14

14 0 0
                                    

Blanche's POV:

Krzyknęłam wraz ze śmiechem. Chłopak podniósł mnie, a ja jedyne o czym myślałam, lub raczej modliłam się to, to by się z nami nie przewrócił.

Zaraz po śmiesznej krótkiej gadce w zawrotnym tempie zarzucił mnie sobie na ramię i tak niósł w kierunku ludzi.

     Sposób, w jaki się przy nim czułam był trudny to opisania. Odczuwałam więcej, górujących odczuć, beztroskich ekstaz. Byłam tym zaczarowana, jakbym napotkała na tej ciemnej drodzę finalnie jakiś jasny znak. Coś nadziemnskiego.

     W ciągu najbliższych trzydziestu minut pamiętałam, że jacyś ludzie zaproponowali mi zabawnie wyglądający sprzęt, czy same skręty. Szklanka za szklanką, kieliszkiem, tumblerel i nnymi szkłami do picia.

     Przebywałam wśród wspaniałych ludzi, tak mi się wydawało. Zaproponowali przejście się gdzieś.

     Więc poszłam razem z nimi, idąc odrobinę dalej, w bezpiecznej odległości. Wiedziałam, że w razie gdyby coś się stało te dziewczyny nawet nie mrugnęłyby okiem. Ludziom nie można było ufać, zwłaszcza takim, i szczególnie w towarzystwie obcych chłopaków.

     W piątkę usiedliśmy na pomoście jakby w szeregu, zabawne.

     Siedziałam pomiędzy chłopakami, blondynem i czarnowłosym, który zajęty był rozmową z tamtymi dziewczynami, co chwila wybuchały śmiechem. Może dlatego też niebieskooki jasnowłosy zaczął mnie zagadywać.

     — Na pewno nie chcesz? ­— upewniał się, patrząc na mnie kątem oka.

     — Nie, poza tym nie biorę od obcych ­— odpowiedziałam. Jakbym jeszcze skusiła się ostatnio na podobne rzeczy.

     — Wiesz, nie musimy być obcymi — mrugnął okiem, rzucając mi uśmiech. — Ładna jesteś — dodał.

     — Tak? Dziękuje, za wszystko, ale już chyba pójdę. — Gdy zaczęłam się podnosić ten delikatnie, ledwo widocznie pokręcił głową wciąż z tym małym uśmiechem, owinął palce wokół mojego nadgarstka.

     — No weź, aniołku nie daj się prosić. — Pociągnął mnie stanowczym ruchem z powrotem na miejsce.

     — Nie chcę — powiedziałam cichym głosem, patrząc w niebieskie tęczówki.

     — No dobra, jak chcesz. — Na moment spojrzał w dal jeziora, jednak powrócił do mnie, ponownie mówiąc tym razem cichszym głosem. — Cóż niczego od ciebie nie chcę, prócz jednej drobnej rzeczy, którą możesz mi dać, nawet bez większego wysiłku. — Zjechał wzrokiem w dół, sugestywnie.

     — Puść mnie ­— powiedziałam stanowczym głosem. Niegłośno zaśmiał się.

     — Ze mną nie jest tak łatwo, aniołku.

     Moje ponowna próba wstania nie powiodła się. Myślałam, że to jakiś nieśmieszny sen na jakie, przez alkohol.

     Obok jakby nikogo nie było.

     — Puść mnie ­— cicho odezwałam się proszącym brzmieniem. — Proszę.

     — Będziesz dopiero prosić. — Jego jedna ręka zawędrowała po mojej talii i zamierzał nią zmierzać ku dołowi. Moje szarpanie nie zdawało się na nic, bo uścisk się zacieśniał.

     — Przestań. — W oczach zakręciły mi się łzy. — Puść mnie! — Krzyk jakby ginął w moim gardle, nie byłam pewna czy był słyszalny.

     Jego wzrok wędrował za ręką, a ona sama zmieniła drogę i chwyciła moją pierś przez bluzę.

     „Błagam" było słowem, które szeptałam jak mantrę. Nie wiem, czy prosiłam jego, czy niebiosa.

Trying to Retrieve Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz