Lodowy pałac, zbudowany w stylu wiktoriańskim, był po prostu bajeczny. Strzeliste wieże, łuki, kopuły, ogromne okna, mieniące się tęczowymi refleksami.
Zatrzymałam się na przeciw dwuskrzydłowych, zaśnieżonych wrot. Postanowiłam czegoś spróbować. Wyciągnęłam przed siebie dłoń i skupiłam się na drzwiach, z zamiarem otworzenia ich.
- To nie twoja działka, laluniu - burknął Bahad.
- Oh, zamknij się!
- Wybacz, ale nie mogę.
- A to niby dlaczego?
- Bo miałem ci wszystko wytłumaczyć. Jak miałbym to zrobić, nie otwierając ust?
- Uch, wiesz o co chodzi!
- Wiem.
Właśnie, on wszystko wie. Ciekawe czy ja też bym mogła.
- Teoretycznie tak, ale jesteś na to za głupia. Do tego trzeba używać umysłu.
- Zawsze jesteś taki cięty?!
- Zazwyczaj.
- Dzięki za ostrzeżenie. - odburknęłam.
- To nie było ostrzeżenie, głupie dziecię. A teraz otwórz sobie drzwi... Wasza wysokość - prychnął.
Spojrzałam na niego z ukosa. Otworzyłam drzwi i szybko się przez nie prześlizgnęłam. Zmiazdrzyłam stopę Bahadowi, któremu nie dałam wejść do środka. Zatrzasnęłam mu drzwi przed nosem.
- Ej! Otwórz to!
- Bozia rączek nie dała? - spytałam ironicznie.
- Tak się składa, że nie mogę wejść do świątyni miejsca, którym władasz. Musisz mi wydać pozwolenie... - wydał z siebie oburzony.
Delikatnie uchyliłam skrzydło drzwi i spojrzałam na niego, unosząc prawą brew.
- Serio?
- Tak - rzucił pospiesznie.
- Dobra, wejdziesz, ale jeśli będziesz milszy.
- Nie obiecuję.
- Czyli chcesz sobie postać tutaj?
Lekki szantażyk nikomu nie zaszkodzi.
- Zaszkodzi. Poza tym, wcale nie muszę cię oprowadzać. Możesz się sama wszystkiego domyślić. Albo nie... Przecież twoja inteligencja nawet nie jest na poziomie podstawowym.
Ten irytujący skrzat, zaraz oberwie.
- Nie jestem żadnym skrzatem!
- Naprawdę? Oj, jaka szkoda, że tak bardzo go przypominasz...
- Przynajmniej nie wyglądam jak mop po dwudziestu latach bezustannego używania.
- Dobra, zaraz nie wytrzymam. Właź, tylko zamknij paszczę, pysk, czy co ty tam masz.
- Dziękuję.
Przekroczył próg.
- Jestem pod wrażeniem. Ty znasz jakieś miłe słowa!
- To nic nowego, ma ekscelencjo. - ostatnie słowo wypowiedział kpiąco.
- Ależ tak, krasnoludzie!
- Przestań nazywać mnie krasnoludem, mopie!
- Zacznij być miły!
- Jestem!
- Tak, jasne, a ja jestem jednorożcem - prychnęłam.
- Wypraszam sobie! Jednorożce są piękne!Ty jesteś mopem.
- Przestań z tym mopem!
- To ty przestań z tym krasnoludem!
- Nie wytrzymuje już - przyznałam z wyraźną dezaprobatą w głosie.
- Widać.
Kochanie, proszę, obudź się... - usłyszałam zrozpaczony głos matki, tak bliski, ale zarazem tak daleki. Przemawiał w mojej głowie. - Proszę...
- No, no!Nie rozklejaj mi się tu!
- Co? - spytałam delikatnie przykładając opuszki palców do policzka. był wilgotny. Nawet nie wiem, kiedy uroniłam łzy.
- Wcale nie ryczę, Bahad.
- O! Ktoś tu się w końcu nauczył mojego imienia! - klasnął w dłonie wyraźnie zadowolony.
- Ktoś tu powinien wziąć ze mnie przykład. Nie jestem mopem tylko...
- Aria - przerwał mi.
- Co? A, tak.
Zlustrował mnie od stóp po czubek głowy.
- Zamierzasz ruszyć ten swój śliczny tyłek, czy nadal będziemy tu tak sterczeć?
- Prowadź. A żarty na temat mojego tyłka zachowaj dla siebie.
- Co mam poradzić na to, że na prawdę przyciąga uwagę?
Uderzyłam go w ramię.
- No co?
- Zamierzasz w końcu ruszyć? Zaraz wrosnę w podłogę.
Westchnął teatralnie, po czym ruszył przed siebie.

CZYTASZ
A.R.I.A
FantasyAria jest nową mieszkanką Elsword'u i okazuje się że panuje nad żywiołem lodu. Co się stanie jeśli dodamy jeszcze trzy różne żywioły oraz walkę pomiędzy dobrem a złem? No i jeszcze nie można zapomnieć o jaszczurko-nietoperzu Bahadzie. Co wyniknie...