II:DESZCZ

156 11 2
                                    

Zarażało go stałe, ślepe uczucie do niej. Takiej, której nie mógł się pozbyć, bez względu na to, jak bardzo się starał. Nie, żeby bardzo się starał.

Na wpół napisane listy, na wpół narysowane szkice, na wpół wypowiedziane zdania. Wszyscy siedzieli w cieniu wszędzie, dokąd się udał. Tak jak jej się wydaje.

Co miał zrobić? Jak miał się czuć? Tak czy inaczej, nieustannie się do niego zbliżała. Bez względu na sygnały nienawiści lub obojętność, jaką wydawała się być wobec niego, zawsze oszczędzała mu kilka sekund. A potem, to było wszystko, czego potrzebował.

Tyle że ostatnio sekundy zamieniały się w minuty, aż mogła go obnażyć na tyle, że nie uważała go za nieustannego irytującego ją.

Nadal było niespodzianką, kiedy zaczęła pojawiać się niezapowiedziana w jego kabinie. Miała mnóstwo wymówek, by rzucić, dlaczego się tam znalazła. Szczerze mówiąc, uważał to za zabawne.

Lekki deszcz stukał o dach i odbijał się echem w małym pokoju. Świeciło przyćmione światło, żółte barwy pokrywały każdą napotkaną powierzchnię.

Na sztalugach stało puste płótno, poszarzałe od starości. Ołówek bolał go w dłoni, idealnie, wpasowując się w miejsce, w którym zawsze tkwił między jego palcami.

Przyłożył końcówkę diody do ciasno tkanego płótna. Tylko jedna myśl przebiegła mu przez myśli, gdy rysował ołówkiem.

Drzwi się otworzyły. Niski trzask zawiasów przestraszył go na tyle, że upuścił ołówek na ziemię. Jego oczy powędrowały w stronę wejścia, wiedząc, kto to był.

Była przemoczona. Woda kapała z jej warkoczyków, a grzywka była przyciśnięta do czoła. Jej ubranie, którym był tylko szkolny mundurek, odprowadziło nadmiar wody na jego podłogę.

Spojrzał na nią. Uniósł brew. Pozostała nieruchoma i nieczytelna. Nie mógł pojąć, dlaczego przyleciała tutaj w taką pogodę.

- Padał deszcz - powiedziała. W chwili, gdy otworzyła usta, poczuł palące uczucie, jakie jej głos wysyłał do ludzi. To przecięło jego myśli, jego wizję, wszystko inne zostało zagłuszone oprócz słów, które wypowiedziała.

Wstał i podszedł do szafki w rogu. Zrobiła krok do przodu, wlewając wodę głębiej. Szafka otworzyła się ze skrzypieniem. Wyciągnął niezbyt czysty ręcznik i rzucił go jej.

„Więc?" On zapytał. Skrzyżował ramiona i oparł się o ścianę.

Trzymała ręcznik w dłoniach, nie starając się wytrzeć.

„Lubię deszcz." Patrzyła na niego przed siebie.

Zmierzył ją wzrokiem od góry do dołu, a na jego twarzy pojawił się uśmiech. Otarł dłonią nos, próbując ukryć go przed jej wzrokiem.

Obserwował ją, żeby sprawdzić, czy to zauważyła, i tak jak podejrzewał, jej rysy lekko się zwęziły. Odchrząknął, odpychając się od ściany, a jego twarz powróciła do pierwotnej postaci.

- Tak - powiedział, kiwając jej głową. - Mogę powiedzieć. Nie mógł rozróżnić jej wizualnej reakcji. Zawsze była nieczytelna.

Stała tam, ociekając wodą na podłogę. Cofnął się nieco, gdy podeszła do krzesła w kącie. Zawsze tam siedziała. Ręcznik został porzucony na podłodze. Spojrzał na nią. Obejrzała się. Podniósł go ze sfrustrowanym westchnieniem.

„Zmoczysz moje mieszkanie" - powiedział - „Wysusz się, zanim coś zrujnujesz".

Stał przed nią, wyciągając ręcznik. Dobrze wiedział, że nie była zbyt chętna do robienia tego, co jej kazano, ale miał nadzieję, że ma dla niego jakikolwiek szacunek i przynajmniej trochę wyschnie. Po kilku sekundach niechętnie sięgnęła i wzięła go od niego.

Dzienniczek panny AddamsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz