2

762 74 14
                                    

- Musicie nauczyć się poprawnie oddychać. Długi wdech, potem kilkusekundowa przerwa i wydech- Tsireya spokojnie i powoli zaprezentowała im to o czym mówiła.- Oddech musi być głęboki, z wnętrza brzucha, nigdy nie płytki.

Wszyscy zgodnie spróbowali tego samego, ale gdy Tsireya zarządziła dłuższy bezdech, Lo'ak nie wytrzymał i zaczął kaszleć jednocześnie próbując nabrać oddech.

- Nie, nie tak- mówiła spokojnie, a Aonung przewrócił oczami. Do niego nigdy nie miała tył cierpliwości.- Jeszcze raz, ale spróbuj stąd- przyłożyła dłoń do jego płaskiego brzucha.

Prawie mu się udało, ale Aonung odchrząknął i zaczął mówić coś pod nosem, Tsireya spojrzała karcąco na brata gdy Lo'ak znowu nie podołał zadaniu.

- Miałeś pomagać, a nie przeszkadzać.

- Pomagam siostro- odparł jakby to było oczywiste.- Oczywiście nie tak skutecznie jak ty.

On i Rotxo zaśmiali się rzucając sobie porozumiewawcze spojrzenia.

- No dobrze- odparła w końcu zrezygnowana.- Ja musze iść do matki, miała uczyć mnie dzisiaj ziół zanim się zjawiliście. Aonung...

- Ja też muszę iść- wstał jak na zawołanie.- Ściemnia się, mam obowiązki.

Faktycznie słońce szybko znikało za linią planety nad ich głowami. Dzień minął tak szybko... A wcale wiele nie zrobił. Cały plan przestał mieć znaczenie gdy tylko dostał nowe rozkazy, a że miał teraz okazję się od nich wywinąć, to chciał z tego skorzystać.

- To tyle?

- Musicie się jeszcze poduczyć, ale dacie sobie radę. Jak opanujecie oddech, to zabierzemy się jutro za Ilu. Wiecie jak trafić do waszej chaty?

Wszyscy przytakneli, nawet mała Tuk. Widząc to Tsireya nie miała większych obaw, by zostawić ich przy wybrzeżu. O ile faktycznie obiecała jeszcze spotkać się z matką, tak Aonung nie miał większych planów na wieczór. Chciał po prostu mieć chwilę dla siebie, tak jak zwykł co dnia. Musiał porozmawiać z ojcem, dowiedzieć się czegoś więcej o nowych przybyszach o ile ten zgodzi się uchylić rąbka tajemnicy, a potem udać się na spacer.

Wiedział, że też jest po części odpowiedzialny za nowych, dlatego poczekał, aż wszyscy w zgranej grupie zdecydują się iść do domu. Do tego czasu, ciemność spowiła już cały horyzont. Czy był z tego zadowolony, czy nie, musiał wypełnić swoje zadanie w całości.

*

Gdy odbył rozmowę z ojcem, przekazał mu to czym dzisiaj się zajmowali, a potem zwolniony został do spania, mógł w końcu mieć chwilę dla siebie. W tym jednym krótkim dniu stało się tyle, że ciężko było mu logicznie ułożyć to w głowie, potrzebował świeżego powietrza i samotności.
Zanim położył się spać, wymknął się jak zwykle tyłami wioski na wybrzeże, gdzie nie było już zabudowań. Idąc wzdłuż ostatniego pomostu obserwował niebo i setki jaśniejących na nich punktów. Słyszał jak matka kłóciła się z jego ojcem zanim doszło między nimi do rozmowy. Mówiła, że Jake Sully jest człowiekiem z nieba, który ich zdradził, że płynie w jego żyłach demoniczna krew, tak samo jak w jego dzieciach. Z której gwiazdy pochodził? Skąd przybył i dlaczego został?

Wszystko nagle stało się dla niego zbyt przytłaczające. Usiadł na mokrym piasku opierając głowę o resztki rusztowania i wbił wzrok w delikatnie migotającą taflę wody. Coś jednak niespokojne się w niej ruszyło. Zdziwiony skupił się na jednym punkcie, który znowu zawrzał, a coś pod wodą ewidentnie mocno się ruszało. Wbiegł na pomost i dotarł prawie na wysokość dziwnego miejsca, z którego po chwili wynurzył się jeden z leśnych Na'vi.
Aonung zaśmiał się pod nosem patrząc na jego uparte próby ćwiczeń oddechu pod wodą. Nie mógł odpuścić nawet w nocy, co za uparte stworzenie. Po chwili niespokojnego kaszlu Neteyam znów zanurkował, ale nie udało mu się wytrzymać długo, sytuacja się powtórzyła. Aonung w końcu siedząc na drewnianym pomoście schylił się bliżej tafli wody i zaczepił nowego kolegę.

Ma Teyam ¤ Neteyam x AonungOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz