Wolność. Wiatr we włosach. Ręce w górze. Uciekająca z szyi apaszka.
Błogość. Ciało spoczywające na fotelu. Załzawione od podmuchów oczy. Lekko opadające powieki.
Swoboda. Zachodzące pomarańczą słońce. Włączone głośno radio. Pusta jezdnia.
Prowadziłam szary kabriolet, czując, jakbym miała na nim za chwilkę odlecieć. Wznieść się w powietrze i sunąć po chmurach, zamiast czarnym asfalcie. Pędziłam po pustych drogach, dociskając pedał gazu. Za moment miała otoczyć mnie ciemność, a ja jej niecierpliwie oczekiwałam. Wypatrywałam jej oznak, gubiąc wzrok na błyskających światełkach. I oddalonym w samotności księżycu. Powstrzymał swój blask, pozwalając najpierw rozpromienić się mniejszym od siebie gwiazdą.
Cicha jezdnia powoli zmieniała się w gwar ruchliwego miasta. Hałaśliwe ulice chciały przekonać mnie do zamknięcia dachu. Moja więź z wiatrem była jednak zbyt silna, więc bez zmian poruszałam się po drodze. Pędziłam przez miasto, chcąc jak najlepiej wykorzystać urok ostatniej nocnej chwili. Wszystko tak szybko przelatywało, a ja chciałam zatrzymać się w pętli, która na zawsze odcięłaby mnie od myśli, jak było to możliwe podczas wieczornej jazdy autem.
Ten wiatr we włosach nie dawał mi spokoju. Miałam dreszcze i wyjątkowo się z nich cieszyłam. Wyzwalające uczucie, pozwoliło mi oderwać się od ziemi. Unosiłam stopy ponad nią w mojej wyobraźni. Wreszcie byłam wolna.
Zatrzymałam samochód, gdy tylko zauważyłam przed sobą białe paski i przechodzącego przechodnia. Miał ciemne ubranie, więc włączone światła auta ledwo go zauważały. Przed oczami błysnęła mi tylko srebrna zawieszka na jego nadgarstku, ale nie umiałam zidentyfikować jej kształtu. Cierpliwie czekałam, aż pokona ten krótki odcinek, jaki dzielił go między chodnikiem, bym mogła brnąć dalej. Z rozwagą trzymałam za kierownicę, ruszając z miejsca. Minęłam kilka popsutych latarni, z dwa przejścia dla pieszych, otwarte już kluby, aż dotarłam do wielkiego budynku mieszkalnego. Pilotem wyciągniętym ze schowka otworzyłam bramę do podziemnego parkingu i wjechałam, zatrzymując się przed trójką czekających na mnie brunetek.
— Sprawdza się, As? — zapytała Khloe, gdy skupiłam się na dokładnym zaparkowaniu.
— Opowiadaj, jak się prowadzi moje nowe cacko? — naskoczyła na drzwi Melissa. — Było warto zainwestować w niego całą bańkę?
— Ważne, żebyś go teraz nie zgubiła — odpowiedziałam jej uśmiechem pełnym rozbawienia. — Ani nie rozwaliła.
— Szkoda, że ma tylko dwa miejsca. Pojechałybyśmy razem na jakąś imprezę — podekscytowała się brunetka.
— Chętnie bym na jakąś poszła — poparła ją Penny. — Może pojedziemy twoim autem, As?
Moje auto zawsze było dobrą opcją, dopóki nie wymyśliłam sobie, że w nim zamieszkam. Kartony z moimi rzeczami zajmowały w nim całą wcześniej wolną przestrzeń. Aktualnie miał mniej miejsc niż nowy Aston Martin Melissy.
— Odpuśćmy sobie dziś takie wyjścia — odpowiedziałam, nadal delikatnie się uśmiechając.
— Ale jest piątek, weekendu początek — brunetka złapała mnie za ręce, obracając mnie wokół własnej osi.
Nocne życie przestało mnie jakkolwiek cieszyć.
Miałam przestać zachowywać się jak gówniara, a wiedziałam, jak skończy się kolejne wyjście do klubu. Czułam się jedynie zmęczona, ale wiedziałam, że i tak nie zasnęłabym na samochodowym fotelu. Nie mogłam jednak przyznać się przed przyjaciółkami, że nie mam gdzie się zatrzymać. Znowu byłabym dla nich problemem. Nie było dobrych opcji ani rozwiązań w takiej sytuacji.

CZYTASZ
Dreams: Head in the clouds
Novela JuvenilPróby wyhodowania własnych skrzydeł są trudne, ale co uskrzydla bardziej niż miłość?