15

95 9 3
                                    

Chwilowo mnie zamroczyło. Całkowicie straciłam czucie w nogach i upadłam bezwładnie. Niemożliwe.
- Proszę pani. Z wielką przykrością mi to przychodzi, jednak muszę zaproponować eutanazję. Tylko opiekun prawny może w tym przypadku wyrazić zgodę. Niestety, ale pani szanse na wybudzenie pani córki że śpiączki są znikome. Powiedziałbym nawet, że jest to niemożliwe. Mówiąc krótko, do końca życia będzie warzywem.

Zerwałam się z łóżka.
Co? Mamo nie!
Nie spojrzała na mnie. Jednak ja spojrzałam za siebie. Moje ciało nadal leżało nieruchome. Blade. Wątłe. Chude. Wyglądałam jak trup.
- Nie, nie, nie!! To niemożliwe! -wykrzyczała moja mama przez łzy.
Nie zgadzacie się. Nie! Co z Elswordem? Mamo nie!
- Niestety. Bardzo mi przykro.
Wstałam i przytuliłam mamę. Jednak ona tego nie poczuła.
- Nie. Nie mogę się zgodzić. Nie zabiję jej - wyszeptała załamany głosem.
- Niech nie traktuje pani tego jako zabójstwa. To jest dla niej ucieczka od cierpienia.
Jakiego cierpienia człowieku. Daj mi spokój!
Nagle cała aparatura zaczęła wariować.
-Proszę się odsunąć!
Zaraz do sali wbiegło kilku lekarzy. Jeden wyprowadził moją matkę z sali. A mnie dali dawkę elektrowstrząsów. Respirator? Tak to się nazywa? W każdym razie, właśnie umieram. Nie czuję nic. Po kilku próbach można było słyszeć tylko ciągły nieprzerwany pisk aparatury oraz pełny żalu, rozpaczliwy płacz mojej matki. Jedną z lekarek uroniła kilka łez, druga się przeżegnała. Czyli umarłam.
Mówi się że po śmierci można ujrzeć światło. Ja zobaczyłam je w sobie. Tak. To światło mnie wypełniało. Coraz więcej i więcej. Ono mnie rozsadzało od środka. Przebijało przeze mnie. Czułam, że wybuchnę od jego nadmiaru. I tak też się stało. Czułam jakbym wychodziła ze skorupy. Ze starego ciała wyszłam ja. Aria. Nowa. Inna. Wzbiłam się w powietrze i ponownie znalazłam w Elswordzie.
Teraz, czułam się inaczej. Całkiem inna. Teraz, czuję jakbym należała do tego świata. Tak, jakbym była jego częścią.

Nie będąc do końca pewną gdzie dokładnie się znajduję, dla bezpieczeństwa chwyciłam za kamień zawieszony na mojej szyi i przeprzeniosłam do zamku.
Jak zwykle przywitała się że wszystkimi.
- Kim jesteś? - spytał Arcoli
- Co? Jak to Kim jestem?
- Kim jesteś.
- Aria przecież głuptasie - powiedziałam rozbawiona drocząc się z nim.
- Straż!
- Co?! Jaka straż? Arcoli głupku! - kątem oka dojrzałam swojego odbicia. To nie byłam ja! Wrzasnęłam w wniebogłosy i pobiegłam do lustra by spojrzeć na siebie w całości.
- Niemożliwe - wyszeptałam pod nosem.
Miałam białe włosy. Bardzo długie, białe włosy. Moje uszy, były delikatnie zakończone szpicem. Byłam niemożliwie blada. Bezproblemowo można było dostrzec siatkę niebieskich żył pod skórą. Moje czarne oczy przybrały piękny niebieski kolor. Dla ludzi - nienaturalny. Poza kolorem zmieniły również kształt. Nie przypominały już w żadnym stopniu moich wąskich i skośnych. Nie były też typowymi dla europejczyków. Były podobne, ale większe.
- Coo mi się z twarzą stało?! Co jest!
- Straż! Czekać!
- Panie Arcoli. Jak sobie życzysz - odparł jeden ze strażników, którzy zdążyli już dojść do pomieszczenia.
- Aria, wybacz.
- Oo, teraz mnie poznałeś. Ale jak? Sama siebie nie przypominam! - wygięłam usta w grymasie.
- To znamię...
- Co nie mam żadnego...
Mówiąc to, dla pewności przejrzałam swoje ciało. Nic nie widziałam. Spojrzałam przez ramię. Plecy. Niesamowite. Między moimi łopatkami znajdował się srebrny tatuaż z dziwnie znajomym mi znakiem, choć jestem pewna, że nigdy wcześniej go nie widziałam. Przedstawiał trójkąt skierowany wierzchołkiem w dół z przecinającą go w poziomie nierówną, jakby szarpaną linią, od której odchodziła następna, pionowa - od środka, poprzez wierzchołek pnąca się jeszcze kilka centymetrów w górę. Wokół trójkąta znajdowały się zawiłe linie. Wszystko tak pięknie że sobą współgrało!
- Aria! Nie mogę w to uwierzyć!
- Ja też. Kim właściwe się stałam...
- Umarłaś, prawda?
- Jak to umarłam, przecież stoję przed tobą! - oburzyłam się.
- Nie. Umarłaś tam, na Ziemi, prawda?
- Ja.. Ja... Nie wiem. Chyba tak.
- Opisz to.
- No więc zbyt wiele nie pamiętam. Pamiętam tylko że ktoś płakał. A później tylko światło. Jakby żyło we mnie, ale tam też wybuchło, bum - zailustrowałam gestem w powietrzu.
- Aria! Twoja czakra! To ona była tym światłem. Przebiła przez ciebie. Czy czujesz się inaczej? Jakbyś była przywiązana do tego świata?
- Tak... Co w związku z tym?
- A więc tak. Twoja dusza jakby uwolniła się z twojej ziemskiej powłoki jaką było twoje dane ciało. Trafiając tutaj, do Elswordu zabrałaś je ze sobą. Ale jako, że tamto ciało już jest martwe, twoja dusza się ucieleśniła. Jednak tam już nie wrócisz, miałaś jedną szansę. A dlatego, że ty miałaś cel, znów znalazłeś się tutaj.
- Moment. To dobra chwila na żądanie filozoficznego pytania. Gdzie normalnie dusze udają się po śmierci?
- Hmm, no dobrze. Po pierwsze, nie każdy człowiek ma duszę. Jednak ci, którzy mają, mają jakiś określony cel, a życie na Ziemi to dla nich pierwszofazowy trening. Po "śmierci" trafiają do jakiegoś wymiaru, który był im przydzielony. Cześć z nich jednak poległa na treningu, przez co duchy albo zostają na ziemi, albo idą do wymiaru 662 czyli wymiaru umarłych. Przestudiowałem skróconą księgę wierzeń ludzi i wywnioskowałem, że każdy wierzy w coś takiego, ale każdy inaczej to nazywa. Dla jednych było to Hadesem, dla innych Piekłem etc.
A wracając do poprzedniego tematu - twoja przemiana może nam się bardzo przydać. Bo najprościej mówiąc - ewoluowałaś. Jesteś silniejsza i już teraz możesz zacząć uczyć się wszystkiego, ponieważ masz teraz znacznie bardziej otwarty umysł co może nam się przydać na wojnie.

~~~~~~~~~~~~~~~~~
Ha! Udało się! Blok twórczy złapał nas wszystkie, ale oto jesteśmy i powracamy z nowym rozdziałem
~Max

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Apr 29, 2016 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

A.R.I.AOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz