5

704 70 28
                                    

Lo'ak naprawdę był nie do wytrzymania. Aonung nie mógł naliczyć się ile razy zadawał sobie pytanie, jakim cudem spokrewniony jest z kimś takim jak Neteyam. Nie umiał słuchać, a kiedy z łaski w końcu zaczekał, aż Aonung chociaż skończy zdanie, to nie dostosowywał się ani trochę do jego rad. Był gwałtowny i chciał ugrać zbyt wiele na raz. Szarpał zwierzęciem kiedy coś mu nie wychodziło, a to prowadziło jedynie do pogorszenia sytuacji, w konsekwencji też utratą kontroli.

Nic dziwnego, że był daleko za resztą, ale niestety to sprawiało jedynie, że bardziej się denerwował i krąg się zataczał.

- Nie szarp się, on tego nie lubi- zwrócił się do niego raz jeszcze, znacznie bardziej szorstko będąc na skraju wytrzymałości.

- Tak to możesz mówić mojemu bratu, nie mnie. 

Aonung westchnął zmęczony, przypominając sobie ciągle, że musi wytrzymać. Dla jego ojca.

- Słuchaj, chcę ci pomóc, albo to zaakceptujesz, albo nic z tego.

- Jedyne czego chcesz to odsunąć mnie od Tsireyi- warknął.- Już owinąłeś sobie mojego brata wokół palca, teraz jest po twojej stronie

- Słucham?- Był całkiem wybity z rytmu.- Nie mam pojęcia o czym mówisz i nie rozmawiałem z nim o tobie i mojej siostrze- skłamał lekko, choć faktycznie wcale nie kazał Neteyamowi ich rozdzielać. Sam nie wiedział dlaczego tego ranka się pokłócili.

- To dziwne, bo rano oznajmił, że musimy się zamienić i to on ma ćwiczyć z Tsireyą, nie ja. A to na pewno twoja sprawka, bo jeszcze wczoraj wcale taki przeciwny nie był. W odróżnieniu od ciebie...

Aonung się nie odezwał, zamilkł i pozwolił Lo'akowi dalej bezcelowo siłować się z Ilu, sam za to zapatrzył się w parze o której właśnie rozmawiali. Może Lo'ak miał trochę racji, a Neteyam zarządził zmianę przez niego, ale nie chodziło wcale o Lo'aka. W nocy Sully powiedział mu, że w dzień Aonung jest całkiem inny i nie zachowuje się ani trochę tak samo jak kiedy są sami, ale teraz sam miał wątpliwości. Póki co, to Omaticaya wydawał się być kompletnie inną osobą.

*

Zdenerwowany tym, że nie umiał odczytać leśnego Na'vi, w wolnej chwili udał się do Rotxo. Jego ojciec lubił tego chłopaka bo uważał, że ma na jego syna dobry wpływ. Może miał nieco racji, Rotxo był spokojny i mniej odważny na nieznane niż jego przyjaciel, ale razem udało im się dopełniać.

- Płyniemy za rafę?

- Co? Nie- odparł po chwili konsternacji.- Na dzisiaj mam dość pływania.

Rotxo usiadł obok przyjaciela, który chował się przed słońcem pod sporą palmą.
Widział, że Aonung z grymasem na twarzy wpatruje się we własną siostrę, która spędzała wolny czas na pleceniu naszyjników dla nowych znajomych. Intensywnie nad czymś myślał, zdradzał go jego lekko zmarszczony nos.

- Ty? Dość pływania?

- Tak, już za dużo czasu spędzam z nimi w wodzie. Widzisz go- wskazał na niższego z braci, który siedział naburmuszony na pomoście, gdy Neteyam bawił się z młodszą siostrą w wodzie.- Szlag mnie jasny trafi z tym stworzeniem. Robi wszystko, żeby uprzykrzyć mi życie.

- A wy co tak siedzicie?- Reszta ich kolegów zebrała się w małej grupce wokół nich, czekając na ruch z ich strony.

- Obgadujemy- odpowiedział pretensjonalnie, nieco sarkastycznie, co wywołało wśród jego kolegów śmiech.- A patrzcie na nią- wskazał na Kiri, która leżała w płytkiej wodzie zanurzając głowę lekko ponad taflę.- Kompletna wariatka.

Ma Teyam ¤ Neteyam x AonungOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz