6. Rozdział "Zagubieni w cieniu Czaru"

44 7 1
                                    

Pogoda na Pandorze poprawiła się a wtedy dzieci mogły wyjść z swego kamuflażu. Chowały się Helikoradian - wysoka, pomarańczowa roślina zielna porastająca lasy Pandory. Nie czuły się wyspane, ale zaraz po zasadzie wstaniu właśnie tam się schowały gdyż cały czas lało wtedy

- Powinniśmy szukać drogi do domu - powiedział Us'tey.

W końcu trzeba było się otrząsnąć i wiedzieć i w jakiejś sytuacji są, wokół mogą się czaić różnorakie stworzenia drapieżne ale znów przejął dowodzenie Us'tey. Gdzieś w myślach miał nadzieję, że jego rodzice zaczną go już szukać i zostaną znalezieni.

- Zmierzajmy w stronę rzeki, pogubiliśmy się ale powinniśmy się jej trzymać gdyż w puszczach mogą występować różnorakie stworzenia drapieżne - pierwszy powiedział.

- Ja nie dam rady, jest mi tak potwornie zimno, powinnam to zostać razem z tobą i czekać aż rodzice nas odnajdą - trzymała się.

- Musimy iść dalej, tutaj gdzieś niedaleko może być Slinth, to nie są przelewki, sam wódz nie raz opowiadał nam jak wybił większość Klanu - przypominał.

- Na pewno gdzieś się oddalił, poszedł za długoszycami i doszedł do dalszych terenów - stwierdziła.

W tym czasie usłyszeli ogromny wrzask, taki jaki mogli zobaczyć i usłyszeć tamtego dnia gdy Potworna bestia zaatakowała niewinne stworzone. Była to dla nich oznaka, że wkrótce stworzenie może i także tutaj wrócić oraz spróbować zapolować na członków Klanu.

- Szybko, wracajmy - objął ją.

Wędrówka trwała, strasznie wszystko im się dłużyło i pierwszy raz w dżungla wydawała się na tak ogromną. Widzieli wszelakie piękności wstawającej dopiero ze snu Pandory, lecz wszelaki odgłosy drapieżników które wydawały się jakby stało za ich plecami coraz bardziej ich posłuchały mimo tego że sił i tak brakowało.

- Męczące to wszystko - mówiła Liri.

Niedługo potem zgłodnieli i Zatrzymali się ponownie w miejscu, Tym razem Szukając jedzenia którym mogliby się pożywić ale te znajdowały się dopiero w głębiach dżungli. Znaleźli się na płaskim terenie i zauważyli wszelakie tutejsze owoce.

- Wolałabym zjeść je przyrządzone przez mamę albo tatę, te nie smakują mi - rzekła po chwili.

- Nie wybrzydzaj, póki jesteśmy tutaj sami nic lepszego nie znajdziemy, ma nam to dodać energii - wstał.

Idąc po lesie zauważyli niedaleko przepaść a tam z oddali Dolniy Jezior Gdzie znajdowała się praktycznie duża część fauny Pandory, to oznaczało że dzień już nastał a wszystko budziło się do żywych Oprócz oczywiście drapieżników które w rogach szukały swych ofiar.

Jake z samego rana poprosił matkę plemienia, ale także i najlepszą przyjaciółkę swej ukochanej aby mogła im pomóc. Wkrótce bardzo szybko się tam znalazły i zaczęły w jakiś sposób jej pomagać.

- Nie powinnaś w tym stanie tak bardzo balować w nocy, jak tak po prostu można? - mówiła Mo'at.

- Mama ma rację, jesteś bardzo słaba i nie powinnaś tego robić - powiedziała Salot.

Avatar: "You and Me : (Fallen Navi)"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz