Blanche's POV:
Krzyknęłam wraz ze śmiechem. Chłopak podniósł mnie, a ja jedyne o czym myślałam, lub raczej modliłam się to, to by się z nami nie przewrócił.
Zaraz po śmiesznej krótkiej gadce w zawrotnym tempie zarzucił mnie sobie na ramię i tak niósł w kierunku ludzi.
Sposób, w jaki się przy nim czułam był trudny to opisania. Odczuwałam więcej, górujących odczuć, beztroskich ekstaz. Byłam tym zaczarowana, jakbym napotkała na tej ciemnej drodzę finalnie jakiś jasny znak. Coś nadziemnskiego.
W ciągu najbliższych trzydziestu minut pamiętałam, że jacyś ludzie zaproponowali mi zabawnie wyglądający sprzęt, czy same skręty. Szklanka za szklanką, kieliszkiem, tumblerel i nnymi szkłami do picia.
Przebywałam wśród wspaniałych ludzi, tak mi się wydawało. Zaproponowali przejście się gdzieś.
Więc poszłam razem z nimi, idąc odrobinę dalej, w bezpiecznej odległości. Wiedziałam, że w razie gdyby coś się stało te dziewczyny nawet nie mrugnęłyby okiem. Ludziom nie można było ufać, zwłaszcza takim, i szczególnie w towarzystwie obcych chłopaków.
W piątkę usiedliśmy na pomoście jakby w szeregu, zabawne.
Siedziałam pomiędzy chłopakami, blondynem i czarnowłosym, który zajęty był rozmową z tamtymi dziewczynami, co chwila wybuchały śmiechem. Może dlatego też niebieskooki jasnowłosy zaczął mnie zagadywać.
— Na pewno nie chcesz? — upewniał się, patrząc na mnie kątem oka.
— Nie, poza tym nie biorę od obcych — odpowiedziałam. Jakbym jeszcze skusiła się ostatnio na podobne rzeczy.
— Wiesz, nie musimy być obcymi — mrugnął okiem, rzucając mi uśmiech. — Ładna jesteś — dodał.
— Tak? Dziękuje, za wszystko, ale już chyba pójdę. — Gdy zaczęłam się podnosić ten delikatnie, ledwo widocznie pokręcił głową wciąż z tym małym uśmiechem, owinął palce wokół mojego nadgarstka.
— No weź, aniołku nie daj się prosić. — Pociągnął mnie stanowczym ruchem z powrotem na miejsce.
— Nie chcę — powiedziałam cichym głosem, patrząc w niebieskie tęczówki.
— No dobra, jak chcesz. — Na moment spojrzał w dal jeziora, jednak powrócił do mnie, ponownie mówiąc tym razem cichszym głosem. — Cóż niczego od ciebie nie chcę, prócz jednej drobnej rzeczy, którą możesz mi dać, nawet bez większego wysiłku. — Zjechał wzrokiem w dół, sugestywnie.
— Puść mnie — powiedziałam stanowczym głosem. Niegłośno zaśmiał się.
— Ze mną nie jest tak łatwo, aniołku.
Moje ponowna próba wstania nie powiodła się. Myślałam, że to jakiś nieśmieszny sen na jakie, przez alkohol.
Obok jakby nikogo nie było.
— Puść mnie — cicho odezwałam się proszącym brzmieniem. — Proszę.
— Będziesz dopiero prosić. — Jego jedna ręka zawędrowała po mojej talii i zamierzał nią zmierzać ku dołowi. Moje szarpanie nie zdawało się na nic, bo uścisk się zacieśniał.
— Przestań. — W oczach zakręciły mi się łzy. — Puść mnie! — Krzyk jakby ginął w moim gardle, nie byłam pewna czy był słyszalny.
Jego wzrok wędrował za ręką, a ona sama zmieniła drogę i chwyciła moją pierś przez bluzę.
„Błagam" było słowem, które szeptałam jak mantrę. Nie wiem, czy prosiłam jego, czy niebiosa.
CZYTASZ
Trying to Retrieve
RomancePrzetrwanie młodocianych lat, okresu dorastania czasami zdaje się nie być takie proste, jak myślą co niektórzy dorośli. Dorośli, którzy już zapomnieli jak to jest mieć szesnaście lat i kilka załamań na koncie, oczywiście nie tym bankowym. Życie każ...