15. Piotruś Pan.

86 5 74
                                    

Piotruś Pan odkąd tylko pamiętam, był moją ulubioną bajką. Zielony, latający człowieczek, który robił to, na co miał ochotę i nigdy nie chciał wyrastać ze swoich marzeń. Od niedawna był moim lustrzanym odbiciem. Utożsamiałam się z jego postacią jak z żadną inną. Nie pragnęłam dorastać i nie rozumiałam zbytnio tych, którzy tak bardzo do tego dążyli. Przynajmniej teraz.

Wkroczyłam w dorosłe życie za szybko. Zaczęłam przyjmować niedozwolone substancje nie legalnie, myśląc, że gdy zrobię to szybciej, pstryknięciem palców stanę się dojrzalsza. Zapalony papieros w wieku czternastu lat zrobi ze mnie dorosłą. Wypite margharity uczynią dwunastoletnią mnie pełnoletnią. Alkohol, papierosy, imprezy wydawały mi się strasznie poważne. W prawdzie jedynie zawodziły. To był największy syf, jaki tylko mógł mnie spotkać. Taki bezmyślny. A dorośli nie powinni być bezmyślni.

Uciekałam w używki, aby udowodnić sobie, że jestem już w pełni ukształtowana. Traumy i tragedię, jakie minęły mnie po drodze, miały wznieść moją dojrzałość na jeszcze wyższy poziom, bo przecież je przetrwałam. Wytrwałam i przemęczyłam się, tak jak dorosły, który wtedy w mojej perspektywie, tak właśnie sobie radził. Ta przestraszona, zdruzgotana i wymagająca opieki dziewczynka nadal we mnie siedziała. Potrzebowała dorosłego, którym sama musiałam się dla siebie stać, gdy nikt taki się nie zjawił. Kiedyś zapiłabym to alkoholem i wypalonym jointem, ale teraz chciałam się z tego wyleczyć i wreszcie prawdziwie dojrzeć. To by jej pomogło.

Wszystko zmieniło się, gdy rzeczywiście skończyłam osiemnaście lat.

Siódmego lipca. Tak bardzo wyczekiwana przez młodszą mnie data właśnie kreśliła się na czerwono w kalendarzu.

A ja nie miałam nawet siły, żeby podnieść się z łóżka.

Wiłam się w białej pościeli do dźwięku budzika, który z upływem czasu zamieniał się w istne tortury. Oczy otworzyły mi się pod naciskiem palącego słońca. Pierwszy raz spojrzałam na świat jako osiemnastolatka i wydawał mi się on jeszcze marniejszy niż wczoraj.

Wyłączyłam budzik, sięgając po telefon, leżący na szafce nocnej. Mój ekran początkowy był zasypany życzeniami urodzinowymi, mimo tego, że na niektóre zdążyłam odpowiedzieć jeszcze wczoraj, zanim położyłam się spać.

Nagle starzy znajomi zaczynali dawać o sobie znak. Interesowali się akurat, wtedy gdy się o tym mówiło. Tak jak co roku. Mimo mojego zdezaktywowanego publicznego profilu na social mediach, celebryci, z którymi niegdyś miałam kontakt, wstawiali na swoje profile nasze wspólne zdjęcia. Wymuszone selfie czy uchwycony moment przez paparazzi. Gdy ja chciałam wyprzeć te momenty ze swojego dawnego, beznadziejnego życia, oni wracali jak bumerang, pisząc słowa, których i tak nikt nie traktował na poważnie. Dla mnie były one puste, jak oni czy nasza "relacja".

@skye
wszystkiego naj !! @asfellowes

@bowiejoy
x najlepszego @asfellowes

@quinnhedyjace
jesteś promykiem słońca @asfellowes , wszystkiego najlepszego osiemnastko! <3

Aczkolwiek tym razem byłam zaskoczona, widząc jedno powiadomienie, wybijające się na tle reszty. Wiadomość, która przysporzyła mi dołeczków w policzkach.

Od: Nasa 🔭
Szczęśliwego orbitowania wokół Słońca. Jesteś o rok starsza, Gwiazdko!

Nie liczyłam na to, że będzie pamiętał.
Ciepło zebrało mi się w sercu, gdy czytałam w kółko te same dwa zdania.

Z dziewczynami miałyśmy zasadę, która jasno mówiła, że nie składamy sobie życzeń urodzinowych przez telefon. Zawsze zbierałyśmy się u solenizantki z samego rana, żeby być przy niej, gdy się obudzi.

Dreams: Head in the cloudsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz