VI : Ofelia

69 4 0
                                    

Wednesday podziwiała cykl życia i śmierci.

Jak mogłaby tego nie robić, skoro śmierć była najbardziej bezlitosnym panem wszechświata? Iluż błagało, targowało się i targowało z nim, a ono nigdy nie ustępuje. Jak zabiera dusze wszystkich, winnych lub nie i odmawia ich zwrotu bez względu na ofertę. (Albo metodologia, w jej przypadku), Kiedy śmierć zabierze cię w twój ostateczny, wieczny sen, będzie to podróż, z której nigdy nie wrócisz.

W tej chwili Wednesday żałuje, że śmierć nie zabrała jej w tę podróż, gdy obudziła się ze snu, kiedy poczuła skrzypienie łóżka i usłyszała kłótnię partnerów.

– Tyler, przestań trząść łóżkiem. Próbuję się porządnie wyspać — poskarżyła się Enid.

Wednesday praktycznie widziała minę Enid, gdy poczuła, jak ramiona jej współlokatorki zaciskają się wokół jej talii i wtulają się w nią bardziej.

Wednesday starała się to zignorować i kontynuowała swoje wysiłki, by ponownie dołączyć do krainy snu. Miała straszny koszmar podtapiania i wolałaby przeżyć to jeszcze raz. Jej brat nie opanował jeszcze tej techniki, mimo niezliczonych doświadczeń z nią związanych, więc było mało prawdopodobne, by tak szybko mogła doświadczyć jej ponownie w prawdziwym życiu.

„To Xavier, jego łokcie wciąż wbijają mi się w żebra” – skontrował Tyler. Dalsze potrząsanie łóżkiem trwało, gdy się poprawiał, a Wednesday zastanawiał się, czy powinna wydobyć swoje narzędzia tortur, aby naprawić problem.

„Cóż, dziś wieczorem wezwałem małą łyżeczkę, więc pogódź się z tym” – powiedział Xavier. Mogła poczuć, jak się uśmiecha i zdejmuje jedną z jego dłoni, którymi otaczał ją, by jeszcze bardziej szturchnąć Tylera łokciem.

Wednesday zgodziła się z tym i zasugerowałaby Xavierowi użycie obu łokci do zepchnięcia ich partnera Hyde'a z łóżka, gdyby rozmowa nie wymagała użycia większej części jej mózgu, co z kolei uczyniłoby ją bardziej świadomą, co jest czymś, czego bardzo, by sobie życzyła. Bardzo nie lubię być w tej chwili.

– Enid, zamień się ze mną. Przez miesiąc codziennie będę ci robić gorącą czekoladę. Wednesday poczuł, jak Tyler sięga i szturcha Enid, a ich plątanina kończyn, prześcieradeł i koców na dwóch już zsuniętych razem starych ramach łóżek znów się zatrzęsła.

Absolutna marna oferta i okropna oferta sprzedaży, pomyślał Wednesday. Poczuła, że ​​Enid zgadza się z nią, gdy usłyszała warczenie obok siebie.

– Po pierwsze, już ci mówiłem, żebyś przestał trząść łóżkiem. Po drugie, robisz mi już co rano gorącą czekoladę, więc będziesz musiał zaproponować mi coś lepszego. I potrzecie, to ty chciałeś zeszłej nocy kolejnej rundy sparingu i dlatego obaj wróciliśmy późno i obaj staliśmy się dużymi łyżkami! – wyszeptała wściekle Enid.

„Nie mam nic przeciwko byciu dużą łyżką! Chcę tylko, żebyś mnie podmienił, bo kościste łokcie Xaviera przez całą noc wbijały mi się w żebra…

"Kościsty? Och, pogódź się z tym, Galpin, będziesz żył z moimi kościstymi łokciami kopiącymi…

– Tak, kościsty jak pojedyncza strzała, którą przyniosłeś do walki na miecze…

– Cóż, przynajmniej byłem tam, żeby pomóc…

– Och, przepraszam, że nie mogłam pomóc po tym, jak zostałam pobita przez Enid…

— I zrobię to jeszcze raz, jeśli oboje nie przestaniecie… Enid przyłączyła się i kłótnia toczyła się dalej, aż środa miała dość.

„Jeśli wszyscy zamkniecie teraz usta, każę Stworowi odciąć wam języki, kiedy będziemy spać” — zagroziła, przeplatając swój głos wystarczającą ilością jadu, który, jak miała nadzieję, krwawił w ich sercach.

„Przepraszam, Wednesday” – natychmiast odpowiedzieli Tyler i Xavier.

– Tak, przepraszam – wyszeptała Enid, a Wednesday zastanawiał się, czy nie była trochę zbyt wredna.

"W porządku. Po prostu chodźmy wszyscy spać, zanim wkrótce zaczną się zajęcia – powiedziała. Usłyszała pomruki zgody, a potem ciszę.

Wednesday westchnęła i ponownie rozpoczęła swoją podróż, by mieć nadzieję, że jeszcze raz doświadczy swojej ulubionej metody tortur.

Głowami, gotowi do ucieczki stąd.

Wednesday i Enid pomachały im na pożegnanie i dały znak, że porozmawiają później. Chłopcy ruszyli w stronę wyjścia przez okno, a Xavier miał już nogę na zewnątrz, zanim Weems to zauważył, westchnął i uszczypnął ją w nasadę nosa.

"Zatrzymaj się. Po prostu idźcie korytarzem, wy dwaj. To nie jest tak, że całe grono uczniów nie wie już o waszej czwórce.

Wednesday uśmiechnął się lekko na ten widok i zobaczył, jak Enid stłumiła parsknięcie za dłonią na ten widok. Ponownie pomachali na pożegnanie i wkrótce w pokoju było ich tylko trzech.

"SM. Enid – Weems zwrócił się do niej. „Myślę, że księga, o którą prosiłeś dotycząca pewnego stylu walki, mogła w końcu dotrzeć do naszej biblioteki zeszłej nocy. Sugeruję, żebyś poszedł to odebrać.

„Och, nie, wszystko w porządku, dyrektorze Weems” Enid machnęła ręką i zmartwiona rzuciła szybkie spojrzenie w stronę Wednesdaya. – Odbiorę później – uśmiechnęła się.

— Nalegam, kochanie. Ktoś może go pożyczyć, zanim ty będziesz miał okazję – powiedział spokojnie Weems.

Wednesday skinęła głową o ułamek cala, próbując dać Enid do zrozumienia, że ​​poradzi sobie sama z We emsem. Enid przez chwilę przygryzała wargę, ale zaakceptowała to.

„W porządku”, powiedziała, szybko chwytając najbliższy płaszcz, jaki mogła dostać, znajome różowe futro, nieco pokryte lekką warstwą brudu z niedawnej potyczki, włożyła i rzuciła szybkie, zdecydowane spojrzenie w stronę Wednesdaya, zanim wyruszyła.

Wednesday jeszcze raz wpatrywała się w swoją przeciwniczkę, w pełni skupiona na tym, co spodziewała się słownej szermierce, chociaż czuła się zbyt dobrze w swoim kokonie z czarnych i różowych koców, a jej powieki zaczynały opadać wbrew jej woli.

„Wiem, że to nie był pierwszy raz i prawdopodobnie nie będzie to ostatni raz, kiedy to się dzieje, ale przynajmniej ty i twoi przyjaciele powinniście spróbować być subtelni, pani Addams” – zapytał zmęczony Weems, a Wednesday zamrugał.

Weems uśmiechnął się lekko. – Nie budząc całą akademię swoimi kłótniami. Już pozwoliłem wam dwóm, tobie i pani Sinclair, pozostać współlokatorami pomimo waszego związku, a nawet umieściłem pana Galpina z panem Thorpe, aby pomógł mu dostosować się do nowego środowiska” – stwierdził Weems. „Wymknęło mi się to jako podziękowanie za twoje zasługi dla szkoły w zeszłym semestrze, ale proszę, wyświadcz mi przysługę i nie bij tego na śmierć”.

Wednesday uśmiechnął się złośliwie: „Żadnych obietnic, dyrektorze Weems”.

Dzienniczek panny AddamsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz