5. Nora

311 19 17
                                    

Zanim Harry zdążył się wymknąć, ktoś wciągnął go do środka. Widać było, że to przedświąteczne przyjęcie: girlandy, światełka, a nawet jemioły, które już od wejścia witały gości. Chłopak rozglądał się przez chwilę, zafascynowany, gdy podszedł do niego kelner. 

- Neville! Co ty tu robisz?

- Wiesz, nie należę do Klubu Ślimaka, ale jestem tu jako ''służący" i wcale nie jest tak źle. 

- A wiedziałeś gdzieś może Hermionę?

- Tak, ukrywa się tam, za zasłonką, podobno ucieka od Cormaca.

- Dzięki, Neville.

Gryfon wśliznął się za zasłonę i przywitał się z dziewczyną.

- Niezły wieczór, co?

- Oj, weź przestań! Właśnie uciekłam Cormacowi spod jemioły.

- Przekąskę? - nagle za kurtyną pojawił się inny kelner.

- Nie, dzięki, a właściwie - co to jest?

- Tatarek ze ślimaka. Tylko uwaga: strasznie po nim śmierdzi z ust.

- To biorę! Może odechce mu się ze mną całować... - kelner pozostał niewzruszony.

- O nie, idzie tu! Harry, ja spadam - i dziewczyna wymknęła się zza zasłonki, a na jej miejsce przybył jej adorator. 

- Gdzie Hermiona?

- Wiesz, poszła przypudrować nosek i te sprawy.

- A to spryciula mała. A to co? O, jakie dobre.

- To...smocze jaja.

Wnet za słoną pojawił się Snape, na którego buty Cormac wypluł tatarka. 

- Właśnie nabawiłeś się miesięcznego szlabanu, McLaggen - Harry próbował wyśliznąć się niezauważalnie, jednak Snape był szybszy - nie tak szybko, Potter.

Profesor odwrócił się w jego stronę.

- Chciałbym tylko złożyć ci życzenia od dyrektora Dumbledora. Bo tak się składa, że wyjechał i nie wróci do końca semestru. Baw się dobrze.

Harry'emu zakołowało się w głowie. Dumbledore wyjechał? W takim momencie, gdy Śmierciożercy łatwo mogą napaść na szkołę? Miał wrażenie, że zaraz dostanie ataku paniki. To niemożliwe - pomyślał. 

Wnet rozległy się pokrzykiwania i do pomieszczenia, razem z Filchem został wprowadzony...Draco Malfoy.

- Profesorze Slughornie. Ten uczeń próbował włamać się na przyjęcie.

- Próbowałem się wkręcić, okej? 

Harry'emu od razu poprawił się nastrój, a na twarz wstąpił spory uśmieszek. Wiedział, że to jedyna szansa, by pożegnać się z blondynem. Toteż, gdy Snape wyprowadził go na zewnątrz i sam wrócił na przyjęcie, cicho wymknął się przez drzwi i zobaczył Malfoya siedzącego na parapecie jednego z wysokich okien. 

- Hej... - nieśmiało zaczął Harry, ale Draco na dźwięk jego głosu, od razu znalazł się przy nim.

- Jak-mogłeś-się-ze-mną-nie-pożegnać - wysyczał, jednak nie był tak naprawdę zły. Tylko udawał.

- A teraz co robię?

- O, jak się dobrze składa, że teraz masz szansę to zrobić - był blisko Harry'ego, a ten zestresował się całą sytuacją. Nie wiedział, jak ma go pożegnać. Był bardzo niedoświadczony - no, no, widzę że się wahasz. Pozwól, że ci pomogę.

Trust || DrarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz