6

48 3 0
                                    


Rano jak zwykle z dworu było słychać róźne, głośne dźwięki. Usiadłam po turecku na łóżku i popatrzyłam na podłogę, na której nie znalazłam śpiącej dziewczyny. A to dziwne ponieważ śpi do późna..

Sięgnęłam ręką po telefon i spojrzałam na godzine. W pół do jedenastej. Spalam 11 godzin, no nie.

Wybiegłam najszybciej jak mogłam z pokoju po przebraniu się w biały, wiązany na tyle top i krótkie czerwone spodenki. Wiedziałam jak głupio jest założyć czarny strój na upał.

Kiedy tylko wypadłam z domu zadyszana na dworze nie czekało na mnie nic. Tylko pustka.

- Kocham życie. - Oparłam się o jedną z drewnianych podpórek podtrzymujący małe zadaszenie i westchnęłam.

- Ja jeszcze bardziej! - Usłyszałam krzyk Melani. Oderwałam się od drewna i podbiegłam w strone krzyku. Zobaczyłam crosshairsa, który trzymał ją ciasno w ręku. Skrzyżowałam ręcę.

- Odstaw ją, to moja przyjaciółka. - Oznajmiłam.

- Upiekło ci się, robaczku. - warknął w jej strone i delikatnie odłożył.

- A no właśnie.. wy przypadkiem nie mieliście być w holoformach? - Z chytrym uśmiechem spytałam.

- Nie, już nie. - odparł.

- Moge znać powód? - ciągnęłam temat.

- Nie. Idź se już. - Mruknął i przetransformował się w samochód.

- Widziałaś gdzieś Bee? Mam do niego sprawę. - spytałam Melani.

- Nie.. może jest z optimusem? - odpowiedziała uśmiechając się nerwowo. Obleciałam ją wzrokiem od góry do dołu i ponownie skrzyżowałam ręcę.

- Co zrobiliście? - Zapytałam stanowczo.

- Nic ty mój kwiatuszku. - Usłyszałam głos za sobą kiedy poczułam rękę na ramieniu, która mnie odwróciła. - To tylko takie żarty. - zaśmiał się.

- Bardzo śmieszne. - Prychnęłam.

- Nie denerwuj się tak, chodź. - powiedział i pociągnął mnie za sobą.

- Wiesz co, to nie jest najlepszy pomysł zostawiać tą dwójkę samych.. - nerwowo się zaśmiałam i starałam się wyrwać.

- Dadzą sobie radę.. - Tu przystanęliśmy. - Mała, nie daj się prosić.. jedziemy do miasta, pasuje? Musimy je bronić przed barricade'm i innymi deceptikonami. - odparł patrząc na mnie błagalnie abym z nim pojechała.

- No dobra. - Westchnęłam. - Strasznie mi się nie chce nic robić.. - stwierdziłam stawiając krok za krokiem.

- Nic ci nie będzie. Obiecuje.. - ostatnie słowa wypowiedział ciszej tak, że nie dało się ich zrozumieć. Uśmiechnęłam się delikatnie pod nosem i wreszcie dotarliśmy do pojazdu. Wsiadłam na miejsce pasażera i momentalnie poczułam przyjemny chłód.

- Boże jak cudownie.. - rozpływałam się pod wpływem wiaterku z klimatyzacji.

- Aż tak źle z pogodą? - rozmyślał.

- A żebyś wiedział. - wydukałam i z dymem odjechaliśmy.

***

W mieście wyjątkowo cisza jak makiem zasiał. Zatrzymaliśmy się obok warsztatu, w którym jeszcze niedawno wiodłam spokojne życie.
  Jak już w wcześniejszych rozdziałach wspominałam, obok mojego starego domu był niewielki parking i plaża, na którą się wybrałam. Przed wejściem na rozgrzany piasek ściągnęłam buty. Ze mną oczywiście szedł Bee, jak to na opiekuna przystało.

Transformers: Wojownicy | CZĘŚĆ I | PLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz