Las był znów tak piękny, jak gdy widział go po raz pierwszy. Gdy nie bał się już tak mocno jak poprzednio, dostrzegał więcej szczegółów, jak małe świetliki krążące wokół jego głowy, świeciły niewinnie, mrugały i trzepotały skrzydełkami przy jego uszach. Gdy jeden z owadów musnął szpiczaste ucho Aounga, ten drgnął i położył je po sobie, a cała chmara zgasła powodując wokół jego oczu ciemność. Zatrzymał się w marszu, a gdy Neteyam to dostrzegł, zwrócił do przyjaciela.
- Boją się ciebie bardziej niż ty ich- zaśmiał się i wyciągnął dłoń w stronę ciemności. Ta szybko rozbłysła ponownie na przyjemny, ciepły kolor, a na jego skórze osiadła mała grupka żyjątek.
- Las jest zdecydowanie dziwniejszy niż morze.
- Dla mnie nie- pokręcił głową przecząco.- Poza tym chyba o to właśnie chodzi, żeby poznawać to czego nie rozumiesz.
- Na przykład ciebie- dodał ironicznie.
- Mnie? Nie rozumiesz mnie?
- Na początku tak. W zasadzie to... dalej czasem nie rozumiem.
- Ah zabawne- mówił cicho i spokojnie gdy wędrowali między zaroślami.- Wszyscy mówili mi zawsze, że jestem jak otwarta księga.
- Nie powiedziałbym tak. Wiele twoich akcji było na tyle zagatkowych, że doprowadziły do nieporozumień. Jak Lo'ak i jego lekcja pływania.
- Nie zawsze da się każdego rozumieć, ale nie nazwałbym siebie trudnym do odczytania. Zastanawia mnie- zmienił szybko temat gdy dotarli do dużego drzewa z małą sadzawką u podnóża.- Wiążesz włosy dla wygody, czy tak ci się podoba?
Aonung patrzył jak Neteyam wdrapuje się zwinnie na gałąź tak, by uniknąć spotkania z wodą, a potem wyciągnął do niego dłoń by pomóc mu zrobić to samo. Zanim zdecydował się odpowiedzieć na zadane pytanie, dał sobie pomóc i po chwili obaj siedzieli na rozgałęzieniu drzwa, ze stopami wesoło wiszącymi nad błękitną taflą wody.
- Dla wygody, tak myślę. W wodzie zbyt długie strąki ograniczają widoczność, ciągnął się za mną jak sieć. A potem przyklejają się do wilgotnej skóry- wzdrygnął się na to uczucie.
- Bez przesady- zaśmiał się.- Ale jak chcesz, choć uważam, że w rozpuszczonych wyglądasz dużo lepiej.
- Tak myślisz?- Oczy mu się zaświeciły gdy zerknął niepewnie na kolegę, a potem czekał usilnie na odpowiedź mając nadzieję, że jest całkiem szczera.
- Tak, dokładnie tak myślę. Zresztą pokaże ci coś- zeskoczył na ziemię i poprosił o to samo Aonunga, który zaciekawiony zgodził się podążać za jego wskazówkami.
Potem stanął w bezruchu, a Neteyam, choć od niego nieznacznie niższy, sięgnął skupiony do włosów Metkayina i delikatnie rozpuścił je tak, że opadały falami na ramiona chłopca. Niektóre kosmyki zakręcały się wprost na jego twarzy, by sprawić, że wyglądał jakby się za nimi chował. Zawstydzony spojrzał na Neteyama, który uśmiechnął się triumfalnie.
- No, teraz wyglądasz jak olo'eyktan.
- Którym nie jestem- przewrócił oczami.
- Ale będziesz. Poza tym spójrz- wskazał na niezmąconą ruchem taflę wody.
Aonung zgodnie z poleceniem nachylił się nad jeziorkiem, a potem przyjrzał dokładnie własnemu odbiciu. Faktycznie nie wyglądał tragicznie, może nawet znośnie. Jego włosy były dość ładne i zdrowe, po prostu niewygodne.
- Wyglądam jak dzieciak. Tak bezbronnie.
- Nieprawda, wyglądasz bardzo ładnie. Poza tym kto powiedział, że wódz musi być zawsze taki poważny i straszny. Mój ojciec nie jest.
CZYTASZ
Ma Teyam ¤ Neteyam x Aonung
FanfictionAonung choć nie był zawsze najgrzeczniejszym dzieckiem, zawsze trzymał się jednej surowej zasady postawionej przez ojca- nie zapuszczać się do lasu w głębi lądu. Ich dom był w morzu, ono dawało im życie, a on tego przestrzegał. Pewnego dnia jednak d...