę z historii.
CZYTASZ
Tylko nie randka!
Teen FictionLetnia kuźnia talentów może być przepustką do wielkiej sławy, szczególnie dla członków takiego zespołu jak Firestarter. Jest tylko jeden problem: pieniądze. Młodzi muzycy mają kilka miesięcy na zebranie naprawdę sporej kwoty. Jeden z pomysłów, zapro...