6

3 0 0
                                    

Blanche's POV:

Szłam korytarzem, ramię w ramię z Meave. Spojrzałam w ekran telefonu, na którym rozświetliła się ósma pięćdziesiąt. Zaraz zaczyna się druga lekcja, a Serenity jeszcze nie ma — pomyślałam.

      Znowu zaspała.

      Ja pierdziele. Czekała na mnie lekcja literatury angielskiej, tym samym sprawdzian, na który nic nie umiałam.

       Musiałam jakoś przeżyć. Przecież nikt nie będzie się ze mną patyczkował, a ocenę poprawię.

       — Ej! Meave! — usłyszałam szept Louisa, który siedział w ławce za nami. Nigdy nie rozumiałam dlaczego nawet wtedy, gdy byliśmy blisko i czegoś chciał to szybciej nawoływał moją przyjaciółkę. Albo kilkukrotnie gadał do niej o jakichś bzdurach wyssanych z palca, które latały jej wokół dupy — ...Meave!

       Wciąż się nie odwracała, była czymś zajęta. Prawdopodobnie próbowała gdzieś w zakątkach swojej głowy odnaleźć odpowiedzi na zagadnienia. Też niczego nie potrafiła. A on tym nawoływaniem mnie dekoncentrował.

       Z resztą, i tak bym niczego nie napisała. Dlatego odwróciłam pustą kartkę, jedynie z zapisanymi pytaniami i oparłam głowę na zgiętymi dłoniach. Tak spędziłam resztę lekcji.

***

Meave po raz któryś z rzędu wysyłała do mnie jakieś filmiki z chłopakami o urodzie azjatyckiej. Byli jej tymczasową obsesją, jeśli można to tak nazwać.

       Tymczasem ja troszkę zasmucałam się, oglądając chłopaków w moim „Dla ciebie".

Vesper jakiś czas temu wręcz wytykała mi, że to jeden wielki red flag mieć tylko takie rzeczy na głównej. Nie widziałam w tym zbytnio problemu, czy też czegoś negatywnego.

Co to musiał być za wielki red flag w momencie, gdy ona serduszkowała właśnie takie filmiki. Miałam pewne poglądy, ale nie dzieliłam się z nią nimi niepotrzebnie. Nie chciałam stwarzać chaosu przynajmniej z moimi bliższymi i psuć melancholię, w której żyłam. Postanowiłam zwyczajnie się nie wtrącać w jej związki z wkurwiający mnie bucem, który prawie nigdy nie raczył się ze mną chociażby przywitać.

Wytłumaczyła się sytuacja z tym pieprzonym dupkiem — Louisem Davenportem.

Przy tej kilkuminutowej rozmowie był jego podwładny, inaczej kolega, Nicholas.

Na początku Louis mnie zignorował, powiedział, że nie ma dla mnie czasu. Potem, gdy mu wyjaśniłam, jak wygląda zaistaniała sytuacja, on udawał nic niewiedzącego. Spytał się swojego przydupasa, czy to on to wysłał. On w kółko zaczął zaprzeczać.

       Wyglądało to tak, jakby wyreżyserował scenę z aktorskiego rodu, ale raczej zapomniał dokładnie skonsultować to z idiotą obok.

       Blondyn musiał być głupi, jeśli myślał, że nie widzę tego, jak się zachowuje i przede wszystkim mowy jego ciała. Tego jak zmieniła się jego postawa po ostatnim wypowiedzianym przeze mnie słowie.

       Ale co mogłam zrobić?

       Byłam zdania, że jeśli wolał żyć w kłamstwie i ciężko było mu się przyznać, to niech tak zostanie. Ja i tak będę miała swoje odrębne zdanie.

        I postanowiłam odejść z niewypowiedzianymi słowami, a topór wojenny od tamtego momentu będzie sterczał w podłożu między nami.

       Moja duma nigdy nie pozwoli cokolwiek o nim powiedzieć, był skończonym tematem i rozdziałem w moim życiu.

Trying to Retrieve Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz