- Kiedy mówiłem, że jesteś uparty, nie sądziłem, że aż tak.
Neteyam odwrócił się gwałtownie zaskoczony obecnością Metkayina. Ostatecznie jednak udowadniając o swojej łagodności, przesunął się jedynie na kraniec pomostu w zapraszającym geście. Aonung nie wiedział jak na to odpowiedzieć, ale w końcu zbliżył się do nowego kolegi i usiadł spokojnie tuż obok niego. Chłodna woda muskała go po nogach, a szum fal dziwnie uspokajał.
- Mam wrażenie, że tylko tu mogę naprawdę odpocząć- mówił cicho uśmiechając się pod nosem. Bursztynowe oczy wbijał w jaśniejące od gwiazd niebo, a jego niebieska skóra delikatnie lśniła.
- To tak jak ja- przyznał się.- Dlatego zawsze tu przychodzę przed snem.
- A więc mamy coś wspólnego.
- Myślę, że nie tylko to, zawzięty żołnierzu- zażartował, ale Neteyam nie wydawał się rozbawiony.
- Ja po prostu chcę, żeby ojciec był ze mnie dumny. Żeby nie żałował tego, że dał nam jeszcze jedną szansę.
Aonung go rozumiał, był w podobnej sytuacji z własnym ojcem. Zawsze chciał mu dorównać, nawet jeśli wiedział, że to niemożliwe. Nie był i nie będzie taki jak on.
- Nie musisz robić tego spędzając całe noce na ćwiczeniach, wiesz o tym co nie? Twój brat tego nie robi.
- I ojciec mija go jak wiosenny deszcz.
- Jeśli chcesz być dobrym wodzem, to musisz nauczyć się wykorzystywać to jaki jesteś w dobrych celach, a nie stać się na siłę kimś całkiem innym.
Neteyam zaśmiał się ironicznie spoglądając na własne dłonie.
- Ale ty jesteś mądry Aonung.
- Byłbym gdybym sam umiał zastosować się do własnych rad- schylił się by zajrzeć mu w zamyślone oczy.
- Dzisiaj akurat nie chciałem wchodzić do wody. Potrzebowałem po prostu chwili wyciszenia, ty chyba zresztą też- zmienił temat.
- Jasne- odpowiedział nieco zbyt szybko, tak by nie dać po sobie poznać, że jest tu trochę ze względu na niego.
Po chwili ciszy jednak Aonung wstał i zgrabnie wskoczył do wody znikając pod taflą wody na dobrych kilka sekund. Neteyam szukał go wzrokiem, ale w takich ciemnościach było to trudne, jedynie kilka przebłysków jego skóry wyłaniało się co chwilę z różnych miejsc przy dnie. Zaśmiał się z impulsywności nowego kolegi i znowu spojrzał na własne, czteropalczaste dłonie. Wtedy jednak Aonung się wynurzył, tuż przy jego kolanach, częściowo zanurzonych już w wodzie.
- Pomyślałem, że jak już tu jesteśmy to można się trochę poruszać- odparł ochoczo.
- Nie, ja nie...
Nie zdążył jednak skończyć, bo mokra dłoń złapała go za rękę i jednym ruchem wciągnęła do chłodnej wody. Kompletnie zaskoczony Neteyam próbował utrzymać się na powierzchni, ale został całkowicie wciągnięty pod samo dno. Zacisnął mocno oczy i liczył na to, że Aonung zaraz go wyciągnie, ale zamiast tego poczuł jedynie, że wszystko wokół niego się uspokaja, a on sam prawie w ogóle się już nie rusza.
Otworzył niepewnie oczy, by zobaczyć wokół siebie rafę, wraz ze wszystkimi żyjącymi na niej stworzeniami. Mała, lśniąca ryba o rozłożystych płetwach, niczym wachlarze przepłynęła tuż obok jego twarzy, Neteyam uśmiechnął się na jej widok, była nadzwyczaj spokojna, nie przeszkadzał jej swoją obecnością. Wyciągnął do niej rękę, a ta musnęła go swoim bokiem delikatnie. Zaśmiał się na to dziwne, niecodzienne uczucie.
CZYTASZ
Ma Teyam ¤ Neteyam x Aonung
FanfictionAonung choć nie był zawsze najgrzeczniejszym dzieckiem, zawsze trzymał się jednej surowej zasady postawionej przez ojca- nie zapuszczać się do lasu w głębi lądu. Ich dom był w morzu, ono dawało im życie, a on tego przestrzegał. Pewnego dnia jednak d...