Rozdział 1

8.5K 145 7
                                    

  Kenny 

 Tego ranka obudziłam się bardzo zmęczona, może dlatego że obudził mnie budzik. Wstałam i jak każdego ranka poszłam się ogarniać. Wzięłam szybki prysznic, ubrałam się w czarne dżinsy i białą koszulkę oraz zjadłam śniadanie. Później wzięłam plecak, worek na Wf i natychmiast wyszłam z domu. 

Do szkoły miałam jakieś piętnaście minut z buta, więc nie spieszyłam się nigdy, ale tego dnia wyszłam jak burza. W drodze do szkoły zauważyłam mojego przyjaciela Nathana, który akurat wychodził ze sklepu z lwią zmarszczką na czole, wyglądał na zamyślonego i trochę wkurzonego.

- Nic nowego.

Od kiedy został kapitanem drużyny BlackN cały czas chodzi nerwowy, jeszcze kilka miesięcy temu często mnie odwiedzał, robił niespodzianki, a teraz coś się zmieniło. Postanowiłam że do niego podejdę, bo stałam w miejscu już z ponad chyba dwie minuty i patrzyłam na jego zamyśloną twarz.

- Hej Nathan! - wrzasnęłam tak głośno, że cała ulica mnie usłyszała, a ludzie którzy spali zostali obudzeni.

- Nathan czemu ty (...) - zanim zdążyłam dokończyć chłopak zdążył mi przerwać.

- Daj mi spokój! Najlepiej zejdź mi z oczu! - wrzasnął tak, jak ja na niego witając się.

- Podskoczyłam.

Byłam w szoku. Nathan jeszcze nigdy od kiedy się przyjaźnimy nie podniósł na mnie głosu, może ma po prostu zły dzień? - zastanowiłam się przez chwilę.

- Spoko już idę i odeszłam od niego kierując się do szkoły z pytaniem czemu był taki zły?

***

Cztery pierwsze lekcje minęły bardzo szybko co dziwne spotkałam Nathana w drodze do szkoły, a ten nie przyszedł na lekcję. Nadchodziła moja ulubiona godzina lekcyjna jaką był Wf. Dzisiaj miałam rozegrać mecz z 4C o czwarte miejsce w pucharze Igrzysk kosza. To puchar gdzie tylko jedna drużyna w szkole co cztery lata, może go zdobyć. Nie mogłam stracić okazji i długo się przygotowywałam do tego meczu. Po czwartej lekcji poszłam z moją drużyną do szatni, aby omówić plan całego meczu.

Zajęło nam to niecałe dziesięć minut później poszliśmy na salę, tam czekała na nas 4C wraz ze swoim kapitanem Harrym. Bardzo go nie lubiłam, ponieważ lubił dokuczać innym, a w dodatku nie raz miałam wrażenie, że znęca się nad młodszymi. To powody dlaczego go nie lubiłam.

- Halo! - woła Pan Willian nas Wf-ista.

Ustawcie się sprawdzę teraz obecność - powiedział Pan Willian.

Po sprawdzeniu obecności, każdy zajął miejsce na sali tak jak planowaliśmy to w szatni. Wszyscy byliśmy ustawieni podobnie jak drużyna Harrego. Pan Willian upewnił się czy wszyscy są na stanowiskach i wyciągnął gwiazdek że swojej kieszeni.

- Uwaga! Na mój gwizdek - krzyknął Wf-ista. - Trzy, dwa, jeden. Po gwizdku wszystko się zaczęło.

***

Mecz był naprawdę długi, trzeba przyznać że drużyna Harrego nie była słaba, ale dzięki zmianie naszego planu wygraliśmy mecz! - Tym etapem mamy już czwarte miejsce!

Bardzo czekałam na ten moment, dzień jak i chwilę. Przykładałam się do treningów, aby mieć dobrą formę i jak widzę opłacało się. Na twarzy Harrego zauważyłam taką samą lwią zmarszczkę jak u Nathan, kiedy spotkałam go kiedy szłam do szkoły, ale nie obchodzi mnie Harry i jego życie, trudno przegrał. Po meczu miałam jeszcze dwie lekcje, które minęły mi błyskawicznie szybko.

Wróciłam szczęśliwa do domu od razu pobiegłam do kuchni bo wiedziałam, że moja mama jest w domu i na pewno jest w kuchni. I się nie myliłam. Kobieta właśnie robiła porządek na blacie w kuchni.

- Hej mamo wróciłam! - na co mama od razu odpowiedziała:

- Cześć córeczko, a ty co taka pełna energii, coś się stało? - zapytała mama. - No właśnie wydarzyło, wygrałam dzisiaj z drużyną Harrego!

- Gratuluje Kenny, wiedziałam że te twoje treningi przyniosą efekt. Teraz odpocznij bo zapewne jesteś zmęczona. - Nie jestem zmęczona zaraz opowiem ci wszystko ze szczegółami - mówiąc mamie wszystko nie mogłam przestać się uśmiechać, byłam taka szczęśliwa! Potem poszłam się rozpakować, wziąć prysznic, zrobić zadanie i rozmyślać kto teraz będzie moim przeciwnikiem o trzecie miejsce. I tym właśnie etapem zakończyłam swój cudowny poniedziałek.

***

Na drugi dzień mój budzik mnie nie obudził, ponieważ wstałam piętnaście minut wcześniej. Pełna energii po wczorajszym dniu ogarnęłam się, spakowałam i zjadłam śniadanie, a po pysznym śniadaniu wyszłam z domu i z uśmiechem na twarzy szłam do szkoły.

Jakiś czas później

 Weszłam do szkoły i udałam się do szatni, aby zostawić tam rzeczy, ale przed wejściem do szatni chłopaków zauważyłam Nathana, który naprawdę dziwnie wyglądał. Postanowiłam nie budzić swoich myśli i szybkim krokiem weszłam do szatni żeby mnie nie zobaczył, ale kiedy się odwróciłam Nathana przed wejściem nie było. Otwierając moją szafkę którą miał każdy uczeń w szkole wyleciała z niej karteczka. Podniosłam ją i zobaczyłam że na karteczce jest coś napisane. Zamknęłam szafkę i usiadłam na ławce, aby przeczytać treść. Otwierając ją zobaczyłam napis napisany drukowanymi literami:

- NIE MARTW SIĘ NIEPOTRZBNIE, JESTEŚ SŁABA WIEM O TYM. MYŚLAŁAŚ ŻE JAK POKONAŁAŚ DRUŻNĘ HARREGO TO JESTEŚ LEPSZA? JESTEŚ W OGROMNYM BŁĘDZIE.

Nie musiałam się długo zastanawiać, ponieważ w tym momencie wiedziałam kto napisał tą wiadomość. Pismo tej osoby było mi bardzo dobrze znane. To pismo Nathana, tylko po co miałby to pisać? Zanim się zastanowię słyszę za sobą głos mojej przyjaciółki Evy, odwracam się w stronę przyjaciółki.

- Cześć co tu robisz? - zapytałam.

- Cześć Kenny posłuchaj jeden chłopak poprosił abym ci to dała.

W ręce Evy zobaczyłam karteczkę. Była to bardzo podobna karteczka, która wyleciała z mojej szafki.

- Kto ci dał tą karteczkę? - zapytałam bardzo zdziwiona.

- Nie wiem nie znam tego chłopaka, pierwszy raz go widziałam. - Dobrze dziękuję że mi to dałaś, a teraz wracaj na lekcje ja zaraz przyjdę.

- Okej Kenny tylko się nie spóźnij - dodała Eva po czym wyszła z szatni.

Znowu usiadłam na ławce, aby przeczytać drugą karteczkę na której tak jak w tamtej, treść była napisana drukowanymi literami:

- ZE MNĄ SZANS NIE MASZ. RZUCAM CI WYZWANIE, DZISIAJ O 13:00 NA PIĄTEJ LEKCJI NA SALI POJAW SIĘ ZE SWOJĄ DRUŻYNĄ I ZAGRAMY MECZ.

Moje zdziwienie pojawiało się ostatnio bardzo często, ale wyzwanie, dzisiaj, ale po co? Myślałam że to koniec, ale na drugiej stronie kartki pisało:

- PRZEGRASZ.

Już wiedziałam że ten mecz będzie nie zapomniany.

***

Na pierwszą lekcję się spóźniłam było mi tak głupio, bo Eva przypomniała mi bym się nie spóźniła. Co dziwne Nathana nie było na lekcjach, ale nie miałam czasu aby teraz o tym myśleć, byłam na lekcji i to ona była teraz ważna. Chciałam się skupić, ale w głowie miałam tylko te dwie wiadomości. - Po co mi jakiś mecz?

Druga, trzecia, czwarta lekcja strasznie mi się dłużyły to było okropne, nie mogłam przestać myśleć o tych karteczkach nawet na chwile. Nagle słyszę dźwięk dzwonka i wiem, że po przerwie mam iść z drużyną na sale rozegrać jakieś wyzwanie przez które nic nie pamiętałam z lekcji. Nie
musiałam tam iść, przecież to było tylko wyzwanie. Z drugiej strony zastanawiam się dlaczego Nathan podniósł na mnie głos kiedy do niego podeszłam żeby się przywitać, a z trzeciej wiem, że to on napisał te karteczki. Znam jego pismo tylko po co by miał to wszystko robić?

Anioł w piekle Dylogia Hell and Earth #1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz