Pogoda jakby zdawała się rozumieć panującą atmosferę. Gęste, ciemne, wręcz burzowe chmury zebrały się nad zamkiem. Wśród nich dało się dostrzec groźnego węża wijącego się wokół czaszki. Był to znak Śmierciożerców. Tych, którzy dopiero co przebywali w zamku, demolując go i przyczyniając się do śmierci ostatniej zaufanej osobie Harry'ego zaraz po Draconie - Albusa Dumbledore'a. Mogłoby się wydawać, że nic podobnego nie miało miejsca w Hogwarcie, jednak wszyscy nauczyciele i uczniowie zbierający się wokół ciała leżącego pośrodku dziedzińca, wskazywali na to, iż niestety nie był to przerażający sen, z którego można się wybudzić czy całkiem o nim zapomnieć.
Wybraniec niepewnym krokiem podszedł do zmarłego. Czuł, że jego nogi odmawiają posłuszeństwa i stają się jak z waty. Czuł łzy napływające do jego oczu. Wiedział, że był to czas ataku, ale teraz nie przejmował się tym, czy ktoś zobaczy go jak płacze. Dyrektor, osoba wspierająca go w jego załamaniach emocjonalnych, osoba będąca jego autorytetem i często powodem odwagi oraz wiary w siebie i swoje działania. Właśnie ona leży tuż przed nim, ale już nigdy nie doradzi mu w żadnych sprawach ani nawet nie powie swoich słynnych cytatów. Upadł na kolana. Jego ciałem wstrząsnęła fala szlochu. Chciał powtarzać, że wszystko jest dobrze. Że wszystko kiedyś się ułoży, tylko potrzeba czasu. Mówi się, że kłamstwo powtórzone tysiąc razy staje się prawdą, ale śmierci cofnąć nie mógł. Poczuł ciepłe strużki łez ściekające mu po policzkach, gdy odgarniał włosy starca. Poczuł również czyjeś ramiona zamykające go w uścisku, a gdy po tłumie stojącym nieopodal przeszło ciche westchnienie zaskoczenia, wiedział, że tą osobą jest nie kto inny jak Draco. Wyszli na jaw przed całą szkołą, ale nie przeszkadzało im to. Bo znów liczyli się tylko oni. Aż zdumiewające jak wiele potrafił dla niego zrobić ten chłopak.
Profesor McGonagall uniosła do góry różdżkę, na której czubku jaśniało małe światełko. Do niej kolejno dołączali Gryfoni, Krukoni, Puchoni, a nawet Ślizgoni. Również nauczyciele (w tym zawstydzona nieprzewidzeniem tak wielkiej rzeczy, Sybilla Trelawney) oddawali szacunek zmarłemu dyrektorowi i prawdopodobnie największemu czarodziejowi na świecie.
Niebo rozjaśniło się odrobinę, by po chwili zetrzeć z nieboskłonu pamiątkę po Śmierciożercach.
A Draco i Harry trwali w uścisku, który wyrażał wszystkie przeprosiny, tęsknoty, bóle i przeżycia. Bo zamknąć się w sobie można wszędzie, nawet wśród burz i zamętu, ale prawdziwą sztuką jest umiejętność przekazania sobie wszystkiego w ciszy, bez wyraźnych wyrazów.
***
Następny tydzień minął na uprzątaniu Hogwartu, do czego zabrali się wszyscy Hogwartczycy. Draco Malfoy podczas jednego ze śniadań otrzymał od ojca wyjca. Był rozczarowany wyborem syna i nie chciał widzieć go więcej na oczy. Podobnie Voldemort. W głosie dało się słyszeć obrzydzenie, wściekłość, oburzenie, a nawet bezsilność. Lucjusz wydziedziczył syna, ale Draconowi jakoś szczególnie to nie przeszkadzało. Miał dobrych przyjaciół tu, w Hogwarcie i to mu w zupełności wystarczyło. Przynajmniej ojciec go nie zabił, a matka nadal gdzieś tam próbowała go uspokoić. Miano dyrektora nadano Minerwie McGonagall, Snape jak przepadł, tak nie powrócił, a więc obowiązek obrony przed czarną magią przypadł profesorowi Slughornowi do czasu, aż nie zostanie zatrudniony nowy nauczyciel. W poniedziałek życie w zamku miało powrócić do normalności, lekcje miały odbywać się wedle planu, a wszelkie niedogodności należało zgłaszać do nauczycieli. Uczniom zostały jeszcze dwa pełne dni odpoczynku i rozmyślania. Wielu z nich, by chwilowo stłumić swoją rozpacz, zwyczajnie się upiło. Harry był jednak wyjątkiem i tym razem nie skorzystał z propozycji Rona, a zamiast tego udał się do gabinetu na drugim piętrze. Był umówiony ze swoimi przyjaciółmi popołudniu na wieży astronomicznej, ale było dopiero po śniadaniu, więc poszedł tam powspominać trochę dyrektora.
CZYTASZ
Trust || Drarry
FanfictionHarry i jego przyjaciele rozpoczynają szósty rok w Hogwarcie, jednak pozory mylą i nic, co wydaje się proste takim nie jest. Pewien srebrnooki blondyn namieszał mu w głowie sprawiając, że brunet zagubił się we własnym świecie. Czy Harry w końcu pogo...