³

252 42 3
                                    

Lodowy pałac, zbudowany w stylu wiktoriańskim, był po prostu bajeczny. Strzeliste wieże, łuki, kopuły, ogromne okna, mieniące się tęczowymi refleksami.

Zatrzymałam się na przeciw dwuskrzydłowych, zaśnieżonych wrot. Postanowiłam czegoś spróbować. Wyciągnęłam przed siebie dłoń i skupiłam się na drzwiach, z zamiarem otworzenia ich.

- To nie twoja działka, laluniu - burknął Bahad.

- Oh, zamknij się!

- Wybacz, ale nie mogę.

- A to niby dlaczego?

- Bo miałem ci wszystko wytłumaczyć. Jak miałbym to zrobić, nie otwierając ust?

- Uch, wiesz o co chodzi!

- Wiem.

Właśnie, on wszystko wie. Ciekawe czy ja też bym mogła.

- Teoretycznie tak, ale jesteś na to za głupia. Do tego trzeba używać umysłu.

- Zawsze jesteś taki cięty?!

- Zazwyczaj.

- Dzięki za ostrzeżenie. - odburknęłam.

- To nie było ostrzeżenie, głupie dziecię. A teraz otwórz sobie drzwi... Wasza wysokość - prychnął.

Spojrzałam na niego z ukosa. Otworzyłam drzwi i szybko się przez nie prześlizgnęłam. Zmiazdrzyłam stopę Bahadowi, któremu nie dałam wejść do środka. Zatrzasnęłam mu drzwi przed nosem.

- Ej! Otwórz to!

- Bozia rączek nie dała? - spytałam ironicznie.

- Tak się składa, że nie mogę wejść do świątyni miejsca, którym władasz. Musisz mi wydać pozwolenie... - wydał z siebie oburzony.

Delikatnie uchyliłam skrzydło drzwi i spojrzałam na niego, unosząc prawą brew.

- Serio?

- Tak - rzucił pospiesznie.

- Dobra, wejdziesz, ale jeśli będziesz milszy.

- Nie obiecuję.

- Czyli chcesz sobie postać tutaj?

Lekki szantażyk nikomu nie zaszkodzi.

- Zaszkodzi. Poza tym, wcale nie muszę cię oprowadzać. Możesz się sama wszystkiego domyślić. Albo nie... Przecież twoja inteligencja nawet nie jest na poziomie podstawowym.

Ten irytujący skrzat, zaraz oberwie.

- Nie jestem żadnym skrzatem!

- Naprawdę? Oj, jaka szkoda, że tak bardzo go przypominasz...

- Przynajmniej nie wyglądam jak mop po dwudziestu latach bezustannego używania.

- Dobra, zaraz nie wytrzymam. Właź, tylko zamknij paszczę, pysk, czy co ty tam masz.

- Dziękuję.

Przekroczył próg.

- Jestem pod wrażeniem. Ty znasz jakieś miłe słowa!

- To nic nowego, ma ekscelencjo. - ostatnie słowo wypowiedział kpiąco.

- Ależ tak, krasnoludzie!

- Przestań nazywać mnie krasnoludem, mopie!

- Zacznij być miły!

- Jestem!

- Tak, jasne, a ja jestem jednorożcem - prychnęłam.

- Wypraszam sobie! Jednorożce są piękne!Ty jesteś mopem.

- Przestań z tym mopem!

- To ty przestań z tym krasnoludem!

- Nie wytrzymuje już - przyznałam z wyraźną dezaprobatą w głosie.

- Widać.


Kochanie, proszę, obudź się... - usłyszałam zrozpaczony głos matki, tak bliski, ale zarazem tak daleki. Przemawiał w mojej głowie. - Proszę...


- No, no!Nie rozklejaj mi się tu!

- Co? - spytałam delikatnie przykładając opuszki palców do policzka. był wilgotny. Nawet nie wiem, kiedy uroniłam łzy.

- Wcale nie ryczę, Bahad.

- O! Ktoś tu się w końcu nauczył mojego imienia! - klasnął w dłonie wyraźnie zadowolony.

- Ktoś tu powinien wziąć ze mnie przykład. Nie jestem mopem tylko...

- Aria - przerwał mi.

- Co? A, tak.

Zlustrował mnie od stóp po czubek głowy.

- Zamierzasz ruszyć ten swój śliczny tyłek, czy nadal będziemy tu tak sterczeć?

- Prowadź. A żarty na temat mojego tyłka zachowaj dla siebie.

- Co mam poradzić na to, że na prawdę przyciąga uwagę?

Uderzyłam go w ramię.

- No co?

- Zamierzasz w końcu ruszyć? Zaraz wrosnę w podłogę.


Westchnął teatralnie, po czym ruszył przed siebie.



A.R.I.AOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz