1

40 1 0
                                    

Blanche's POV:

    Zobaczyłam, że on patrzył, na mnie. Jak zwykle wuefista wypuścił chłopaków szybciej, co od początku trochę mnie frustrowało.

    My miałyśmy na wielkiej sali, a oni akurat na siłowni, dlatego teraz mógł patrzeć w wysokości trybun na piętrze.

    Faktem, który mnie dzisiaj zdziwił było to, że od początku drugiej lekcji wychowania fizycznego dołączyło do nas trzech chłopaków. Jak się później okazało, mieli oni coś do załatwienia u pana, prawdopodobnie poprawienie ocen na koniec semestru, bo robili wszystko to, co my.

    Zaskoczenie na zaledwie kilka sekund odmalowali się na mojej twarzy, po oznajmieniu nam informacji o tym, że będziemy grali w mecz kosza. Mecz kosza z chłopakami wyższymi od nas, wyglądającymi na conajmniej dwa lata starszych. Na wstępie, wspomnę o tym, że żaden z nich nie był ładny. Dwaj mieli długie włosy, jeden z nich wąsa i oboje wyglądali na jakichś dilerów, wyciągniętych z amerykańskiego serialu. Ten trzeci miał ciemne włosy, na szczęście krótkie i wyglądał... najnormalniej z nich.

    Do mojej głowy szybko wpadły dwie myśli, mianowicie pierwsza; albo nie dopuszczą żadnej z nas do piłki, druga; albo będą na tyle dobrzy, że będą grać na własną rękę i prosto mówiąc nas rozwalą.

    Nie mogłam zaprzeczyć, że byłam łamagą, bo potrafiłam grać w koszykówkę bardzo dobrze, ale problemy miałam jedynie z wrzucaniem do kosza... przy publiczności. Że tak to ujmę. Zawsze wyczuwałam czyjeś spojrzenie i automatycznie w moim podbrzuszu pojawiało się nieprzyjemne uczucie rwania.

Wzięłam głęboki oddech i skoncentrowałam się na tym, co się dzieje przed mną. Piłka przeleciała tuż obok mojej głowy, zrobiłam unik, tym samym nie łapiąc podanej do mnie piłki. Przeklęłam w myślach. Byłam zdezorientowana, i znowu na moment gdzieś uciekłam myślami.

    Musiałam jak najszybciej nadrobić, tak żeby on zobaczył. Odebrałam piłkę z rąk przeciwniczki, podbiegłam do kosza i wykonałam dwutakt. Trafiłam. Odwróciłam się i ruszyłam ku połowie parkietu, z tej chwili nic innego się dla mnie nie liczyło jak to, że wykonałam trafny rzut. Spojrzałam ku górze, na trybuny, jednak jego tam już nie było.

    Czyli nie zobaczył jak ładnie wrzuciłam...

    Zrobiło mi się trochę smutno. W moim żołądku pojawiło się ponownie rwące uczucie i myśli drwiące samej ze mnie.

    Miałam ochotę coś zaraz rozerwać, ale zamiast tego tylko podkurczyłam palce i wbiłam paznokcie we wnętrze jednej ręki.

***

    Pożegnałam się z moją przyjaciółką, Serenity i rozeszłyśmy się w dwie różne strony. Włączyłam muzykę na słuchawkach i zaczęłam pokonywać drogę do domu babci.

Myślałam nad tym wszystkim, co w ostatnim czasie zaprzątało mi głowę, czyli to, co wydarzyło się między nim, a mną.

Swoim przyjaciółkom, gdy pytały, odpowiadałam z pogardą, że nie był mnie godzien i nic do niego nie czuje. Tak na prawdę tylko taką odpowiedź by zaakceptowały, bo wiedziałam, że chciały dla mnie dobrze.

Bodaj prawda była inna.

Mimo wielokrotnego mówienia tego, wręcz wmawiania sobie, że znaczy nic i mi się nie podoba, coraz trudniej było w to uwierzyć. Wszakże jasno dał mi do zrozumienia, że nic z tego nie będzie. Nie słownie, lecz językiem ciała i przede wszystkim czynami.

Prócz tego dzień przed, udowodnił zarazem mi, jak i swojemu przyjacielowi, jaką jest pizdą. Wysłał do mnie jednoznaczną wiadomość, o istnieniu której wypierał, a szczególnie pisaniu do mnie. Choć widziałam na własne oczy reakcję jego ciała na napomknięcie o tym, zdenerwowane i zawstydzenie, jakie wymalowało się na jego twarzy.

Miewałam różnie dni, miałam różnorakie humory, a przede wszystkim moja wartość siebie była na odmiennych poziomach. Czasami na najwyższym jaki mogła osiągnąć, a czasami na tak niskim, że byłabym w stanie zrobić coś skrajnie głupiego, bo mogłabym nawet się przed nim płaszczyć.

W każdym bądź razie, próbowałam jak najmniej o nim myśleć.

Zbliżałam się do pasów na przejściu, gdy dostrzegłam kątem oka po drugiej stronie ulicy trzech chłopaków mających na sobie identyczne ubrania w wojskowym wzorze. Do mojej głowy od razu wkradła się myśl, że byli ze szkoły mundurowej, wiele o niej słyszałam.

Przeszłam na drugą stronę i ruszyłam przed siebie.

Wbiłam wzrok przed siebie, podczas gdy czułam na swojej twarzy uważny wzrok jednego z nich. Dokładniej ujmując tego, idącego w środku.

Byli naprawdę postawni, jednak on trochę odbiegał od nich wzrostem. Bądź co bądź nie był niższy ode mnie.

Zignorowałam go, choć nawet nie wiem dlaczego. Myślę, że wtedy do mojego umysłu wdarła się myśl mówiąca o tym, że nieważne jaki byłby on dla mnie dobry i tak nie byłby wystarczająco. Nikt na mnie nie zasługiwał – tak myślałam. Wkradło się również niezwykle ciążące poczucie zawodu i potrzeby odetchnięcia.

Miałam dosyć jakiegokolwiek chłopaka, przynajmniej tego dnia.

    Nawet kiedy teraz o tym myślę, niebywałe jest to jakie wszechmocne musiały być siły, które poprowadziły mnie do spełnienia pewnego czynu.

Wolałam tego nie robić, bo potem nawiedzały mnie myśli, że może być to potem przeciwko mnie wykorzystane.

Mianowicie sięgnęłam po komórkę i napisałam do Serenity. Podzieliłam się z nią tym, co czułam i co się wydarzyło.

    Wolałam decydować się i pisać o takich rzeczach do niej, niż do Meave. Ona nieszczególnie przejmowała się takimi drobiazgami, były dla niej najmniej irrelewantne.

    Ale wiedziałam o tym, że miała za sobą pewne potyczki miłosne, do których niestety ze wstydem się przyznawała.

    Była tym typem osoby, o której nigdy nikt, nawet jej rodzice nie byliby skłonni pomyśleć, że mogłaby się w kimś zadużyć.

    Nie odbierała moich przemyśleń, wymysłów i westchnień tak, jak bym tego chciała. W pewnym sensie zawsze wtedy robiło mi się przykro, że nie myślała tak jak ja.

    Czasami zdawało mi się, że nawet nie doceniała tego, że miałam do niej dość zaufania, by się z nią dzielić czymś moim.

    Napisałam dwa zdania, a Serenity na początku potraktowała to jako żart.

    Przecież jeszcze tego dnia marudziłam pod nosem o tym, że chce jego, nikogo innego.

    Mimo wszystko wysłuchała mnie i zażartowała nawet, że wystalkuje go dla mnie. Swoją drogą była najlepszą stalkerką, jaką dotychczas znałam. Potrafiła znaleść typa jedynie wiedząc, że mieszka na drugim końcu kraju. Uwielbiałam ją nie tylko za tą niezwykle przydatną cechę, ale także za jej wesołość i poczucie humoru, którego też nie brakowało Serenity. To one sprawiały, że na codzień czułam się dzięki nim lepiej. Nie tylko ze sobą, ale z tutejszym środowiskiem.

Trying to Retrieve Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz