- Nie dam rady! Spadam! -przechyliłam się gwałtownie do tyłu i o maly włos bym spadła, gdyby nie Bahad, który złapał mnie i delikatnie postawił na ziemi.
- Spokojnie, nauczysz się go ujeżdżać. A teraz nadaj mu imię.- uśmiechnął się i pogłaskał lisa po jedwabiście gładkiej sierści.
- Jak to?- zdziwiłam się- nie nazywa się Kitsune? - spojrzałam na zwierzę wielkości niedźwiedzia.
- Nazywa się.- odparł- ale ty musisz nadać mu nowe imię.
- Po co?- zapytałam, podchodząc bliżej do śnieżnobiałej bestii.
- Taka jest tradycja. Każdy nowy władca nadaje swojemu chowańcowi nowe imię.-wyjaśnił.
- Ale ja nie wiem jakie.- odparłam bez chwili namysłu.
- No dobrze, na pewno niedługo jakieś ci przyjdzie do głowy. - odpowiedział wytrzepując sierść ze swojego ubrania.- a teraz chodź mopie. Musimy nauczyć cię magii.
~×~
Szliśmy już chyba bardzo długo ponieważ nogi zaczynały mnie boleć. Nie zatrzymywaliśmy się ani razu tylko wciąż szliśmy szeroką ścieżką usypana śniegiem,. Z braku zajęcia postanowiłam patrzeć pod nogi. Po jakimś czasie śnieg pod moimi nogami zaczął być coraz rzadszy aż w końcu pustynia lodowa zamieniła się w zwykłą. Gorące powietrze ogrzewało mi twarz a piasek wchodził do butów. Obejrzałam się za siebie. Ani śladu śniegu. A dopiero przed chwilą weszliśmy na tą pustynię.
- Rakkala- odezwał się Bahad.
-Co? -zapytałam marszcząc czoło.
-Pustynia- westchnął po czym dodał- pustynia nazywa się Rakkala.
- Rozumiem.
- Tutaj nie ma nic do zrozumienia. Rusznic ten tyłeczek bo zaraz przyśpiesze ci te ruchy.- ponaglił mnie i wskazał na drewnianą chatkę, której tu wcześniej nie było.-chodź, niedługo zamkną się wrota i nici twojej nauki.
Westchnęłam i Bahad otworzyl duże drewniane drzwi. Wyglądały na bardzo stare. W środku była tylko ciemność. Nic poza tym. Mimo że na dworze świeciło słońce to ani jeden jego promien nie wpadał do tego pomieszczenia. Jakby to była jakąś próżnia.
- Raczej portal- powiedział i popchnął mnie do środka.
- Zimno- powiedziałam i założylam ręce na piersi by zachować trochę ciepła. Po chwili ciepło wróciło. Byliśmy na jakimś placu. Zobaczyłem pełno zieleni. Drzewa, kwiaty krzaki. Wszystko wyglądało pięknie. Stałam na ścieszce wyłożonej kamieniami a Bahad otulał mnie swoim ramieniem. Po chwili odsunął się i złapał mnie za rękę prowadząc do dużego budynku z czerwonej cegły.
- Zapoznam cię z resztą. Chodź.
- Jak to „z resztą"? - zmarszylam czoło wpatrując się w niego ze zdziwieniem-.
- A co? Myślałaś, że będziemy sami?
- Nie, nawet bym nie chciała. - odparłam.- no może troszeczkę- dodałam w myślach.
- A nie mówiłem? - uśmiechnął się i otworzył drzwi- panie przodem- powiedział i puścił mnie przed siebie.
~×~
-Ustawcie się w szeregu!- usłyszałam szorstki męski głos i popatrzyłam w jego stronę. Wysoki muskularny mężczyzna w białym podkoszulku i wojskowych spodniach mówił, a raczej wydzierał się do grupki nastolatków mniej więcej w moim wieku. Czy ja wstąpiłam do wojska?
- Gorzej- odpowiedział Bahad w mojej głowie.
- W szeregu mówię!- odezwał się ten sam, niezbyt przyjemny głos.
- Dobra, dobra. Gościu wyluzuj trochę.- odezwał się dość wysoki chuderlawy chłopak w długich brązowych dredach. Był ubrany w luźną bluzkę na krótki rękaw i, chyba za duże, jeansowe spodnie. Na jego twarzy malował się szeroki uśmiech.
Mężczyzna nie zdążył nic powiedzieć i wszystkie oczy zwróciły się w moją stronę. Bahad ratuj!
- Jeremiah! Jak miło cię znów widzieć! Co u ciebie?- powiedział mój wybawca ściskając rękę mężczyźnie, który okazało się miał na imię Jeremiah.
- Za każdym razem coraz większa banda patałachów i nieudaczników!
- Jere, Jere- Bahad pokręcił głową- powtarzasz się.
- Dobra, powiedz jej, żeby ustawiła się w szeregu i zaczynamy trening.
- Dobra, nie musisz mi mówić. Idę.- powiedziałam i stanęłam w szeregu tuż obok niskiej szczupłej blondynki. Uśmiechnęlam się do niej serdecznie a w zamian otrzymałam pogardliwe spojrzenie. Widze, że ktoś tu nie w chumorze...
-Na pewno żadno z was nie wie kim jestem. -spojrzał na nas z góry-Więc może zacznę od tego, że się przedstawię. -zaczął Jeremiah- nazywam się Jeremiah Notrius Banaghai Solum. Jestem tu po to, by nauczyć was bycia dobrymi wojownikami, strażnikami i władcami- gdy wypowiadał ostatnie słowo spojrzał na mnie i na jakiegoś blondyna. - Podczas moich zajęć będziecie trenować swoje ciało, jego wytrzymałość, sprawność. Będziecie uczyć się bronić i walczyć. U mnie liczy się odwaga. A na razie przed sobą widzę...- splunął na ziemię- NIC.
Świetnie, po prostu świetnie.
- Teraz dobiorę was w pary do ćwiczeń. Kolejno odlicz do trzech. - powiedział i podchodził kolejno do osób, które odliczały.
-1
-2
-3
-1
Ominął jednego chłopaka i poszedł dalej.
-2
-3
Już miałam odliczyć kiedy powiedział:
- Dla ciebie mam parę - powiedział cichym głosem po czym głośno klasnął w ręce. - Jedynki do jedynek, dwójki do dwójek!
- A trójki?- zapytał, ten sam, który kazał mu się wyluzować.
Jeremiah pacnął się otwartą dłonią w czoło i głośno westchnął.
- Do trójek cymbale!
Zdezorientowana rozejrzałam się do około. Dopiero teraz zauważyłam, że nigdzie nie ma Bahada. Zostawił mnie. Kto jest tą moją parą?
- Spójrz w lewo. - odezwał się głos w mojej głowie, Bahad, ale nigdzie nie mogłam go znaleźć.
- Gdzie jesteś?- powiedziałam w myślach.
- Tam gdzie cię nie ma, mopie, spójrz w lewo. - Tym razem popatrzałam, zobaczyłam dość wysokiego chłopaka w kręconych blond włosach. Wyglądał na całkiem miłego. - twoja para. - Podeszłym do chłopaka i posłałam mu mój najlepszy uśmiech, ten go odwzajemnił.
- Jestem Christopher. - przywitał się.
- A ja..- nie zdążyłam bo Christopher mi przerwał.
-Wiem, ty jesteś Aria- uśmiechnął się.
Przytaknęłam.
- Za mną! - krzyknął Jeremiah i nagle przed nim z nieba spadły ogromne drewniane drzwi. Podeszłam do nich bliżej i zobaczyłam złote zdobienia i napis w języku łacińskim. Audaces fortuna iuvat . Dzięki Bahad za te wszystkie podręczniki. Śmiałym szczęście sprzyja? Dobrze to tłumacze?
- Tak- odpowiedział w mojej głowie.
Popatrzyłam na Jeremiah a, który stanął przed drzwiami z dużym złotym kluczem.
- Zanim jednak zaczną się zajęcia, krótki test. - powiedział uśmiachając się szyderczo - Kiedy wejdziecie przez te drzwi musicie kierować się odwagą, w żadnym wypadku strachem. Musicie być dzielni i silni, inaczej- przerwał- już po was.
Wszyscy stanęli jak wryci. Nawet wyluzowana twarz dredowca miała na sobie nitkę strachu.
- Będziecie wchodzić parami. Po kolei, jedynki, dwójki, trójki i wy- popatrzył się na nas i włożył klucz do zamka. - możecie jeszcze teraz zrezygnować, później nie będzie już odwrotu.- Nikt się nie zgłosił, a co by się stało jak ja bym się zgłosiła?
-Nie rób tego- powiedział Bahad w moich myślach- zaufaj mi.
Pierwsza para stanęła przed drzwiami. Długowłosa blondynka, która wcześniej popatrzała na mnie z pogardą i wysoki, blond włosy chłopak. - Elisabeth Blascle i Aaron Blascle. Przyszli strażnicy. - popatrzył się na nich i otworzył drzwi. Napis zaczął się świecić. Niesamowite. Mimo, że z drugiej strony drzwi nic nie nie było, to w środku można było zobaczyć kosmos, prawdziwy kosmos. Zobaczyłam słońce i inne gwiazdy. Piękne.- Zapraszam do środka- powiedział mężczyzna a oni weszli do środka. Nie wyglądało jakby się bali. Po prostu weszli i już. Jeremiah zamknął drzwi na klucz i usiadł przed nimi. Spojrzał na zegarek na jego prawej dłoni i powiedział- następni.
Teraz podeszła czarnoskóra cpdziewczyna o bujnych czarnych polach i chłopak o bladej cerze rudych włosach i piegach. Dziewczyna ubrana była w wziewną zielona sukienkę a chłopak w białą grecką tunikę.
- Luzu Arabith Kappahali i Robert Mabbit. Wchodźcie. - przeklęcił kluczyk i weszli do środka.
Nadeszła nasza kolej. Kiedy weszła ostatnia para, ciemnowłosa Louise i dredowiec Allan stanęliśmy przed drzwiami czekając na polecenie. Spojrzałam w stronę Christophera a ten uśmiechnął się życzliwie.
- Aria, przyszła władczyni krainy lodu i Christopher przyszły władca Pałacu Dusz.-Pałacu Dusz? Brzmi mrocznie- Zapraszam-powiedział i otworzył przed nami ogromne drzwi. Bez słowa zamknęłam oczy i przekroczyłam ich próg.~×~
- Christopher jesteś? Nie widzę cię.- zapytałam machając rękami we wszystkie strony by go znaleźć.
- Jestem, nie ruszaj się.- powiedział i poczułam ciepło w prawej ręce.
- To ty?
- Tak, zamknij oczy.- powiedział i ścisnął mi lekko dłoń.
- przecież i tak nic nie widzę. - odparłam ze zdziwieniem.
- Zamknij oczy, wtedy zobaczysz- odpowiedział a ja zrobiłam to o co poprosił. Miał rację. Rozejżałam się do okoła i ujrzałam las. Było ciemno, ale nie tak jak wcześniej. Wydawało mi się, że ktoś mnie obserwuje. Niezupełnie człowiek. To coś sprawiło, że zaczęła się bać.
- Christoph...- powiedziałam drżącym głosem. - Trochę się boję.
- Nie możesz Ario, przynajmniej nie tutaj. Słyszałaś Jeremiah'a? - odparł wyciągając coś błyszczącego z kieszeni. Sztylet.
- Po co ci to?- zapytałam teraz już trzęsąc się ze strachu.
- Jak to po co? Nie zamierzasz tu chyba zginąć?
Przęłknęłam głośno ślinę. Czy on powiedział zginąć? Bahad ratuj! Już nigdy nie powiem na ciebie rzadnego niemiłego słowa! Tylko błagam! Ratuj! Żadnego odzewu. Albo mnie nie usłyszał albo mnie po prostu ignoruje.
- Aria, nie ruszaj się- powiedział Christopher cichym i spokojnym tonem.
- C-co? - zająkałam.
Usłyszałam jakiś dźwięk. Ktoś, albo coś stało za mną. Czułam czyjś ochydny oddech na karku. Zaraz umrę!
I wtedy usłyszałam sztylet przecinający coś twardego a po chwili jakieś ciało opadlo na ziemie.
- Co to było?! - zamiast odpowiedzi ktoś złapał mnie za rękę. Christopher ciągnął mnie za sobą kierując się do niewielkiej chatki, która była oddalona od nas mniej więcej o jakieś sześćdziesiąt metro. Chatka wyglądała tak samo jak ta na pustyni. Czyli to portal!
- Szybko! Musimy tam dotrzeć przed nimi!- powiedział dalej ciągnąc mnie za sobą. Ciemne postacie o wielkich paszczach prawie nas doganiały.
- Przestań się ich bać, bo nas dogonią! Więcej odwagi!- powiedział Chris nagle się zatrzymując. Świetnie! Okrążyli nas! Bahad! Zaufałam ci ty mendo!
- Niby jak ja mam się ich nie bać?!- oburzyłam się.
- po prostu uwierz w siebie!- krzyknął przybliżając się do mnie.
- No dobrze... Mam tę moc! Mam tę moc! Rozpalę to co się tli!- zaczęłam śpiewać a postacie zaczęły się oddalać.
-Co ty odwalasz?- Christopher zrobił zażenowaną minę.
- Mam tę moc! Mam tę moc! Wyjdę i zatrzasnę drzwi!- zignorowałam go i śpiewałam dalej. Nagle wszystkie postacie odeszły a Christopher zrobił zdziwiona minę.
- Co to do cholery było?- powiedział- dobra nieważne, lepiej chodźmy szybko do portalu.~×~
Mam tę moc! Mam tę moc! Przecież miała być komedia XD Rozdział dłuższy niż zazwyczaj wstawiamy, ale chyba nikt się nie nudził? Jak tak to piszcie to się wychłostam, ok? Miłego dnia i piąteczka! ~Nekkolau
Kłóciłyśmy się o te postacie czy dodawać a zapomniałyśmy o tym, że każda miała pisać co chce tylko, żeby się zgadzało z poprzednim XD dzięki Klaudia, ze nas uświadomiłaś! Jesteś WIELKA!
Jako że wybił nam tysiak wyświetleń ściałabym dedykował ten rozdział wam ;)
CZYTASZ
A.R.I.A
FantasyAria jest nową mieszkanką Elsword'u i okazuje się że panuje nad żywiołem lodu. Co się stanie jeśli dodamy jeszcze trzy różne żywioły oraz walkę pomiędzy dobrem a złem? No i jeszcze nie można zapomnieć o jaszczurko-nietoperzu Bahadzie. Co wyniknie...