4

45 4 0
                                    


Wstałam rano z lekkim bólem ramienia. Strasznie nie chciałam rozmawiać z Bee o tym, czemu robie sobie krzywde. Tak naprawdę to przez Martina. Mojego byłego chłopaka, jak już zdążyliście poznać. Dalej nie umiem sobie z tym poradzić, ale kiedyś będę musiała..
Przebrałam się i zeszłam na dół.

- Dzień dobry. - o dziwo wczesnej pory nie było nikogo. Z lodówki wyciągnęłam puszkę z jakimś energetykiem. Otworzyłam go i postanowiłam wyjść. Przed wyjściem na dwór rozejrzałam się troche. Czysto. Bez żadnego gadania wyszłam i ruszyłam w strone warsztatu, o którym zdążyłam się dowiedzieć. Popijając energetyka oglądałam jak Cade i wujas próbują bezskutecznie naprawić starą zepsutą Toyote.

- To Toyoty sie w ogóle psują? - Zapytałam dosyć zdziwiona

- Tak, jak każde inne. - Odpowiedział mi znany głos, z którym tak bardzo nie chciałam rozmawiać.

- poza tym - tu zabrał mi moją puszke z energetykiem - tego typu napoje nie są dla dzieci. - z chytrym uśmiechem spojrzał na mnie.

- A ty nie jesteś moim ojcem żeby mi mówić co jest dla mnie a co nie. - mruknęłam i zabrałam puszkę z napojem.

- Ale jestem twoim opiekunem, to chyba to to samo, czyż nie? - kiedy poznałam go bliżej znienawidziłam go. Taki ojczulek.

***

Siedziałam na dachu kampera i wryta w piach wzrokiem nie odzywałam się do towarzysza, który nie odstępował mi kroku.

- Powiedz mi wreszcie. Mika, błagam.

- O co mnie tak błagasz? - spytałam załamującym się lekko głosem.

- Nie chce żebyś zrobiła sobie przez to większą krzywde. - odpowiedział. - Przez chłopaka?

- Zostawił mnie. Kilka dni temu. Na początku chciałam to olać ale się nie da, no! - uniosłam ton i rzuciłam w piach kamieniem, którym bawiłam się w ręcę.

- Pfft. I to wszystko przez jakiegoś chłoptasia, który uważa się za jakiegoś greckiego boga bo ma niezłą furę i klate? Żałosne. Nie zasługujesz na kogoś takiego.

- Na nikogo nie zasługuje. - w tym momencie zaczęłam płakać. Jak rzadko kiedy to robiłam, zwłaszcza przy kimś, teraz mi się trafiło.

- Nie płacz. - wyglądał jakby zastanawiał się chwile. - Lubisz szybkie jazdy? - zapytał tak z dupy. Kiwnęłam głową na tak. - No to wyśmienicie. Dzisiaj wieczorem wezme cię na wyścigi. - zaproponował z uśmiechem. Gdy tylko usłyszałam wyścigi uniosłam głowe i spojrzałam na niego.

- Zrobiłbyś to dla mnie? - uśmiechnęłam się lekko.

- Jasne. - dodał.

- Ale przecież. To kawał drogi! Nie będzie nas do rana. - stwierdziłam.

- Kto powiedział, że będziemy jechać prosto?

- to jak ty to chcesz zrobić..

- na skróty. Będziemy o wiele szybciej, a i tak moje auto osiąga więcej kilometrów na godzine niż nie jedno takie za biliony. Nie jesteśmy zbudowani przez ludzi, jesteśmy maszynami.

- To jak jesteś człowiekiem? - Zapytałam ocierając ręką łzy.

- To holoforma.. - odparł. - Musze jechać na zwiad, pilnuj się sama i nie rób nic głupiego, będę za 15 minut. - oznajmił i zeskoczył z kampera. Wsiadł do podjeżdżającego samochodu, i robiąc za sobą wielką smuge dymu odjechał.

Siedziałam tak z 10 minut i nie rozumiałam, dlaczego dałam się tak łatwo uspokoić. Przecież prawie go nie znam, ale on za to wie o mnie więcej niż ja o nim. Dziwne, prawda?
Nie ukrywam, jest fajny. Ciekawie jacy są jego kosmitowaci koledzy.

Z tą myślą chyba za szybko sie pośpieszyłam. Zjawiły się 3 gigantyczne roboty, które wyglądały, jakby dopiero co wróciły z wojny.

- A wam co sie stało? - Krzyknęłam do nich zeskakując z kampera.

- Kim ty jesteś!? - Krzyknął czerwony. - Zabije cie mały szkodniku! - Oznajmił i zmienił swoją rękę w sztylet.

- Tknij ją a spale ci wszystkie możliwe przewody. - Stwierdził, stojąc za nim.

- A ty co? Jej tatuś? - zakpił z niego.

- A żebyś wiedział. - odparł. - Lepiej już się zmieńcie, bo cztery stojące roboty na pustkowiu nie znaczą nic dobrego. -

Oglądałam ich przemiane z odległości. Każde auto różniło się od siebie. Czy to marką, czy to kolorem. Tak samo ich holoformy. Każda inna. Wreszcie cała czwórka podeszła do mnie i przedstawiła się.

- Dobra to jak już sie znamy.. Bee, jak poznaliście sie z Miką.

- No więc.. - Tutaj już nie słuchałam tego co im opowiadał. Byłam podekscytowana tym, że jeszcze raz pokaże się na wyścigach.. może nawet zobacze Melanie? Super by było.

- Dobra, reszta nas nie obchodzi. Widział cię ktoś jeszcze oprócz Mikki? - Gdy Hound wypowiedział to zdanie, Bumblebee załamał się, a ja z szerokim uśmiechem na twarzy popatrzyłam na niego. - Bee. Widział was ktoś? To ważne. - powtórzył.

- Melania. - Odparłam prawie skacząc z radości. Wiedziałam co to znaczy.

- No to świetnie, dzisiaj, A nawet ZARAZ pędem po nią śmigacie. Bez gadania macie czas do północy. - rozkazał Hound, wytykając palcem blondyna.

****

Dalej ze szczerym uśmiechem kiwałam głową w rytm muzyki wydobywającej się z radia.

- Nie wierzę, że musimy po nią wracać. - Zażenowany ale i skupiony na drodze stwierdził.

- Ja tam się ciesze. Jak ją poznasz to zobaczysz, że jest super tak jak ja! - odparłam a na jego twarzy pojawił się lekki uśmiech.

- Zobaczymy. I napisz jej, że jedzie na małe wakacje. -

- Ta akurat małe. Zobaczymy jakie małe. - zaśmieszkowałam i wyciągnęłam telefon i wybrałam jej numer. Po pierwszym sygnale odebrała.

- Stara, pakuj manatki jedziemy na wakacje.

//////////

Dajcie znać czy mam to pisać, i czy wam sie podoba..

Transformers: Wojownicy | CZĘŚĆ I | PLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz