Co on do cholery zrobił. Chociaż,... Czy on to faktycznie zrobił? Jestem pewna, że tak! Sny nie są tak realistyczne! A może jednak? Czy oddałabym mu się temu jaszczurowi... Pięknemu, olśniewającemu.
- Przestań tyle o mnie myśleć, to się robi irytujące. Wiem, wiem. Jestem cudowny i w ogóle, ale ma osoba zaczyna mieć przez ciebie uszczerbki w psychice.
Wyłonił się zza ściany w framudze drzwi, pokazując się w pełnej okazałości.
Przez niego popadnę w fronemofobię. Dlaczego on wszystko słyszy?!
- Bahad!
- No co? Ile można słuchać pochlebstw na swój temat? Ja rozumiem, bo lubię przyjmować pochwały, ale w nadmiarze tych informacji, spokojnie mogę stwierdzić, że masz obsesję.
- Śmieszny jesteś... - zakpiłam.
- Nie gap się tak na mnie!
Że ja się na niego gapie?! Taa, a on wcale nie usiłuje rozebrać mnie wzrokiem.
- Tak gapisz się mopie. I przecież mogę zrobić to rękoma.
Ta, już to udowodniłeś.
- Śniło ci się - wykrzywił usta w kpiącym uśmiechu.
- Idź się ubierz.
- To iluzja. Wyglądam tak, jak chciałabyś, bym wyglądał.
Paliłam się od wewnątrz. Że co?
- Czyli mógłbyś wyglądać jak spasiony nerd, a ja mogłabym obok niego stać?
- Nie. Tylko dla ciebie tak wyglądam. Dla innych nadal jestem Burnitem. Mam dość, nazywania mnie jaszczurką, trollem i tak dalej, więc poszperałem w twoim mózgu i oto jestem.
- Nie ma szperania w moim mózgu! Wypad ekshibicjonisto!!
- Eks... Co?
- WON!! - krzyknęłam rzucając w niego zmiętym podkoszulkiem, który był pod ręką.
- Okej, okej - uniósł ręce do góry w geście poddania się, odwrócił się i wyszedł. Miał na sobie czarne spodnie, i ciemnoszarą koszulkę. Czy to prawda? Czy on tylko jest wytworem mojejbwyobraźni? To wy wytłumaczało tak pospolite ubrania... Tutaj. Wątpię, by Elsword miał połączenie z chińskimi firmami produkującymi ubrania na masową skalę.
Wzięłam do rąk i ubrałam na siebie wybrane wcześniej ubrania. Nie będę jak Bahad, ghh..
Nawet nie słyszałam w którym momencie poraz kolejny wkradł się do mojego pokoju.
- Czego znowu?! - wykrzyczałam zdenewowana.
- Dzisiaj zaczynasz lekcje.
- Co?
- Musisz się przecież nauczyć panować nad lodem, mopie.- Okej, okej. Kiedy dokładnie?
- Za 10 min. Ubierz się ciepło i wygodnie.No świetnie. Co on planuje?
- To niespodzianka! - rzucił w końcu wychodząc.
Zaczynam się obawiać.
Słusznie - powiedział w moiej głowie.
Nie znoszę go.
Zaczesałam włosy w wysokiego kucyka, ubrałam czarne trampki i byłam gotowa. I głodna. Matko, jak pragnę kanapki!
- Kanapka! - wyjęczałam.Po chwili w drzwiach zatrzymała się ciemnowłosa i skośnooka kobieta po czterdziestce. Nie była chinką, japonką ani nic takiego. Bardziej przypominała eskimosa.
- Kanapki dla panienki! - zasalutowała ze śmiesznym akcentem.
- Ale skąd pani wiedziała? - szczerze się zdziwiłam.
- Jestem na pani usługi, wiem o panienki potrzebach.
Wykrzywiła wąskie usta w przyjaznym uśmiechu.
- Arigatō!!
Podbiegłam do niej i prawie ją uściskałam. Zabrałam talerzyk z trzema kanapkami i wepchałam jedną do ust.
- Mam na dzieję, że będą smakowały.
- Wyśmienite! - wybąkałam z pełnymi ustami.
Posłała mi pełen rozbawienia uśmiech. Skinęła głową, odwróciła się i wyszła, wracając do swoich poprzednich zajęć.
Usiadłam na łóżku i wsunęłam pozostałe kanapki. Pyszne, pyszne!
- Co? I nie zostawiłaś mi nic? Pff!
Bahad po raz kolejny wszedł bez pozwolenia na mój teren.
- Plebs nie dostanje tych cudowności!
- Żeby tylko nadmiar władzy nie uderzył ci do głowy - nagle zmienił ton, na zupełnie poważny - To cię zniszczy. Pamiętaj, musisz zachować jasność umysłu, czystość duszy.
- Mówisz jak jeden ze "starych chińskich mnichów".
- Mówię poważnie, Aria.
- Dobra, dobra. Ale były pyszne.
- Wiem. Aharo potrafi czynić cuda przy użyciu najprostszych przedmiotów.
- Kim jest Aharo?
- Twoją gosposią. Wiesz, pranie, sprzątanie, gotowanie i czego ty tam zechcesz.
- Ale super!
- Tylko nie traktuj jej z góry. Musisz być rozsądna. Pamiętaj, dobry władca, to mądry władca.
- Nie traktuj mnie tak powierzchownie! Wychowałam się w biedzie, jestem półsierotą, mam pięcioro rodzeństwa, z którego jestem najstarsza. Musiałam więc pracować na nich. Doceniam ciężką pracę.
- Dobra. Nażarłaś się, nie podzieliłaś się, więc za kare nie daję ci tych siedmiu minut, które zostały i idziemy teraz. Już, zbieraj się.
- Jesteś okropny!
- Rusz ten śliczny tyłek, mopie - rzucił wychodząc. Poszłam za nim, nie wiedząc dokąd.
Wyszliśmy z pałacu. Szliśmy ścieżką, wysypaną drobnymi kamyczkami, prowadzącą do parku. Nie był on klasyczny. Drzewa nie były pięknie zielone, lecz bezlistne, z oblodzonym pniem oraz gałęziami. W centrum znajdowała się dużych rozmiarów fontanna, z lodową rzeźbą Archanioła Gabriela. Przerażająca postać, z twarzą wykrzywioną w grymasie bólu. Obok stała - jak wszystko tutaj - lodowa altana. Piękna, na plabie koła, ogrodzona wysokim na metr, bogato rzeźbionym płotkiem. Zatrzymaliśmy się właśnie w altanie. Bahad stanął na przeciw mnie, złapał mnie za rękę. Jedną, potem drugą. Spojrzał mi głęboko w oczy i wyszeptał niezrozumiałe mi słowa. Powtarzał je jak mantrę. Odrwał jedną rękę od mojej, drugą zaś mocniej ścisnął. Wolną dłoń zacisnął na swoim naszyjniku. Mocno zacisnął powieki, wciąż powtarzając słowa.
Nagle świat się zatrząsł. Oderwaliśmy się od ziemi, a po chwili byliśmy już w zupełnie innym miejscu. Pustynia lodowa. Nic, poza śniegiem.
- Tutaj nic nie ma - zaoponowałam.
- Mylisz się. Spójrz - wskazał palcem miejsce przed sobą.
- Nadal nic.
I wtedy to się stało. Tak po prostu. Spod śniegu wyskoczył ogromny, śnieżnobiały lis z dziewięcioma ogonami i ogromnymi uszyskami. Majestatycznie wykonywał każdy jeden krok. Robił to z taką delikatnością, iż mogłoby się wydawać, że lewituje.
- Kitsune - szepnęłam.
- Jest twój - rzekł ze stoickim spokojem.
**********
Proszę, wredoty moje. Przepraszam, że tak zwlekałam z rozdziałem. Bardzo, bardzo przepraszam. Mam nadzieję, że nie zanudziłam was...

CZYTASZ
A.R.I.A
FantasyAria jest nową mieszkanką Elsword'u i okazuje się że panuje nad żywiołem lodu. Co się stanie jeśli dodamy jeszcze trzy różne żywioły oraz walkę pomiędzy dobrem a złem? No i jeszcze nie można zapomnieć o jaszczurko-nietoperzu Bahadzie. Co wyniknie...