Aonung znowu wrócił do siebie późno. Na tyle późno, że zapadł w głęboki sen i nie obudził się jak zwykle o świcie. Jego siostra najwyraźniej nie walczyła już z jego naturą, bo tym razem wyszła nie budząc brata. Spał w najlepsze, a że zdarzało się to bardzo rzadko, to nikt, nawet jego ojciec nie wpadł na pomysł, że jego syn dawno nie jest na morzu.
Spał skręcony w kłębek, śnił o lesie, tym co skrywa i czy kiedyś będzie dane mu poznać jego tajemnice. Uważał to, za podwójnie ekscytujące, nawet jeśli przy Neteyamie wciąż upierał się, że nie powinni tak robić. Złamał największą zasadę jakiej trzymał się od lat, w dodatku nikt się nie dowiedział i... zaciekawiło go to.
W snach dryfował po częściach świata jakich jeszcze nie znał, po miejscach, które kochał nawet jeśli były wytworem jego wyobraźni, jak na małej łódce pośród...- Wstawaj!
Ocknął się bardzo gwałtownie, wyrwany z ciężkiego snu potrzebował chwili by zacząć kontaktować ze światem. Otworzył suche oczy by dostrzec przed własną twarzą wielkie bursztynowe oczy i wykrzywione w uśmiechu usta.
- Dzień dobry- dodał gdy nie otrzymał żadnej reakcji.- Wstawaj bo ominie cię zabawa.
- Zabawa?- Wymruczał zachrypniętym głosem.- To mieliśmy jakieś plany?
Pozwolił sobie w końcu wstać, przeciągnął się ziewając i zastygł w bezruchu przymykając powieki jeszcze na chwilę.
- Twój ojciec pozwolił nam iść na polowanie, na Tarasy. Ale tylko jeśli z nami pójdziesz, co za strata- szturchnął go, a Aonung prawie dostał zawału.
- Ale ja jeszcze nic nie jadłem. Dopiero wstałem.
- Co ty nie powiesz? To się zbieraj.
- A dlaczego ty tu jesteś? A nie Tsireya?
Neteyam nie spodziewał się takiego pytania. Zamrugał kilka razy szukając dobrej odpowiedzi, a potem uśmiechnął się sztucznie, niemal zbyt szeroko.
- Przypadek. Będziemy czekać na plaży. I hej- zatrzymał się w ostatniej chwili zanim wyszedł.- Ładnie ci w takich włosach.
Dopiero wtedy Aonung zrozumiał, że Neteyam po raz pierwszy widział go w całkiem puszczonych włosach. Nie lubił ich, wyglądał zbyt dziewczęco, dlatego je wiązał, ale na noc było to zbyt uciążliwie. Skąd miał wiedzieć, że tym razem zbudzi go on, a nie siostra, która widziała go w takim stanie wiele razy.
Neteyam wydawał się zbyt idealny na ten świat, nawet o tak wcześniej godzinie, gdy on sam był w całkowitej rozsypce, Sully wyglądał jakby wstał wiele godzin wcześniej. Był taki zorganizowany, ułożony, jakby wszystko w życiu skrupulatnie planował.Aonung zebrał się więc do wyjścia, a potem wciąż zaspany wyszedł na promienie słoneczne. Z nadmiaru jaskrawego światła musiał przetrzeć oczy, a po chwili dostrzegł rodzeństwo Sully na Ilu szukujących się do wypłynięcia na Nadmorskie Tarasy. Widząc ich gotowość do drogi nawet się nie spieszył, i tak wypłynęliby przed nim. Leniwie podszedł do wody i wszedł głębiej powoli przyzwyczajając się do temperatury. Wtedy dostrzegł, że na wodzie został ostatni Ilu, a na nim Neteyam. Choć wpatrywał się w odpływające rodzeństwo, to Aonung miał wrażenie, że czekał specjalnie na niego.
- No, płyniemy?
- Nie musiałeś na mnie czekać- wymruczał jednocześnie wołając Ilu. Dosiadł zwierzęcia czekając na jakąkolwiek reakcję przyjaciela.
- Życzliwość nakazuje- powiedział jakby to było oczywiste i ruszył do przodu. Aonung tuż za nim.
Dopłynęli do granicy rafy, zeszli na Tarasy i Neteyam dołączył do reszty rodzeństwa otaczających jedno z płycizn. Tuk nachylała się nad taflą wody i wesoło machała ogonem. Tsireya opowiadała lo'akowi o tym miejscu, Kiri gotowa była już wsadzić głowę w wodę, a Neteyam...
CZYTASZ
Ma Teyam ¤ Neteyam x Aonung
FanfictionAonung choć nie był zawsze najgrzeczniejszym dzieckiem, zawsze trzymał się jednej surowej zasady postawionej przez ojca- nie zapuszczać się do lasu w głębi lądu. Ich dom był w morzu, ono dawało im życie, a on tego przestrzegał. Pewnego dnia jednak d...