Podziwiałam niebo, dopóki nie znalazł się obok mnie Bee.- Zasłaniasz mi niebo. - zaczęłam a ten się odsunął.
- Przypominam, że dalej nie masz opatrzonego nosa po dzisiaj.. - powiedział.
- Nie potrzebuje opatrunku, nie boli. - rzuciłam i wstałam odchodząc. Ten podbiegł do mnie szybko zatrzymując mnie.
- Coś się stało? - popatrzył mi prosto w oczy.
- Nie.. Za jakieś dwa dni koniec wakacji a ja musze chodzić do szkoły. - Narzekałam.
- Nie musisz, jeśli idziesz do szkoły ponadpodstawowej to miej to gdzieś. Gorzej z Dorią. - Stwierdził.
- Trzeba ją odesłać do domu. Myślisz, że można jej zaufać? - zapytałam.
- To się okaże. - dodał i zawołał czerwonowłosą, która szybko znalazła sie przy nas z Driftem.
- Słuchaj, Doria. Musisz chodzić do szkoły, prawda? Prawda. Wrócisz do Californi z Driftem, Bee i mną. Zgoda? - patrzyłam na dziewczynę, która znacząco kiwnęła na tak.
- Drift, nigdy bym nie powiedział, że tak dobrze będziesz traktować człowieka. - Zakpił z niego Bee.
- Ta mała jest bardzo podobna do mnie, dogadujemy się. - zażenowany samuraj popatrzył na złotowłosego, poczym sie na niego rzucił, przewracając.
- Żałosne. Gorzej niż dzieci. - pokiwałam głową odchodząc od nich z dziewczyną.
- Gdzie idziemy? - Dociekała.
- Do mojego pokoju, musisz w czymś chodzić. - Uśmiechnęłam się do niej do odwzajemniła. Uśmiechała się straszliwie uroczo.. nie dziwie się Samurajowi..
- Mogę sobie wybrać rzeczy? - popatrzyła na mnie błagalnie na co kiwnęłam na tak.
Stałam za ścianą i czekałam aż się ubierze.
- Jak skończysz to wyjdź na dwór. - Krzyknęłam na tyle aby usłyszała. Odpowiedziała ciche " okej " a ja ruszyłam w stronę schodów. Zeszłam na dół i pomyślałam, że trzeba by było zaopatrzyć się w rzeczy do samoobrony. Ale to innym razem..
Z szafki w salono-kuchni wyciągnęłam mały scyzoryk i wsadziłam go do kieszeni. Wyszłam na dwór, gdzie wszystkie autoboty - wraz z grimlockiem, o którym nie wspominałam - stały i rozmawiały pomiędzy sobą. Nie zwróciłam na to większej uwagi i pokierowałam się do warsztatu, z którego mój wujek ani Cade nie wychodzili przez ostatnie dni.- Nad czym wy tak pracujecie? Nie zastaliście światła dziennego od jakiś paru dni.. - zapytałam.
- Nie interesuj się Dziewczynko. - warknął Cade robiąc swoje.
- Po pierwsze, grzeczniej, po drugie mam do was pytanie.. macie jakieś komunikatory? Ja, Bee, Drift i Doria wyjeżdżamy do Californi na dłuższy czas, Doria musi chodzić do szkoły.. z resztą, ja również. - powiedziałam i oparłam się o jeden ze stalowych blatow. Cade oderwał się od roboty i zaczął grzebać w szufladzie. Wkońcu wyciągnął z niej 4 obróżki z mikrokomunikatorami.
- Mogą być? - zagadał podając mi je.
- Jasne, nie powinno być z tym problemu. Dziękuję. - uśmiechnęłam się do niego a szatyn obleciał mnie wzrokiem i wrócił do roboty.
Wyszłam z warsztatu i napotkałam tam czerwonowłosą w białym t-shircie i czarnych spodenkach. Podeszłam do niej i sięgnęłam do tylniej kieszeni po scyzoryk
- za ciepło ci w tym będzie. - Stwierdziłam i przecięłam bluzkę od dołu lekko w górę. Rozerwałam ją bardziej i zawiązałam w supełek. - teraz powinna być w twoim rozmiarze. - Stwierdziłam.
***
Trzy dni później, dzień po powrocie do szkoły.Cała czwórka znajdowała się już w Californi..
***
- Jaką masz pierwszą lekcję? - Zapytałam zmęczona noszeniem plecaka cięższego niż wynosi masa słońca.
- Chyba Historię. A ty? - dociekała.
- Chemie. - odparłam siadając na ławkę obok schodów. - Boję się, że deceptikony zaatakują szkołe i wszyscy zginiemy! - Ostatnie słowa wręcz wykrzyknęłam, przez co uczniowie dziwnie się na mnie spojrzeli. Skukliłam się z zażenowania jakie mnie zżerało od środka.
- Nie krzycz tak.. co jak ktoś się dowie? - zapytała czerwonowłosa.
- To będziecie miały problem. - usłyszałyśmy głos chłopaków, który dobiegał ze schodów nad nami. Gwałtownie się obróciłam obserwując ich morderczym wzrokiem. Kiedy zobaczyłam, że to Justin wraz z Edgarem troche mi ulżyło.
- Ile słyszeliście!? - palnęłam szybko.
- Wszystko. - odpowiedział Justin. - Ale to nic takiego, ja i Edgar od dawna się... eee.. nimi interesujemy. Wiemy o nich dużo. - uśmiechnął się brunet.
- A Edgar przypadkiem nie interesuje się żołnierstwem? - spytałam.
- To prawda.. ale najbardziej nimi. - uśmiechnął się do mnie.
- Dobra... chodźcie! - Powiedziałam i pokierowałam naszą czwórkę do wyjścia przed szkołę. Sprawdziłam czy komunikator działa.
- Halo? Słyszy mnie ktoś? - Zaczęłam trzymając odstający lekko przycisk.
- Głośno i wyraźnie. - Odpowiedział Bee. - Czego dusza potrzebuje?
- Mamy nieproszonych gości, którzy dowiedzieli się za dużo. Moi koledzy, wiedzą dużo o transformersach. A tak, jak działa regulamin, trzeba ich wziąc ze sobą..
- Dobra, nie szkodzi. Starajcie się nie rozmawiać o tym przy wszystkich. Widzimy się później, ale jakby coś się działo mam się dowiedzieć pierwszy, jesteśmy z Driftem w pobliżu. Zgoda?
- Zgoda. - uśmiechnęłam się do siebie i rozłączyłam się. - Macie farta, zaakceptowali was. Ale nikt więcej do cholery ma się nie dowiedzieć, zrozumiano?! - krzyknęłam na ciemnowłosego, który był troche skrępowany. Uratował go dzwonek na lekcje.
***
Wychodziłam właśnie z sali, w której odbywała się piąta lekcja, a miałam ich dzisiaj siedem. Nagle usłyszałam pikanie od komunikatora. Odebrałam.
- Tak?
- Musicie się ewakuować, w szkole są deceptikony, które mają zamiar puścić ją z dymem, macie mało czasu, do roboty.. jesteśmy już w drodze. - oznajmił a ja stanęłam w bezruchu.
////////
CZYTASZ
Transformers: Wojownicy | CZĘŚĆ I | PL
Science FictionPROSZE ZACZĄĆ OD TEGO | | *** - Kim ty jesteś!? - Krzyknął czerwony robot. - Zabije cie mały szkodniku! - Oznajmił i zmienił swoją rękę w długi miecz. - Tknij ją a spale ci wszystkie możliwe przewody. - Stwierdził Bee, stojąc za nim. - A ty co? Jej...