Aonung chciałby powiedzieć, że nie spał całą noc rozmyślając o ich przygodzie, byłoby to bardzo poetyckie, ale byłoby też kłamstwem. Był tak zmęczony, że stracił kontakt z rzeczywistością gdy tylko położył się w cichym pomieszczeniu. Rzadko miewał sny, a jeszcze rzadziej w ogóle jakieś pamiętał, dlatego tamtego poranka obudził się w szoku, że tak dokładnie pamiętał wzrok Neteyama, o którym śnił tak realnie. Zerwał się niemal do siadu w jednej sekundzie, odetchnął głęboko i zaczesał kręcone włosy do tyłu.
Przez moment nie chciał wstawać z łóżka, wolał w pamięci odtworzyć cały sen, każdy dotyk jego skóry na swojej i to jak się czuł, gdy nie ograniczał go jego rozsądek.
Wtedy jeszcze nie rozumiał co nim w ogóle kierowało i jakie ukrywał przed samym sobą uczucia. To jak z dnia na dzień drugi chłopak zaczął być dla niego ważny. Zwracał uwagę na to co mówi, jakie robi miny gdy rozmawiali w grupie, czy czym zachwyca się zwiedzając nowe zakątki podmorskich głębin. Jednak przy innych nie miał takiej odwagi by tyle z nim rozmawiać, czy poruszyć tematy nieco bardziej intymne. To prawda, że zazwyczaj grał bardzo prostą i twardą osobę, ale wtedy naprawdę wierzył, że taki jest. Myślał, że nie potrzebuje rozpływania się nad własnymi uczuciami, nie używał ich i nie rozmyślał o tym.
To zmieniało się z dnia na dzień.
Zajmował się bronią łowną, naciągał strzały na kuszę i zwalniał ją, aż nie wyrabiała się na tyle, żeby płynnie używać jej pod wodą. Rotxo przyglądał się jego robocie i wyczekiwał aż Aonung zaakceptuje broń, by razem udać się za rafę. Nie robili tego od jakiegoś czasu, zawsze pilnowali rodziny Sully, nie mogli się za bardzo oddalać.
W końcu i im należało się trochę rozrywki.
Neteyam pojawił się kompletnie z nikąd, może widział ich z daleka, a może jedynie przechodził obok. Zaśmiał się jednak cicho stojąc za plecami kolegów, a Aonung podniósł wzrok znad kuszy rozpoznając jego przyjemny głos.
- Robicie to już chyba piętnasty raz, a wygląda jakby działała- uśmiechnął się i usiadł obok nich na piasku.
- Bo działa, tylko... Nie zrozumiesz tego- pokręcił głową i raz jeszcze zwolnił strzałę, która wbiła się w mokry piasek.
- Jestem wojownikiem, może zrozumiem. To znaczy byłem w domu i...
- Nie zrozumiesz- odparł stanowczo i westchnął.
Rotxo uśmiechnął się niezręcznie do Neteyama, jakby chciał usprawiedliwić uszczypliwe zachowanie przyjaciela, ale Neteyam znał go od innej strony i wiedział, że ona gdzieś tam w nim jest.
- Daj, może ja...
- Możesz na chwilę mi nie przeszkadzać?!- Wybuchł, tym razem patrząc mu prosto w duże oczy. Prychnął zdenerwowany i rzucił kuszę na własne nogi.- Powiedziałem, że działa, więc działa. Próbuję ją wyrobić.
Neteyam otworzył usta, a potem ponownie je zamknął. Rozejrzał się na boki zanim w końcu zebrał się do odpowiedzi.
- Chciałem tylko spróbować, nie musisz krzyczeć.
Mówił spokojnie i rzeczowo, zupełnie jakby rozumiał i akceptował jego złość, a jednocześnie chciał go uspokoić i wszystko zacząć od początku. To było dziwne dla młodego Metkayina, bo nikt nie miał do niego tyle cierpliwości, a już na pewno nie jego koledzy. Tak bardzo zaskoczył się tą stoicką reakcją, że zaniemówił i nie był już w stanie więcej z siebie wydusić.
- Nie poluję pod wodą- zaczął siadając tuż obok.- Ale miałem w ręku wiele broni. Usilnie wyrobienie jej, może ją zniszczyć. Naucz się z niej korzystać taka jaka jest, a ona dostosuje się po czasie do ciebie sama. Rotxo- zwrócił się do drugiego kolegi.- Przyniesiesz jeszcze jedną kuszę? To coś wam pokażę.
CZYTASZ
Ma Teyam ¤ Neteyam x Aonung
FanfictionAonung choć nie był zawsze najgrzeczniejszym dzieckiem, zawsze trzymał się jednej surowej zasady postawionej przez ojca- nie zapuszczać się do lasu w głębi lądu. Ich dom był w morzu, ono dawało im życie, a on tego przestrzegał. Pewnego dnia jednak d...