10

30 3 0
                                    


***

Minęły 3 tygodnie. Z tego do mi wiadomo wybudowali nową szkołę, deceptikonów przybywa i nie ma kto z nimi walczyć, brakuje nam ludzi, wojska nam nie ufają itd..

Dzisiaj wychodziłam ze szpitala. Żebra się zrosły, noga tak samo, jednak musze się oszczędzać. Zakładając plecak wyszłam przez oszklone drzwi szpitala wraz z moim towarzyszem, który 24/7 siedział przy mnie, pilnując mnie. Nie wiedziałam czemu to wszystko dla mnie zrobił.

- Bee? - zaczęłam. - Coś się zmieniło od czasu mojej nieobecności? W sensie na złomowisku, w moim wyglądzie, w relacjach Melani i Optimusa, Dorii i Drifta? - Zapytałam.

- Na złomowisku nic się nie zmieniło, od czasu kiedy byłaś w szpitalu nie zaatakowały nas deceptikony. W relacji Optimusa i Melani nie zmieniło się dużo, ale wiem, że coraz bardziej się ona rozwija, tak samo jak u pozostałych. Co do wyglądu dalej jesteś tak samo cudowna jak wcześniej. - Powiedział szczerze. Uśmiechnęłam się, gdy powiedział, że dalej jestem piękna taka jaka byłam.. jest uroczy.

***

Byliśmy już blisko złomowiska, droga minęła szybko i w milczeniu, pomijając dzikie piosenki z radia..

Wjechaliśmy przez bramę, a gdy tylko reszta nas zauważyła szybko znalazła się obok. Wysiadłam z samochodu i pierwsze co to rzuciła się na mnie Melania.

- Już, już kochana. Żebra mi połamiesz. - śmiałam się obejmując ją.

- Tęskniłam - Powiedziała Brunetka.

- Ja też szaleńcu. Ja też.. Za wami wszystkimi się stęskniłam.

***

Po dłuższej rozmowie ze wszystkimi odezwała się czerwonowłosa.

- A może byśmy tak wyjechali gdzieś na wakacje.. no wiecie.. jest jeszcze masakrycznie ciepło a nasze organizmy nie są tak przystosowane do pogody jak wasze formy.

Autoboty spojrzeli po sobie, poczym wszyscy spojrzeliśmy na Optimusa. Ten wyglądał jakby się zastanawiał.

- No zgódź się.. proszeeee - Prosiła go Melania i przytuliła się do jego stalowej nogi. Lider westchnął tylko i się zgodził.

- Nie wiedziałam, że tak na niego działa haha- szepnęłam do Dorii i chłopaków obok. - To co? Pakujemy manatki i lecimy na opóźnione wakacje kochani. - powiedziałam i udałam się do mojego pokoju. Do niewielkiego plecaka wrzuciłam strój kąpielowy, ręcznik i suche ciuchy. Zarzuciłam go na jedno ramię i wyszłam z domu. Miałam straszną ochotę odpocząć gdzieś poza tą norą.

Wszyscy mieli wyznaczonego opiekuna, więc nie było z tym problemu, aby każdy miał swój osobny transport. Wsiadłam do camaro, ale na miejsce kierowcy.

- Teraz to ja kieruje, więc wyłącz Holoforme bo ci sie nie przyda. - Uśmiechnęłam się i poklepałam kierownicę. Mały plecak położyłam na miejsce pasażera, a po tym przekręciłam kluczyk w stacyjcę.

- Jak coś będę pomagać. - Powiedział.

- Nie będzie potrzeby. Masz jakąś nawigację czy coś? - Zapytałam.

- Ja będę twoją nawigacją. Mapę mam w małym paluszku. - Stwierdził śmiejąc się.

- Żałosne ale powiedzmy, że się zgodze. - Pokręciłam głową i wcisnęłam pedał gazu, po chwili zmieniając bieg.

- Ustaw sobie lusterka jak ci wygodnie. - dodał.

- Po co? Ty tu jesteś oczami. - Zażartowałam a ten się uciszył.

- Daj gazu, bo zrobie to za ciebie. - znudzony powiedział.

- A widzisz, żeby innym się spieszyło? Poza tym, rozpraszasz mnie. - oznajmiłam i przyciskając gaz zmieniłam kolejny bieg. Na prośbę mojego ukochanego camaro jechaliśmy ponad 140km na godzine. Reszta również przyspieszyła tempo.

- Dobra, poddaj się. Nigdy nię będziesz w tym tak dobra jak ja! - krzyknął i opuścił mi siedzenie, sam dodając gazu.

- ciekawie czy we wszystkim taki dobry jesteś. - mruknęłam pod nosem z zażenowania. - To pierwszy raz gdy jechałam samochodem a ten mi jeszcze mówi co mam robić. Żenada! - Gadałam do siebie.

- Nie denerwuj się tak dziewczynko, złość piękności szkodzi. - Stwierdził.

- To chyba za dużo się złoszczę. Haha. - wywróciłam oczami wiedząc, że zaraz zrobi mi godzinną rozprawkę dlaczego nie powinnam tak mówić i jaka jestem cudowna. Schlebia mi.

- Nie zaczynaj, później ci godzinną rozmowe zrobie, teraz się zrelaksuj i przede wszystkim przesiądź się na tylnie siedzenia. - rozkazał.

- A teraz we wszystkim jestem do bani. Świetnie. - mruczałam do siebie a pojazd gwałtownie się zatrzymał. - Chory jesteś!? - krzyknęłam na niego, leżąc na tylnich dywanikach. 

- A chcesz iść pieszo, mała? - Zapytał.

- Nie chce..

- To sie słuchaj.

- Dobrze wielki panie. - ponownie wywróciłam oczami. Ten już tego nie skomentował i z westchnięciem postawił siedzenie do pionu i włączył holoformę. Z piskiem opon ruszyliśmy żeby dogonić resztę.

***

Na miejscu nie było żadnych domków. Było dosyć duże jezioro z niewielką plażą przy nim. Nie były to wymarzone wakacje ale i tak będzie super.

- Gdzie my w ogóle będziemy spać? - zapytał Edgar wysiadając od Hounda.

- Jak to gdzie? Na tylnich siedzeniach. - Odpowiedziałam ale usłyszeliśmy czyjeś krzyki.

- Kto ostatni w wodzie ten frajer! - Był to Justin wskakujący do wody. Za nim wskoczył Edgar, Czerwonowłosa Doria i Melania.

- Nie wskakujesz? - zapytał Bee.

- Nie, dopóki jest słońce będę się wygrzewać. - Odpowiedziałam poprawiając górę od stroju kąpielowego. Wskoczyłam na rozgrzaną maskę camaro i położyłam się wygodnie.

***

Podczas gdy wszyscy dobrze się bawili, było już ciemno a jedyne światło dawały reflektory pojazdów. Odeszłam od reszty gdzieś za drzewa i przystanęłam za jednym, opierając się o nie. Nawet nie wiedziałam dlaczego tak zrobiłam, potrzebowałam chwili dla siebie. Jednak mój niesamowity plan odpoczynku w samotności przerwał nijaki Bumblebee.

- Czemu tu tak siedzisz? - Oparł się obok mnie o drzewo i skrzyżował ręce na piersi.

- A nie moge? - Upierałam się. - Chce pobyć sama i to tyle. - dodałam.

- Nie lubie jak jesteś sama. Lepiej ci w moim towarzystwie. - stwierdził bawiąc się kosmykiem moich włosów.

- Coś chcesz, mam rację? - uśmiechnęłam się do niego.

- Niekoniecznie. - powiedział poczym usłyszeliśmy kroki.

/////

To nie ma sensu.. nikt tego nie czyta.

Transformers: Wojownicy | CZĘŚĆ I | PLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz