- Właśnie o to chodzi. On wie jeszcze więcej - podkreślił Harry.
- Doprawdy? - zapytał powątpiewający dyrektor, którego faworytem zdecydowanie był Gryfon - Niech więc przedstawi nam, co wie.
I tak Draco zaczął opowiadać o wydarzeniach minionych lat, planach Voldemorta, swoim zadaniu oraz o Śmierciożercach i ich torturach, których blondyn nie jeden raz doświadczył na własnej skórze. Otworzył się przed dyrektorem o wiele bardziej niż chciał, ale zaufanie było bezpodstawnie potrzebne, czyż nie?
- W tę niedzielę, wraz z wtargnięciem Czarnego Pana i jego popleczników do Hogwartu, mam zostać jednym...jednym z nich....A-ale...Ja nie chcę! Tak bardzo nie chcę być Śmierciożercą! Boję się, że każą zrobić mi coś niewykonalnego, a jeżeli tego nie uczynię, to mnie zabiją... - zaczął łkać, a Harry pocieszająco gładził go po dłoni. Nagle wstąpiła w niego jakaś wola walki, niczym w bruneta, gdy wyciągał wspomnienie od Slughorna - Jeżeli istnieje jakiś sposób, by go pokonać, to pomogę. Nie chcę być jak mój ojciec.
Dumbledore, który dotychczas wodził spojrzeniem za Draconem, teraz zamyślił się, a w jego głowie powoli formował się plan.
- Dobrze, a więc postanowione. Jeżeli to dzięki tej szafie w Pokoju Życzeń zwolennicy Voldemorta dostaną się do zamku, to trzeba ją zniszczyć. Ale jeszcze nie teraz. Voldemort zorientuje się, jeżeli nagle szafa w sklepie przestanie działać. Zniszczysz ją, Draco, ale dopiero w ten weekend, do tego czasu zachowuj się normalnie. Nie wykluczone, że jesteś obserwowany. Horkruksami zajmą się twoi przyjaciele, Harry, panna Granger i pan Weasley. Jutro zrobimy małe spotkanie, na którym omówimy ich zadania. Wyślę sowy z powiadomieniem. Ty zaś, Harry, uważaj na siebie. To wszystko może być pułapką, w którą Voldemort nas wpakował. Nie będziesz szukał horkruksów, jak pozostali. Oprócz misji, na którą się udamy w sobotę popołudniu, zachowaj pozory. Nie rób nic, co mogłoby wzbudzić czyjeś podejrzenia. Jak dobrze się składa, że macie jeszcze te projekty... - usiadł na krześle niby zmęczony i przygnieciony ciężarem całej sprawy i całkiem zmienił mimikę twarzy. Teraz, mimo wszystko, czaiła się tam jakby iskierka wspomnień z młodości i zatroskanie.
- Powiedzcie, chłopcy, bo już od początku roku coś mi podpowiada pewną rzecz. Harry coś o tym wie - puścił do niego oczko i uśmiechnął się pod nosem - Nie będę owijał w bawełnę, tylko gorzej wyjdzie...czy łączy was coś więcej, niż tylko stanie po jednej stronie i być może tajemny sojusz?
- Yyy... - zająknął się speszony Harry.
- Tak, dyrektorze. Można w pewnym znaczeniu tego słowa stwierdzić, że jesteśmy razem.
- Och! Pamiętam młode lata, gdy sam uganiałem się za młodymi czarodziejkami a nawet czarodziejami...No nic, szczęścia wam życzę, chłopcy. Możecie już iść.
Pożegnali się w ciszy i wyszli z gabinetu. W ich głowach panował mętlik, chociaż plan Albusa wydawał się tak czysty i świetny, bez żadnej skazy. Najbardziej jednak Pottera zajmowała jedna myśl, która się odbijała w jego głowie niczym echo: jesteśmy razem. Draco jakby wyczytał, co trapi Harry'ego, bo zagadnął:
- Co, nie podoba ci się to, co powiedziałem temu staruszkowi? - przechylił teatralnie głowę i załapał się za serce - A może słynny Harry Potter odrzuca moją rękę?!
Brunet pacnął go z lekka w tył głowy.
- Przestań, dobrze wiesz, że tak nie jest.
***
Tę noc spędzili oddzielnie. Draco wrócił niepytany przez nikogo z obchodu prefekta i z mętlikiem w głowie zasnął, czując coraz większy stres dotyczący niedzielnego poranka.
CZYTASZ
Trust || Drarry
FanfictionHarry i jego przyjaciele rozpoczynają szósty rok w Hogwarcie, jednak pozory mylą i nic, co wydaje się proste takim nie jest. Pewien srebrnooki blondyn namieszał mu w głowie sprawiając, że brunet zagubił się we własnym świecie. Czy Harry w końcu pogo...