Wstałam ciepłego poranka, i podnosząc się z łóżka napiłam się wody, która stała na biurku. Wybrałam świeże, pachnące ubrania i wybrałam się pod prysznic. Musiałam zmyć z siebie dotyk tego gościa, który mnie obmacywał.Kiedy myłam zęby usłyszałam głośną kłótnie, donoszącą się z warsztatu. Przemywając ostatni raz wodą ząbki wyszłam z łazienki i udałam się w stronę hałasu. Zobaczyłam tam wujka, i jakiegoś wyższego od niego, chudego mężczyznę, elegancko ubranego z ulizaną czupryną. Podeszłam bliżej.
- co sie tu dzieję? - zapytałam z uniesioną lekko brwią.
- Wyprowadzamy się. - rzucił krótko wujek i odciągnął mnie do tyłu.
- Słuchaj Mika.. nie byłem z tobą w stu procentach szczery, dlatego jest coś, co powinnaś wiedzieć.. - przerwał mu donośny głos:
- Szybciej panie Doello. - ten westchnął tylko i powiedział, że mam się spakować. Ja stałam jak wryta, starając się cokolwiek zrozumieć. Jednak po chwili doszło do mnie, że to poważna sytuacja. Zabrałam swoje nogi z warsztatu i szybko pobiegłam się spakować. Jako iż nie posiadam tony ubrań spakowałam wszystko, i zostało mi jeszcze pół torby. Powrzucałam wszystkie fotki z przyjaciółmi, pozdrapywałam plakaty i wyrzuciłam je do kosza, z szufladki wypakowałam ładowarke oraz notes z długopisem. Zapięłam bagaż i wyszłam z pokoju, gdzie już czekał na mnie wujek. Wychodząc rzuciłam ostatnie spojrzenie na okno w moim pokoju..- Gdzie tak właściwie jedziemy? I dlaczego, dlaczego się wyprowadzamy! Zabierasz mi wszystko co kocham. - Westchnęłam a oczy lekko mi sie zeszkliły.
- To nie odemnie zależy.. a z resztą, nie zadawaj zbędnych pytań. - odpowiedział oschle ale również lekko smutnym tonem. Westchnęłam głośno, a do uszu włożyłam czarne słuchawki.
Droga ciągnęła się niemiłosiernie. Rozmawialiśmy o różnych rzeczach, ale wiedziałam, że mój wujek ograniczał niektóre zdania.. chciałam wiedzieć prawde.
Po długiej podróży dotarliśmy na miejsce.
- Jaja se ze mnie robisz?! - krzyknęłam rozzłoszczona
- Będziemy tu mieszkać.. Cade napewno nas przyjmie. - Z uśmiechem zachęcił do wejścia i zapukania.
- Ugh. - jęknęłam i leniwie podnosząc rękę chciałam zapukać, ale poczułam jak ktoś przystawił mi działo do głowy.
- Kim jesteś? - słyszałam niski głos.
- Cade! Jak dobrze cie widzieć. - przywitał się z nim mój wujek - To moja siostrzenica, Mika. - Chciał na mnie wskazać ale gdy się odwrócił mnie już nie było. Usłyszeli jedynie mój piskliwy krzyk.
- Zamknij się! - krzyknął ten sam blondyn, który bezpiecznie mnie odwoził, przystawiając mi broń do głowy.
- NIE DOPÓKI MNIE NIE PUŚCISZ, POMOCY!! - dalej krzyczałam.
- Bee, zostaw ją! Jest od Doello! - rozkazał mu najprawdopodobniej Cade.
- Tym razem ci sie upiekło, dziewczynko. - Zszedł ze mnie i zabrał broń, wystawiając dłoń żeby pomóc mi wstać.
- Teraz jaki milutki. - zaśmiałam się z irytacją i wstałam sama. Ten zmarszczył brwi i podszedł do nich. Otrzepałam się z piachu.
- Hej! - krzyknęłam za nimi i pobiegłam tam.
- Miło pana znowu widzieć, Panie Doello. - uścisnął jego dłoń
- Ciebie również Bumblebee. - odpowiedział.
- Bee, moge mieć do ciebie prośbę? - Zaczął Cade. - Miej ją na oku. Jak raz Barricade ją sobie upatrzył to drugi raz napewno będzie robić to samo.. a przy okazji pilnuj jej żeby reszta nie zrobiła z niej miazgi.. - poprosił.
- Sie robi. - z lekkim zażenowaniem sie zgodził.
- Wchodź Mika, rozgość się. - Zaprosił mnie do środka. Weszłam i mężczyzna zaprowadził mnie do mojego dotychczas pokoju. Nie był zły i nie był najgorszy. Jedno okno z widokiem na zachody słońca, łóżko, biurko, jakiś stolik, mały dywan, szafę i szafke nocną.
- Dzięki.. - dodałam i zamknęłam drewniane drzwi. Na łóżko rzuciłam torbę z rzeczami i oparłam się rękami o biodra.
- No to zaczyna się zabawa. - uśmiechnęłam się ironicznie.
***
Dochodziła godzina 1 w nocy. Wszystko miałam rozpakowane. Nie mogłam zasnąć. Wstałam z łóżka i powolnym krokiem aby nikogo nie obudzić wyszłam z domu. Na tym jakże dużym złomowisku była cisza. Szłam boso po piasku bo mimo nocy było bardzo ciepło. Podeszłam do starego kampera i chcąc wdrapać się na góre ktoś mi przeszkodził.
- Co ty tutaj robisz. - zapytał stanowczo Blondwłosy chłopak trzymając mnie za ramiona.
- Puść. - próbowałam sie wyrwać pod wpływem bólu jaki mi zadawał, trzymając mnie za ramiona.
- Nic ci przecież nie robie. - wywrócił oczami.
- To boli! - podniosłam lekko ton a ten puścił mnie.
- Co ci jest? - uniósł lekko brew.
- Nic.. za mocno mnie trzymałeś. To tyle. - skłamałam
- Trzymałem cię lekko, raczej nie chce ci zrobić krzywdy skoro mam cie bronic, prawda? Pokaż. - chciał odsłonić moje ramie ale zrobiłam krok do tyłu.
- Nie dotykaj mnie już. - odwróciłam głowe.
- Jak sobie życzysz. Ale z pytaniami to już ci nie odpuszcze. Mów kto ci to zrobił.
- Nikt - protestowałam.
- Sama sobie to zrobiłaś? - Nie odezwałam się. Ten oparł się o ściane kamperu. - dlaczego? Ktoś cię skrzywdził, czegoś żałujesz, obwiniasz sie? Moge długo wymieniać, mała. - wiedziałam, że musze mu powiedzieć, bo nie da mi żyć.
- Mam ci zaufać? - Zapytałam
- Nie masz wyboru. - pokiwał głową.
- To krępujące jak tak na mnie patrzysz i mam ci o tym mówić.. - byłam szczera.
- Nie mamy nic innego do roboty chyba, że grzecznie pójdziesz spać i opowiesz mi o tym jutro rano. - zaproponował.
- Wiesz co? To chyba dobry pomysł.. ja już pójdę. - oznajmiłam ale ten złapał mnie za nadgarstek i lekko przyciągnął.
- I ani więcej takich numerów, rozumiemy się? - pokiwałam głową na tak bo nie byłam w stanie nic powiedzieć. - Dobranoc. - dodał.
- dobranoc.
////////////////
CZYTASZ
Transformers: Wojownicy | CZĘŚĆ I | PL
Science FictionPROSZE ZACZĄĆ OD TEGO | | *** - Kim ty jesteś!? - Krzyknął czerwony robot. - Zabije cie mały szkodniku! - Oznajmił i zmienił swoją rękę w długi miecz. - Tknij ją a spale ci wszystkie możliwe przewody. - Stwierdził Bee, stojąc za nim. - A ty co? Jej...