9

30 2 0
                                    


Biegłam przeciskając się przez tłumy ludzi na korytarzach, aby jak najszybciej dostać się do gabinetu dyrektora. Nawet przewróciłam jednego z uczniów gdy pędziłam do siwego mężczyzny.
Gdy dobiegłam wpadłam do jego gabinetu z hukiem.

- Trzeba się ewakuować.. - zadyszana powiedziałam - Ta szkoła zaraz pójdzie z dymem! - krzyknęłam żeby zwrócić na siebie uwagę dyrektora.

- Daj sobie spokój dziewczynko. - Zakpił ze mnie siwy mężczyzna.

- Cholera no.. chce pan aby ponad tysiąc bezbronnych ludzi zginęło!? - dalej sie darłam.

- Co się takiego dzieje? - tu wydawał się bardziej zaciekawiony.

- Nie mamy czasu na pogaduszki, trzeba stąd wiać, no! Dalej! - poganiałam go. Kiedy wreszcie ruszył się z miejsca i szybkim tempem wyszedł z gabinetu, wybiłam małą szybkę i wcisnęłam czerwony guzik, oznaczający czas ewakuacji z stanem zagrożenia życia. Byłam na najwyższym piętrze, więc jak wybiegłam to nie było już nikogo. Dbając o bezpieczeństwo wszystkich, sprawdzałam klasy najpierw na piętrze, potem na niższym, aż wkońcu dosłyszałam głos z komunikatora.

- Gdzie ty jesteś!? Przecież to za kilka sekund wyleci w powietrze, Mika, ruszaj się! - Mówił zdenerwowany.

- Dam sobie rade, Bee. - odpowiedziałam i wyłączyłam komunikator. Zbiegłam na kolejne piętro niżej, to było już 3 piętro. Nagle usłyszałam dźwięki wybuchów z dolnej części budynku. Mam kilka sekund.

Bez zastanowienia wbiegłam do jednej z klas znajdujących się na tyle budynku, sięgnęłam po krzesło  podniosłam je i wybiłam nim szybę.

- Krzyż na drogę, Mika. - Powiedziałam do siebie, gdy tylko słyszałam wybuchy za sobą, wdrapałam się na wewnętrzny parapet i skoczyłam. Ta chwila trwała wieki, ale jednak nie. Zderzyłam się z ziemią, a po upadku skuliłam się osłaniając rękami kark i głowę.

Po wybuchach wszystko momentalnie ucichło. Jednak myliłam się, budynek zaczął się zawalać lecąc wprost na mnie. Ledwo co wstałam i zaczęłam uciekać na bezpieczną odległość. Upadłam razem z uderzającym o ziemię budynkiem. Złapałam się za nogę, zaciskając zęby z bólu. Słyszałam jakieś głosy w komunikatorze ale jakoś nie zwracałam na nie uwagi. Bezsilnie opadłam na trawę i zaczęłam płakać. Od łez obraz rozmazywał mi się, słyszałam dźwięki wyjących syren policji, światła karetek itp..

^^^

- A co jeśli ona nie żyje? - Zamartwiał się Bee.

- Napewno żyje. Chyba nie uważasz, że dałaby się pokonać w taki prosty sposób.. - pocieszał go Drift.

- Nie odzywa się, nie daje oznak życia, przed nami jest w pół zawalony budynek i ty mi mówisz, że żyje? Japierdole nie wierze. - zakpił z niego Blondyn. - Ide tam. - oznajmił podbiegając do budynku, jednak Drift pobiegł za nim, odpychając go do tyłu.

- Wiesz, że nie możesz się narażać! - krzyknął na niego, ale ten już się nie odzywał. - Ehh. Będzie dobrze stary, zobaczysz. - Powiedział i objął go, klepiąc po plecach.

^^^

Resztkami sił wstałam i zaczęłam iść przed siebie, a dokładniej przed zawaloną szkołe. Prawą ręką podpierałam się ściany, która pomagała mi dojść na miejsce. Kiedy już wyłoniła mi się połowa szkoły i Drift przytulający Bee, zaczęłam się śmiać. Podtrzymywałam się rogu i śmiałam się.

- A jeszcze wczoraj kłócili sie jak dzieci.. - Powiedziałam słabo poczym zaczęłam kaszleć. Blondyn natychmiast podbiegł do mnie.

Spojrzałam na swoją rękę, cała we krwi. Nasz wzrok zetknął się, a ja powoli traciłam czucie w nogach. Ten złapał mnie i wziął na ręcę. Śmiałam się a on obserwował mój krwawy uśmiech.

- Czy ja umieram? - Spytałam a ten powstrzymywał płacz. Nie patrzył już na mnie, patrzył przed siebie.

- Nie, nie umierasz. - Oznajmił i pobiegł ze mną do karetki. Oddał mnie lekarzą i odsunął się troche.

Nie tylko on był smutny. Cała szkoła wzruszyła się gdy tylko mnie zobaczyła w takim krytycznym stanie. Najbardziej z przodu staly mi najbliższe osoby, czyli Bee, Drift i Doria wraz z Justinem i Edgarem.. 

Lekarze zajmowali się mną, robili mi opatrunki, ogólnie monitorowali mój stan.. coś czuję, że chwilę poleże w tym szpitalu..

^^^

- Jest tu zbyt niebezpiecznie. Trzeba wyjechać. - Powiedział Bee opanowanym głosem.

- Tak bez Mikki? - Zapytał Justin.

- Ona będzie w szpitalu, ja wraz z nią. Drift i wy wrócicie na złomowisko i powiadomicie resztę. - rzekł.

- Jesteś pewny, że zostaniesz? - Dopewnił się Samuraj.

- Tak. Obiecałem jej ojcu, że będę ją mieć pod stałą opieką. Z resztą, jej również to obiecałem. Ktoś musi mieć ją pod opieką, sama nie zostanie bo deceptikony rzucą się na nią jak ja ciepłe bułeczki. Ziemianie też odpadają,  zapewno Megatron już wie. - Stwierdził.

- No.. to w drogę, wsiadać. - oznajmił Drift podchodząc do Mercedesa.
- Kto jest najstarszy? - Zapytał nagle Drift.

- Edgar, ma 18 lat. - odpowiedział Justin.

- Wygadany jesteś.. no dobra Edgar, masz prawko? - dopytywał.

- Mam.. Mam kierować!? - Podekscytowany spytał.

- Tak, wsiadaj. A ty Justin do tyłu. Masz tą możliwość wykazania się. Ruchy, Optimus nie będzie czekać całe dnie. - Pogonił ich i wszyscy wsiedli.

/////

Jedna z wielu części, którą mam na zapas haha

Transformers: Wojownicy | CZĘŚĆ I | PLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz